Masowa migracja do Europy. To dopiero początek?
Europa już teraz zmaga się z falą imigracji z Afryki i Bliskiego Wschodu. Trendy demograficzne wskazują jednak, że to może być dopiero początek wielkiej fali imigracji z południa. I to nawet, jeśli sytuacja ekonomiczna w tych krajach się poprawi.
11.08.2015 | aktual.: 11.08.2015 19:16
Zaledwie w ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku do Europy - licząc tylko drogę morską - dotarło 150 tysięcy migrantów (wzrost o 83 proc. w stosunku do analogicznego okresu w zeszłym roku), co spowodowało jeden z największych kryzysów z jakimi zmierzyła się Unia Europejska. Możliwe jednak, że to zaledwie początek migracyjnej fali na Stary Kontynent. Wszystko przez demografię.
Obecny kryzys to w przede wszystkimi wynik wojen i niestabilności na Bliskim Wschodzie. Liczba uchodźców - prawie 40 milionów - jest dziś najwyższa od II wojny światowej. I to właśnie ci, którzy uciekają przed wojną i prześladowaniem - Syryjczycy, Afgańczycy czy Erytrejczycy - stanowią zdecydowaną większość dzisiejszych przybyszów do Europy. Jednak nie tylko oni decydują się na śmiertelnie ryzykowną przeprawę przez Morze Śródziemne. Jedną z liczniejszych grup migrantów stanowią np. Nigeryjczycy, którzy w znakomitej większości przypadków nie otrzymują statusu uchodźcy. Bo choć ich kraj jest targany przez wojnę z dżihadystami z Boko Haram, to obejmuje ona stosunkowo niewielki i rzadko zaludniony obszar na północnym wschodzie kraju. Na dodatek, Nigeria od kilku lat przeżywa okres wysokiego wzrostu gospodarczego i jest największą gospodarką kontynentu.
Nigeria nie jest jedynym państwem Afryki Subsaharyjskiej, którego obywatele coraz częściej szukają lepszego życia na Starym Kontynencie. Tylko w ciągu ostatnich pięciu lat liczba migrantów z tego regionu się podwoiła. I choć celem większości z nich są inne państwa kontynentu (jak np. RPA lub Angola) to ok. 25 procent trafia do Europy. Można się spodziewać że liczba ta będzie tylko rosła. Dlaczego? Kluczowe są dwa trendy.
Po pierwsze, demografia. Podczas gdy liczba Europejczyków w ciągu przyszłych trzech dekad zacznie się kurczyć - według tegorocznych prognoz ONZ w 2050 roku będzie nas ok. 30 milionów mniej - populacja Afryki będzie rosła w ogromnym tempie. W połowie stulecia ma wynieść prawie 2,5 miliarda mieszkańców, czyli ponad trzy razy więcej niż na Starym Kontynencie. Oznacza to, że przy zachowaniu obecnych proporcji i preferencji afrykańskich emigrantów, do Europy trafi ok. 26 milionów przybyszów. Są jednak podstawy by sądzić, że może być ich jeszcze więcej. Paradoksalnie, może się tak stać za sprawą... rozwoju gospodarczego Afryki.
Badania ekspertów pokazują bowiem, że wbrew obiegowej opinii, poprawa warunków życia w najbiedniejszych państwach nie tylko nie przyczynia się do zahamowania emigracji, lecz do jej zwiększenia. Dzieje się tak dlatego, że emigracja - szczególnie długa i ryzykowna przeprawa do Europy - sporo kosztuje, wobec czego na taki krok w państwach skrajnie ubogich stać jedynie niewielu. Tymczasem wzrost gospodarczy - a Czarny Ląd od ponad dekady przeżywa okres szybkiego rozwoju - sprawia, że szansę, by szukać lepszego życia gdzie indziej będzie miało coraz więcej ludzi.
- Politycy i decydenci są przywiązani do idei, że pomoc rozwojowa pomoże ograniczyć migrację. Tymczasem rzeczywistość jest dość inna - mówi Michael Clemens z Centrum Globalnego Rozwoju w Waszyngtonie, autor jednego z badań dotyczących migracji i rozwoju gospodarczego. - Emigracja w państwach rozwijających się generalnie zwiększa się wraz ze wzrostem gospodarczym aż do czasu, kiedy PKB osiągnie poziom ok. 8 tysięcy dolarów per capita. Dopiero potem spada - dodaje.
To o tyle znaczące, że państw Czarnego Lądu, których gospodarka znajduje się powyżej tego progu, jest zaledwie siedem. PKB per capita większości krajów waha się między 1 a 3 tysiącami dolarów. To jednak tylko jeden z czynników wzmacniających migracyjne trendy. Inne są równie znaczące: postępy w infrastrukturze i podróżach, przykład tych emigrantów, którym się udało oraz istniejące już, silnie ugruntowane diaspory w niektórych państwach Europy ułatwiające aklimatyzację w nowym środowisku.
Większość ekspertów zgadza się, że fala migracji z Afryki i innych państw rozwijających się jest nieunikniona. Wątpliwości budzi tylko to, jaka część z nich trafi do Europy. Zdaniem Rainera Muenza z Migration Policy Institute w Brukseli, szlaki migracji przesuną się bardziej na wschód, w tym do Chin, które za sprawą rozwoju gospodarczego i starzejącego się społeczeństwa, z kraju emigranckiego staną się przyjmującym cudzoziemców.
- Ludzie nadal będą przemieszczać się z młodych społeczeństw do tych starzejących się. Jednak geografia tych przepływów zmieni się - mówi w rozmowie z WP Muenz.
Nawet jeśli część migrantów zostanie rzeczywiście wchłonięta przez państwa takie jak Chiny lub Korea, to bliskość Europy i jej pogarszająca się sytuacja demograficzna sprawi, że Stary Kontynent nadal pozostanie głównym celem migrantów z Południa. A jak pokazuje obecny kryzys, ani restrykcyjne prawo imigracyjne, ani Morze Śródziemne nie są dla nich przeszkodą nie do pokonania.