Mariusz Łapiński: nie wierzę "Rzeczpospolitej"

Mariusz Łapiński (RadioZet)

Obraz
© (RadioZet)

Wczoraj „Rzeczpospolita” napisała o aferze korupcyjnej - pana były szef gabinetu politycznego złożył korupcyjną propozycję firmie farmaceutycznej. Powiedział pan Radiu Zet, że poziom „Rzeczpospolitej”... Przepraszam bardzo, to napisała „Rzeczpospolita”, że złożył, natomiast, czy złożył, to dopiero wykaże to postępowanie. Powiedział pan, że poziom „Rzeczpospolitej” sięgnął bruku i że to jest prowokacja. To jaka jest prowokacja? Oczywiście, że tak. Jak pani popatrzy, ten artykuł nie zawiera praktycznie nic w sobie. Nie ma nazwy firmy, nazwiska osoby, która miałaby taką propozycję otrzymać. Ja myślę, że - tak jak mówię - jestem pewien, wpisuję się w pewien scenariusz na tym etapie, a mianowicie, rzucić błotem, a później pisze się i dodaje się kolejną aferę, żeby budować całą grupę afer, że SLD jest w tej chwili partią o nieczystych rękach. I dlatego mówię, że cała ta afera, która tu jest opisana, jest bzdurą, a nie aferą. I myślę, że wyjdzie to w najbliższym czasie w postępowaniu Agencji Bezpieczeństwa
Wewnętrznego. A czy pana były szef gabinetu politycznego, Waldemar Deszczyński, powinien chodzić na spotkania biznesowe? Powiem pani tak, że szef gabinetu politycznego jest osobą, która musi rozpoznawać zagrożenia i problemy, które są - w tym przypadku w ochronie zdrowia. A więc musi się spotykać. Spotykał się z rektorami i dyrektorami szpitali, przedstawicielami samorządów, przedstawicielami firm farmaceutycznych i przemysłu funkcjonującego w ochronie zdrowia, po to żeby rozpoznać problemy, jakie są. I z tego powodu nie widzę w tym nic nagannego. Ale sam pan Deszczyński uznał, że jest to naganne. Mówi tak „Rzeczpospolitej”: „Poprosił mnie o to mój przyjaciel, trudno mówić o jakimkolwiek spotkaniu biznesowym”. Chyba nie powinno się tak robić - pyta dziennikarz. Na co były szef gabinetu odpowiada: „Wiem, popełniłem mnóstwo błędów”. Myślę, że wynika to z tego, że to spotkanie nie miało być może takiego charakteru, o którym mówi rozpoznanie, ponieważ z tego, co wiem, pan dyrektor Deszczyński został zaproszony
na to spotkanie i nie wiedział, jak będzie przebiegało i o czym będzie ta rozmowa. W związku z tym pewnie był zaskoczony, że na takie spotkanie trafił. Uznał za to, że jest to niestosowne. I tu się z tym zgadzam. To mógł wyjść, to mógł wyjść z tego spotkania. Wie pani, trudno, najpierw się rozmawia. Ja już nie będę dyskutował na ten temat, bo nie uczestniczyłem w tym spotkaniu, nie wiedziałem o tym spotkaniu, jak i o wielu innych spotkaniach pana dyrektora Deszczyńskiego. A minister Aleksander Nauman mówi tak: Waldemar Deszczyński był nieuprawniony do tego typu spotkań, to nie jest rola szefa gabinetu politycznego. Pan minister Nauman nieco inaczej odpowiedział „Rzeczpospolitej” w czasie wywiadu z panią Solecką, natomiast myślę, że takie przedstawienie sprawy to jest nadinterpretacja pani Soleckiej. Nie zauważyłam dzisiaj sprostowania pana Naumana. Być może się pojawi w najbliższym czasie. Czyli wierzy pan w uczciwość swojego szefa gabinetu politycznego? Wierzę, że w tym przypadku nie było żadnej propozycji
korupcyjnej. Ale jak pan myśli, czy prowokację sprokurowała firma farmaceutyczna, czy „Rzeczpospolita”? Trudno mi jest to określić, myślę, że to się wyjaśni w najbliższym czasie. Podejrzewam przede wszystkim „Rzeczpospolitą”, bo ta gazeta mnie od dawna nie lubiła, pisała bardzo złe artykuły, tendencyjne i w wielu przypadkach kłamliwe - w związku z tym nie dawałem satysfakcji prostując to... To znaczy w wielu przypadkach prostowaliśmy, ale nie tak, żeby się specjalnie czepiać, bo uznałem, że ta gazeta nie jest warta tego, żeby się w ogóle nią zajmować i na jej temat rozmawiać. A może pan powiedzieć, dlaczego tą prowokacją zajmuje się prokuratura, zajmuje się nią Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Na moją prośbę. Wczoraj rano zgłosiłem się do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i poprosiłem o zajęcie się tą sprawą z racji tego, bo uważam, że jest to prowokacja. Jeśli chodzi o wszystkie nasze działania, które prowadziliśmy w przypadku sprawy leków, to zdaliśmy sobie sprawę, że jeżeli naruszamy interesy na
miliardy złotych firm farmaceutycznych, to możemy się spotykać z różnego rodzaju prowokacjami. W związku z tym poprosiłem, od samego początku, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego nad naszą działalnością... Wczoraj rano pan poprosił o to. Tak, oczywiście, złożyłem oficjalnie pismo w prokuraturze i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zajęła się tą sprawą. W prokuraturze czy w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego? W Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ponieważ z nią współpracowałem od dawna i po moich wystąpieniach toczy się postępowanie przeciwko kilkunastu firmom farmaceutycznym. Właśnie w związku z tym, tak jak mówię: z nimi współpracowałem, do nich się zwróciłem, żeby wyjaśnić tę sprawę - bo traktuję tę sprawę jako kolejną prowokację. Czyli też złożył pan doniesienie do prokuratury? Nie, do prokuratury nie złożyłem doniesienia, tylko do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, tam też są prokuratorzy, którzy się sprawą zajmą. To dlaczego szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Andrzej Barcikowski mówi, że od
dwóch miesięcy - tak mówi „Rzeczpospolitej” - Agencja zajmuje się badaniem rynku farmaceutycznego? Mieliśmy sygnały o nieprawidłowościach, sprawa Deszczyńskiego jest jednym z wątków sprawy. Myślę, że także ja o tym mówiłem wcześniej na spotkaniach także z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prosiłem, ponieważ ta sprawa od długiego czasu... Ale o co pan prosił? Żeby zająć się sprawą Deszczyńskiego? Tak, żeby w ogóle się zająć sprawami całej afery czy też otoczki, bo pojawiła się nagle informacja, że pan minister Nauman - o czym głośno mówi pan minister Balicki - jest w jakiś niejasny sposób zamieszany w sprawy leków, nie ma do niego zaufania. Tak więc w związku z tym prosiłem też Agencję, żeby sprawdziła tę sprawę, czy rzeczywiście... I okazało się, że - jak się wypowiedział wczoraj minister Balicki - to o to chodziło dokładnie, dokładnie o tę sprawę. I myślę, że w tej chwili się wyjaśni, przesłucha się pana ministra Balickiego, jaką miał wiedzę na temat tej sprawy - wyjaśni się to po prostu. A przesłucha
się też pana Aleksandra Naumana, skąd się wzięły pogłoski? Oczywiście, pewnie się przesłucha mnie i Aleksandra Naumana. Ja bardzo chętnie udzielę wszelkich informacji, które wiem na ten temat, natomiast... Ale już pan chyba był przesłuchany, skoro pan mówi, że sam pan zainteresował Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego tą sprawą. Wie pani, przesłuchanie to są pewne procedury zgodne z obowiązującymi przepisami prawnymi. Ja po prostu spotkałem się, przekazałem swoje wystąpienie i powiedziałem mniej więcej, o co chodzi, no i tym zajęła się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ale czy pan to zrobił wczoraj, czy dwa miesiące temu, bo jakoś tak nie mogę... W Agencji Bezpieczeństwa wczoraj zrobiłem wystąpienie, ponieważ nie znałem całej tej sprawy, żeby dokładnie tę sprawę zbadać. Natomiast wcześniej mówiłem o takich niejasnościach. Ale poszedł pan do szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Do wiceszefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ale z szefem też rozmawiałem na ten temat. To proszę powiedzieć, dlaczego
Agencja się zajmuje sprawą pana Deszczyńskiego, czy pan też wcześniej opowiadał o panu Deszczyńskim, że są niejasne pogłoski na jego temat? Agencja się zajmuje sprawą dotyczącą całej części, między innymi, działalności w Ministerstwie Zdrowia pana Deszczyńskiego. Cała ta sprawa, jak widać, dotyczy okresu, kiedy on był dyrektorem gabinetu politycznego - w związku z tym Agencja zajęła się wtedy także panem dyrektorem Deszczyńskim. Czyli to nie jest prowokacja „Rzeczypospolitej”, skoro coś jest na rzeczy i Agencja się zajmuje, przecież Agencja nie zajmowałaby się błahymi sprawami? Być może nie jest to prowokacja, być może jest to prowokacja firmy farmaceutycznej, tego nie wiem. Mówię, że to jest prowokacja albo gazety, albo firmy farmaceutycznej. Nie jestem od tego, aby w tej chwili tę sprawę rozstrzygać, są do tego odpowiednie służby, które już prowadzą postępowania. A ja tak się zastanawiam, Panie Pośle, czy pan nie powinien poczekać do końca aż sprawa zostanie wyjaśniona, a nie wierzyć w czystość swojego
szefa gabinetu. Ja po prostu nie wierzę w „Rzeczpospolitą” i w czystość „Rzeczpospolitej” i mówię o tym głośno. Nie wierzę tej gazecie, nie wierzyłem i nie będę wierzył, bo to jest gazeta, która pisze na żenująco niskim poziomie. A co to znaczy na „żenująco niskim poziomie”? Po prostu, tak jak mówię, nie mając żadnych praktycznie dokumentów obrzuca ludzi błotem, a następnie robi z tego wielkie afery. I wie pani, że doszło już do czegoś bardzo złego. Mianowicie wy, jako czwarta władza, przekroczyliście pewne granice, wy waszą działalnością zagrażacie już bezpieczeństwu państwa demokratycznego. Ponieważ ten dziki atak, który jest dzisiaj na struktury demokratyczne, na rząd, na parlament, w waszym wykonaniu prowadzi do gwałtownej utraty zaufania wśród społeczeństwa. I ja myślę, że... A dlaczego społeczeństwo ma takie niskie zaufanie do rządu i ma takie niskie zaufanie do Sejmu? Jest to wasza działalność w dużej mierze, wasza działalność. Czyli rząd jest bardzo dobry i Sejm jest bardzo dobry, tylko wina...
Uważam ten rząd za bardzo dobry, pana premiera Millera uważam za bardzo dobrego, natomiast wy po prostu atakujecie w sposób, uważam, nieuprawniony. Ja się z tym spotkałem sam, mogę to udowodnić, bo mam dokumenty. Może mi pan opowiedzieć o tym „dzikim ataku” tej czwartej władzy? Oczywiście, bardzo proste. Walczycie o ustawę o radiofonii i telewizji i dlatego atakujecie rząd, bo chcecie po prostu utrącić tę ustawę, ponieważ ta ustawa ogranicza wasze wpływy finansowe. A wy się utrzymujecie z reklam i walczycie o to, żeby mieć jak najwięcej - żeby pani jako dziennikarka mogła zarabiać nie trzydzieści tysięcy, tylko sześćdziesiąt tysięcy złotych. I dlatego chcecie... Przypomnę panu, że telewizja publiczna też się utrzymuje z reklam. Nie utrzymuje się z reklam? Ale także z abonamentu. Dlatego chcecie... No właśnie, z abonamentu. ...zabrać pieniądze z telewizji publicznej, żebyście to wy mogli te pieniądze uzyskiwać z reklam. I o to się toczy wojna - o pieniądze w tej sprawie. Czyli chodzi o pieniądze, tak? Według
mnie, tak. I dlatego czwarta władza chce zniszczyć premiera Leszka Millera? Nie tylko premiera, ale parlament, struktury demokratyczne państwa. Myślę, że pewne granice zostały przekroczone i w związku z tym uważam, że trzeba się bardzo poważnie zająć zmianą prawa prasowego w Polsce. Czyli co należy zrobić? Wprowadzić rozwiązania, które są we Francji czy też w Stanach Zjednoczonych. Jeżeli ktoś napisał nieprawdę, dziennikarz, to tę sprawę sąd powinien szybko rozstrzygnąć. Ale sądy rozstrzygają, przecież zawsze można złożyć zaskarżenie do sądu. To trwa trzy lata albo dłużej. Ale to już wina ministra sprawiedliwości, że tak się toczy wszystko w sądach. Ale właśnie o to chodzi, żeby te sprawy były szybko rozstrzygane. Myśli pan, że powinny być przyspieszone procesy wobec dziennikarzy? Nie, ja uważam, że po prostu powinien być na przykład okres pół roku rozstrzygnięcia takiej sprawy. I jeżeli dziennikarz napisał nieprawdę, to żeby wpłacił na przykład wielotysięczne odszkodowania za to, że naruszył czyjeś dobra
osobiste. Dzisiaj można każdego opluć, obrzucić błotem, a później się pojawi, jak się wyjaśni, małe sprostowanie gdzieś na ostatniej stronie. Myśli pan, że sprawa Rywina to też jest właśnie element obrzucania błotem? Wie pani, każdy ma swoje własne hipotezy - i nie można wykluczyć takiej hipotezy. Każdy przedstawia hipotezę, że ta cała sprawa jest prowokacją mediów prywatnych przeciwko ustawie o radiofonii i telewizji. Takiej hipotezy też nie można wykluczyć. I być może, uważam, tą hipotezą też należałoby się zająć i sprawdzić. A czy powiedział pan o tym szefowi Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Nie rozmawiałem na temat mediów. Szkoda, bo pan ma taką dużą wiedzę, na przykład na temat moich zarobków... Czytałem we „Wprost”, zdaje się, na temat pani zarobków. Nie, we „Wprost” nie było na temat moich zarobków. To gdzie? Jakiś czas temu gdzieś to pokazywano. Chyba nie, proszę pana. To może w „Przeglądzie”? Nie. To tak jak ja czytałam na temat tego, że pan uderzył samochodem w inny samochód - to mniej więcej
są takie historie. Tak... To wie pani, znajdę ten artykuł i pani przekażę. Dobrze. Co należy zrobić z czwartą władzą? Należy po prostu wprowadzić pewne ograniczenia. Żeby było tak, że jeżeli ktoś kłamie, używa mediów do walki politycznej - wykorzystując na przykład dziennikarzy - to żeby były później tego konsekwencje. I jeżeli jest stwierdzone, że jest to nieprawda, co ktoś napisał, to żeby ta osoba, ten dziennikarz czy ta gazeta, poniosła konsekwencje. A proszę powiedzieć, czy telewizja publiczna też walczy z rządem i z parlamentem, czy nie? Czasami mam wrażenie, że wykonuje, że tak, ale może w zdecydowanie mniejszym stopniu niż... Ale co wykonuje czasami? Bo jak widzę, że czasami... Tak jak i mnie,. pamiętam, atakowano w sposób zmanipulowany, chociażby pokazując tę sprawę przy lekach, kiedy brało się staruszkę gdzieś - tak zwane human story - i ta staruszka biedna mówiła, że nie będzie żyła, że nie będzie chodziła i tak dalej, i tak dalej, a później pokazywano to w mediach publicznych nie pokazując całego
aspektu sprawy - że obniżyliśmy znacznie ceny leków, że ponad milion złotych zaoszczędziliśmy. Rozumiem, czyli to też jest taki element walki. Oczywiście, nierzetelności. A czy byłoby lepiej politykom bez dziennikarzy, jak pan sądzi, Panie Ministrze? Nie, dziennikarze są bardzo potrzebni, ale rzetelni, uczciwi, którzy kierują się w swoich działaniach, tak jak mówię, odpowiedzialnością za słowo. Dziękuję bardzo, moim gościem był rzetelny, uczciwy poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Mariusz Łapiński.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)