Marsz równości idzie dalej
Marsz równości po raz czwarty będzie organizowany w Poznaniu. Na dziś wiadomo, że organizatorzy chcą dojść na plac Wolności. Szczegóły zostaną ustalone w tym tygodniu, ale politycy już zapowiadają protesty.
17.10.2007 | aktual.: 17.10.2007 10:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Poznański marsz równości budzi emocje od 2004 r. Wtedy to manifestacja ruszyła sprzed Centrum Kultury Zamek i została zatrzymana przez chuliganów po kilkudziesięciu metrach. Rok później manifestanci chcieli przejść od Starego Browaru na Stary Rynek. Zgody nie wydali: policja, prezydent Ryszard Grobelny i ówczesny wojewoda Andrzej Nowakowski. Mimo to młodzież usiadła na popularnym deptaku, a po godzinie usunęli ich siłą funkcjonariusze. Zakaz za bezprawny uznał później Wojewódzki Sąd Administracyjny. Rok temu zgodę już wydano, ale emocje budziło miejsce jego rozpoczęcia. Historyczny plac Mickiewicza, na którym w 1956 r. protestowali robotnicy, nie został zaakceptowany między innymi przez kombatantów. Mimo to marsz z udziałem prawie pół tysiąca ludzi po raz pierwszy doszedł do skutku, a policja odnotowała jedynie kilka wyzwisk i rzuconych jajek.
W sobotę 17 listopada na marsz równości po raz czwarty przyjedzie młodzież z całej Polski. Do manifestacji przygotowują się między innymi Federacja Anarchistyczna, Stowarzyszenie Konsola, a także Zieloni. Wiele jednak wskazuje na to, że zabraknie na demonstracji głównych organizatorek z poprzednich lat – Agaty Teutsch i Moniki Serkowskiej. Automatyczne sekretarki ich telefonów komórkowych informują, że do 18 listopada są za granicą. Na szczegóły jest jeszcze za wcześnie. Na pewno chcemy dojść na plac Wolności. Ale najprawdopodobniej będzie to jakaś krótsza trasa (w ubiegłym roku szli od placu Mickiewcza, przez Święty Marcin i Aleje Marcinkowskiego). Ostateczne ustalenia powinny być gotowe w tym tygodniu – mówi Marek Piekarski z Federacji Anarchistycznej.
Organizatorzy spodziewają się, że weźmie w nim udział co najmniej pół tysiąca osób. Aktualne będą hasła z ubiegłych lat: "Marsz równości idzie dalej", a także "Solidarni przeciw dyskryminacji". Pomysłodawcy chcą w ten sposób pokazać w centrum miasta, że są przeciwni jakimkolwiek formom nietolerancji. Czy władze miasta zezwolą na marsz 17 listopada 2007 roku? Wszystko zależy od złożonego wniosku. Na razie żadne pismo do Wydziału Spraw Obywatelskich nie trafiło – mówi Rafał Łopka z Urzędu Miasta Poznania. Wiadomo już na pewno, że jak zawsze przeciwko marszowi będą protestować politycy prawicy. Jesteśmy przeciwni, żeby takie marsze były organizowane w centrum miasta. Będziemy oficjalnie protestować. Zwrócimy się do prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego o zakaz dla tej demonstracji. Myśl, że również radni powinni zająć negatywne stanowisko – mówi poseł Jacek Tomczak (PiS), który w ubiegłym roku szedł do wyborów na prezydenta Poznania, mając negatywny stosunek do marszu równości. Politycy prawicy
przekonują, że ulice nie są miejscem do prezentowania skłonności seksualnych, zwłaszcza homoseksualizmu szczególnie tam, gdzie chodzą na spacery dziadkowie z wnuczkami i rodzice z dziećmi. Ich zdaniem można znaleźć takie podstawy prawne, by takiej demonstracji zakazać. W ubiegłym roku przeciwko marszowi równości wypowiedział się między innymi arcybiskup Stanisław Gądecki, metropolita poznański: "Marsze równości próbują wywrzeć presję na opinię publiczną, starają się doprowadzić do akceptacji błędnego przekonania, że czyny homoseksualne nie posiadają żadnego negatywnego wydźwięku moralnego. Kościół troszczy się o poszanowanie godności każdego człowieka i wielokrotnie z szacunkiem wypowiadał się na temat osób o skłonnościach homoseksualnych, nie może się jednak godzić z publicznym zachęcaniem do praktyk, które są sprzeczne z zasadami moralności chrześcijańskiej" – napisał w ubiegłym roku w specjalnym oświadczeniu.
Niewykluczone, że i w tym roku Kościół zajmie stanowisko w tej sprawie. Organizatorzy protestami się nie zniechęcają. Poznań jest miastem tolerancji. Musimy to pokazać – mówią członkowie Federacji Anarchistycznej.
Tomasz Cylka