Masowy szturm na komisje wyborcze
Chętnych do pracy w obwodowych komisjach wyborczych było tak dużo, że w wielu miastach trzeba było urządzić losowanie - informuje "Rzeczpospolita".
Wcześniej samorządy się obawiały, że kandydatów może brakować, zwłaszcza kiedy PKW obniżyła stawki za pracę w komisji. Stało się inaczej. - Te wybory są mniej skomplikowane niż samorządowe, poza tym partie, które poczuły się pokrzywdzone w jesiennym głosowaniu, bardziej teraz pilnowały tej sprawy - tłumaczy dr Rafał Chwedoruk, politolog z UW.
We Wrocławiu najwięcej kandydatów, bo po 306, zgłosiły komitety Andrzeja Dudy, Bronisława Komorowskiego i Magdaleny Ogórek. Najmniej, bo zaledwie 16, Pawła Tanajny. W sumie od 11 komitetów wpłynęły 2473 zgłoszenia, z czego po wstępnej selekcji odrzucono 57.
Ale i tak 2416 osób zakwalifikowanych do pracach w komisji to było zbyt dużo, dlatego miasto zrobiło losowanie, a w nim odpadło 113 osób. W Krakowie komitety zgłosiły 3760 kandydatów do pracy w komisjach obwodowych. Podobnie było również w stolicy, gdzie sztaby wyborcze zgłosiły aż 6948 osób, a na Ursynowie trzeba było robić losowanie.