Marsz Niepodległości przeszedł ulicami Warszawy
Marsz Niepodległości wszedł na błonia Stadionu Narodowego. Manifestacja przebiega spokojnie, nie ma sygnałów o poszkodowanych czy rannych - wynika z informacji centrum zarządzania kryzysowego miasta.
Po 1,5 godziny od wyruszenia z ronda Dmowskiego w Centrum czoło Marszu doszło na błonia Stadionu Narodowego, gdzie rozpoczął się wiec. Manifestanci nieśli m.in. hasła "Wolimy kotleta od Mahometa" ze zdjęciem schabowego i skandowali "Nie islamska, nie laicka, tylko Polska katolicka", "Nadchodzi Marsz Niepodległości" i "Polska, biało-czerwoni i "Tak świętują Polacy".
Dyrektor stołecznego Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor powiedziała PAP, że manifestacja przebiega spokojnie - jedynym zastrzeżeniem była duża ilość materiałów pirotechnicznych, które zrzucano m.in. na wyłączoną z ruchu Wisłostradę.
- Nie mamy sygnałów o żadnych osobach poszkodowanych czy rannych - powiedziała PAP Gawor.
Z relacji dziennikarzy PAP wynika, że manifestacja przebiega spokojnie, choć w trakcie przemarszu dochodziło do drobnych incydentów, m.in. po przejściu przez most Poniatowskiego grupa agresywnych, zamaskowanych ludzi wybiegła na czoło manifestacji, kiedy jednak marsz skręcił, zdezorientowani, schowali się w tłumie. Organizatorzy kilka razy wzywali do nieużywania środków pirotechnicznych. Race, petardy odpalane były od samego początku.
Po praskiej stronie Wisły przy torach kolejowych wzdłuż ogrodzenia stadionu kilka osób wznosiło wulgarne okrzyki przeciw policji, rzucili też kilka petard i butelki. Sytuację próbowała opanować straż Marszu. Po chwili na ul. Siwca było już spokojnie.
Według służb porządkowych w manifestacji bierze udział co najmniej 35 tys. osób, według organizatorów nawet 100 tys. Na błoniach Stadionu Narodowego jest postawiona scena, odbędzie się tam wiec i koncert na zakończenie marszu.
Ulice w centrum miasta są już odblokowane, przywrócono ruch samochodów i komunikacji miejskiej na Marszałkowskiej części Al. Jerozolimskich do ronda de Gaule'a.
Gdy ok. godziny 15 czoło marszu przeszło przez most Poniatowskiego, końcówka znajdowała się jeszcze na wysokości Muzeum Narodowego po lewej stronie Wisły. Manifestanci skandowali m.in. "Polacy to my, to my", "Zbrodnie UPA pamiętamy", "Wielka Polska katolicka" i "Armia Krajowa! Niech żyje Armia Krajowa!".
Z relacji dziennikarzy PAP wynika, że manifestacja przebiega spokojnie. Doszło do kilku drobnych incydentów - m.in. uczestniczy marszu pobiło się między sobą na skrzyżowaniu Al. Jerozolimskich i Brackiej. Do szarpanin dochodziło też na moście Poniatowskiego.
Rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Mrozek powiedział PAP, że przebiega spokojnie. Łodzie policyjne zabezpieczały też Wisłę wzdłuż mostu. Wzdłuż trasy w bocznych ulicach rozmieszczone były policyjne siły.
Również Krzysztof Bosak ze stowarzyszenia Marsz Niepodległości powiedział PAP, że marsz odbywa się spokojnie, była kilkuminutowa przerwa przed wejściem na most Poniatowskiego. Dodał, że właściwie nie widać grup "zamaskowanych zadymiarzy", a straż marszu, zdaniem Bosaka, kontroluje sytuację.
Dodał, że nie widać policji na moście Poniatowskiego. "Wszystko wydaje się pod kontrolą" - powiedział. - Być może będzie to pierwszy marsz w historii, który przejdzie spokojnie - powiedział Bosak.
Według służb porządkowych w manifestacji bierze udział co najmniej 25 tys. osób, według organizatorów nawet 100 tys. Na błoniach Stadionu Narodowego jest postawiona scena, odbędzie się tam koncert na zakończenie marszu.
Wał Miedzeszyński jest nieprzejezdny, otwarto ruch na Marszałkowskiej i części Al.
W manifestacji według służb porządkowych - policja w tym momencie nie potwierdza tych informacji - bierze udział ponad 25 tys. osób, organizatorzy mówią nawet o 50 tys. Skandują "Bóg, honor i Ojczyzna", "Nadchodzi Marsz Niepodległości" i "To my, Polacy". Marsz ruszył z okrzykiem "Czołem Wielkiej Polsce". Słychać też hasła: "Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela wolność nam zabiera", "Spieszmy się rozliczać komunistów...", "Polska tylko dla Polaków".
Manifestanci nieśli wiele biało-czerwonych flag. Jedną rozwiesili na warszawskiej palmie.
Poza kolumną Marszu szła grupa agresywnych, częściowo zamaskowanych osób. Doszło do drobniejszych incydentów - m.in. kilku uczestników Marszu pobiło się między sobą na skrzyżowaniu Al. Jerozolimskich i Brackiej.
Manifestację oprócz policji zabezpiecza też straż Marszu Niepodległości.
Na czas przejścia przez most, wstrzymany jest ruch samochodów na fragmencie Wisłostrady. Jak mówi rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk, również zamknięte dla ruchu są już Wybrzeże Szczecińskie.
"Polska wolna od islamu"
Przed rozpoczęciem część uczestników odpaliła race, raz po raz słychać wybuchające petardy. Ludzie zebrali się nie tylko na rondzie Dmowskiego, ale też na placu Defilad. Tłum skandował "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę" i "Czołem wielkiej Polsce", "Polska wolna od islamu". Przy rotundzie PKO znajduje się nagłośnienie, z którego nadawano m.in. pieśni patriotyczne.
Wielu zgromadzonych ma biało-czerwone flagi, szaliki lub opaski. Są też flagi z Falangą i Mieczykiem Chrobrego. Na czele Marszu na wysokości Kruczej ustawiła się kolumna kilkudziesięciu motocyklistów. W pierwszej linii manifestanci niosą transparent z hasłem marszu.
Uczestnicy przynieśli flagi narodowe, emblematy klubów piłkarskich, flagi ze znakiem Falangi i z przekreślonym sierpem i młotem. Według służb porządkowych w marszu uczestniczy obecnie ok. 25 tys. osób.
Trasa Marszu wiedzie al. Jerozolimskimi na most Poniatowskiego. Po drugiej stronie Wisły demonstranci mają zejść na Wał Miedzeszyński i Wybrzeże Szczecińskie i dotrzeć ulicą Ryszarda Siwca na błonia Stadionu Narodowego, gdzie odbędzie się wiec na zakończenie. Jego rozpoczęcie organizatorzy planują na godz. 16.30.
W konstytucji jako suweren jest wymieniony naród - mówił przed wyruszeniem marszu prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz. Członkowie Stowarzyszenie są zawiązani z partią Ruch Narodowy.
Tegoroczne hasło, jak mówili organizatorzy, jest związane z "zalewem nielegalnych imigrantów, którzy kołaczą do drzwi Europy". "Polskojęzyczny rząd zdecydował się na przyjęcie tychże imigrantów. Uważamy, że to jest zły kierunek" - mówił Tumanowicz gdy przed miesiącem rejestrował marsz w stołecznym ratuszu.
Marsz ma swoją służbę porządkową - Straż Marszu Niepodległości. Według Tumanowicza będzie ona liczyła kilkuset członków.
- Mamy deklarację organizatora, że to będzie bardzo spokojny marsz, jakiego jeszcze nie było - mówiła we wtorek szefowa stołecznego biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Ewa Gawor.
Przed rokiem policjanci zatrzymali 199 osób (spośród 276 doprowadzonych na komisariaty) - głównie chuliganów, którzy brali udział w burdach, do których doszło pod koniec marszu w okolicach Stadionu Narodowego. Tam grupa kilkuset osób oddzieliła się od pochodu i zaatakowała policję. Do drobnych incydentów dochodziło jednak od początku demonstracji. W trakcie burd bojówkarze rzucali w stronę policjantów kostką brukową, butelkami z benzyną, racami, petardami i drzewcami flag.
W 2014 r. poszkodowanych zostało 51 policjantów, z których 44 trafiło do szpitala. Rany odniosły też 24 osoby cywilne. Policja użyła broni gładkolufowej i armatek wodnych. Manifestację zabezpieczali policjanci z Warszawy i kilka tysięcy funkcjonariuszy z innych komend wojewódzkich. Według policji w 2014 r. w marszu uczestniczyło 30 tys. osób, organizatorzy mówili nawet o 100 tys.
W latach 2010-11 Marsz Niepodległości próbowały blokować środowiska uważające narodowców za faszystów. W 2012 r. demonstracja "Faszyzm nie przejdzie" odbyła się 11 listopada, ale w innej części stolicy. Od 2013 r. przeciwnicy Marszu Niepodległości demonstrują w okolicach 9 listopada, kiedy przypada Międzynarodowy Dzień Walki z Faszyzmem i Antysemityzmem, ustanowionym w rocznicę Nocy Kryształowej - pogromów Żydów w hitlerowskich Niemczech w 1938 r. W tym roku demonstracja pod hasłem "Solidarność zamiast nacjonalizmu" odbyła się w ostatnią sobotę.