Marek Suski o Bartłomieju Misiewiczu: woda sodowa uderzyła mu do głowy
Nawet jeśli ktoś ma wpływowego patrona, nie może być ponad regułami, o których mówiliśmy, że będą standardami naszego rządu; szef MON Antoni Macierewicz był troszkę zbyt tolerancyjny - powiedział Marek Suski, komentując sprawę Bartłomieja Misiewicza.
Marek Suski ocenił zachowanie Misiewicza jako "uderzenie wody sodowej do głowy". - To jest właśnie nauczka dla nas i przestroga dla wszystkich, którzy chcieliby podążyć tą drogą. To nie jest dobra droga i my nie będziemy tego tolerować - zaznaczył.
Poseł podkreślił, że co prawda PiS stawia na "młodych ludzi, chcemy dawać im szansę, natomiast pan minister w którymś momencie troszkę był zbyt tolerancyjny". - Nawet jeśli ktoś ma wpływowego patrona, to nie może być pond regułami, jakie zapowiedzieliśmy, że będą standardami naszego rządu - podkreślił w TVP Suski. Jego zdaniem grzechem Misiewicza był "brak skromności".
Niby drobne, ale poważne
Wydarzenia z udziałem Misiewicza to dla posła PiS-u "drobne rzeczy", ale jednak "łamanie standardów". - Myśmy obiecaliśmy Polakom, że będzie inaczej, słowa staramy się dotrzymać - podkreślił i powiedział, że Misiewicz "po pierwszym wyskoku" dostał ostrzeżenie, "po drugim było żądanie odejścia". - Dlatego że trafił do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, a miał odejść, została powołana komisja. I ta komisja zakończyła się efektem takim, że pan Misiewicz złożył rezygnację z PiS i nie będzie pełnił żadnej funkcji w administracji publicznej, ani w spółkach skarbu państwa - zaznaczył.
- Samo w sobie to, że ktoś jest rzecznikiem prasowym MON nie jest niczym złym, w wielu ministerstwach często nawet młodsi ludzie zaczynają pracę. Przecież wiek 27 lat, jak w przypadku pana Misiewicza, to nie jest coś takiego, co jest niespotykane i niebywałe - tłumaczył Suski.
- Mogę tylko przeprosić wszystkich państwa za to, że taki przypadek miał miejsce. Ale mogę obiecać, że jeżeli coś takiego się zdarzy, to będzie równie stanowczo potraktowane - zapowiedział poseł. Jak dodał, sytuacja Bartłomieja Misiewicza ma być ostrzeżeniem na przyszłość. Poseł PiS zauważył, że komisja do zbadania stawianych Misiewiczowi zarzutów i okoliczności powoływania go na pełnione funkcje została powołana w środę, a w czwartek zakończyła prace. - To chyba szybko - dodał.
Interweniowała również premier
Poseł był pytany o wnioski, które płyną ze sprawy Misiewicza dla PiS. - Trzeba też swoim patrzeć na ręce - powiedział Suski. - Niewątpliwie szef MON Antoni Macierewicz jest politykiem z bardzo dużym doświadczeniem i wielkim autorytetem, ale to nie może być tak, że ten autorytet jest narażony na szwank i w jakimś sensie nadużyte zostało zaufanie pana ministra przez młodego człowieka - mówił.
Bartłomiej Misiewicz, jeden z najbliższych współpracowników Antoniego Macierewicza, b. rzecznik MON i b. szef jego gabinetu, zrezygnował w czwartek z członkostwa w PiS. "Całkowicie negatywnie" postawę Misiewicza oceniła partyjna komisja zajmująca się jego sprawą, w której zasiadał poseł Suski. Wocenie premier Beaty Szydło Misiewicz nie miał kompetencji,by zajmować stanowiska i funkcje, na które dotychczas był wielokrotnie powoływany.
Bezpośrednim impulsem do powołania komisji ws. Misiewicza były doniesienia prasowe, według których został zatrudniony w państwowej spółce Polska Grupa Zbrojeniowa, gdzie miałby zarabiać 50 tys. zł miesięcznie. Informacjom dotyczącym wysokości wynagrodzenia zaprzeczał rzecznik PGZ. W środę wieczoremspółka poinformowała o rozwiązaniu umowy o pracę z Misiewiczemza porozumieniem stron ze skutkiem natychmiastowym. Jak dodano, rozwiązanie umowy nastąpiło na wniosek Misiewicza, "któremu nie przysługuje odprawa"