Martwy kolega stawiał drinki w knajpie
Robert Young i Mark Rubinson z Denver mieli wyciągnąć kolegę Jeffa Jarretta do knajpy. Miał im postawić kilka piw. W wieczornym wyjściu nie przeszkodziło im nawet to, że ich towarzysz... nie żyje - czytamy w "Super Expressie".
Dwóch mieszkańców Denver postanowiło się zabawić w knajpie z kolegą. Niestety jak do niego przyszli, ten nie żył.
Robert i Mark nie wezwali policji ani karetki - wsadzili natomiast Jeffa do samochodu i zawieźli martwego do baru. Wnieśli go środka i posadzili pod ścianą. Płacili za trunki jego pieniędzmi. Potem odwieźli martwego kolegę do domu, a sami kontynuowali imprezę.
Gdy zainteresował się nim barman, wytłumaczyli, że kolego jest bardzo pijany. Teraz odpowiedzą za zbezczeszczenie zwłok.
Przeczytaj też: Państwo odda więźniów prywatnym firmom?