Beata Szydło negatywnie o Misiewiczu. Rzecznik rządu: nie miał kompetencji, ale nie złamał prawa
W ocenie premier Beaty Szydło Bartłomiej Misiewicz nie ma kompetencji do tego, by zajmować stanowiska i funkcje, na które dotychczas był wielokrotnie powoływany - oświadczył rzecznik rządu. Rafał Bochenek dodał, że Misiewicz nie może nadal być zatrudniony w MON ani w żadnej instytucji, która podlega rządowi.
13.04.2017 | aktual.: 30.03.2022 11:30
- W Prawie i Sprawiedliwości oraz w rządzie Beaty Szydło nigdy nie będzie zgody na zachowania, które naruszają zasady i wartości, którym od zawsze hołdujemy - powiedział rzecznik rządu w Krakowie.
- Pani premier Beata Szydło, podzielającstanowisko komisji Prawa i Sprawiedliwości, uważa, iż pan Bartłomiej Misiewicz nie ma kompetencji do tego, by zajmować stanowiska i funkcje, na które dotychczas był wielokrotnie powoływany - podkreślił.
- Dlatego pani premier Beata Szydło uważa, i wielokrotnie to podnosiła, iż pan Bartłomiej Misiewicz nie może nadal być zatrudniony w MON ani w żadnej instytucji, która podlega rządowi - zaznaczył Bochenek i dodał, że jego zachowanie było "naganne, wymaga potępienia, natomiast na pewno nie było w nim żadnego złamania przepisów prawa w przeciwieństwie do tego, co robili nasi poprzednicy".
Misiewicz był wzburzony
Sam zainteresowany wemocjonalnym wystąpieniu stwierdził, że w mediach pojawiało się wiele nieprawdziwych treści na jego temat.Misiewicz został w czwartek przesłuchany przez komisję powołaną do sprawy zbadania stawianych mu zarzutów i, nie czekając na jej decyzję,zrezygnował z członkostwa w partii.
Wiadomość o zarobkach poraziła wszystkich
W środę "Rzeczpospolita" oraz "Fakt" podały informację o rzekomych zarobkach Misiewicza w PGZ. Według gazet miał otrzymywać 50 tys. zł miesięcznie za pracę na stanowisku pełnomocnika zarządu ds. komunikacji w PGZ i mógł liczyć na służbowy samochód.
Rzecznika PiS podkreśliła na środowej konferencji prasowej, że celem powołanej w PiS komisji jest zbadanie zarzutów stawianych wobec Misiewicza oraz okoliczności jego zatrudnienia. Zawieszenie Misiewicza w prawach członka PiS zapowiedział na wcześniejszym środowym briefingu prasowym prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Głos zabrał prezes partii
- Chciałbym powiedzieć kilka słów w tej bulwersującej sprawie, która dzisiaj znalazła się w mediach. Chodzi o pana Misiewicza. Otóż, zaraz po przybyciu do siedziby partii, a prosto stąd, jadę do siedziby partii, podpiszę decyzję o jego zawieszeniu w prawach członka partii - powiedział wówczas Kaczyński. Zapowiedział także, że zdecydował "o powołaniu komisji PiS ds. zbadania całej tej sprawy, zarówno tego ostatniego wydarzenia, jak i tych poprzednich".
Szef PiS zaznaczył, że "w okresie pomiędzy posiedzeniami Komitetu Politycznego, prezes partii w Prawie i Sprawiedliwości wypełnia funkcje Komitetu". - Mam więc prawo powołać taką komisję i z tego prawa mam właśnie zamiar skorzystać - dodał.
Kaczyński wyraził nadzieję, że komisja będzie działała szybko, chociaż - jak zastrzegł - "oczywiście troszkę czasu to zajmie". - Wtedy wyjaśnimy wszystkie szczegóły tych wszystkich wydarzeń, które tak bulwersowały opinię publiczną w ciągu ostatnich miesięcy - dodał.
Co na to Misiewicz?
Sam Misiewicz szybko odniósł się do doniesień o jego zarobkach. "Pisanie głupot i kłamstw powinno być z automatu karane. Dyskusja z brukowcami, które podają nieprawdę jest bez sensu" - napisał.
W rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press dodał coś jeszcze. - Kłamstw nie komentuję. Jestem przed rozmową z prawnikiem - zapowiedział Misiewicz, prowokując do przypuszczeń, że może wytoczyć proces. - Niczego dla mnie specjalnie nie utworzono - skomentował.
Oświadczenie ws. zarobków Misiewicza
Rzecznik PGZ Łukasz Prus stwierdził, że nie jest prawdą, iż miesięczne wynagrodzenie Misiewicza wynosi 50 tys. zł. Według niego wynagrodzenie żadnego z pełnomocników zarządu spółki nie sięga tej kwoty. Misiewicz już pracował w PGZ; 31 sierpnia 2016 r. został powołany w skład jej rady nadzorczej. Po aferze z ponownym zatrudnieniem Grupa nie chciała podać wysokości jego faktycznych zarobków.
"W odpowiedzi na nieprawdziwe publikacje medialne Polska Grupa Zbrojeniowa S.A. informuje, że nie jest prawdą, iż miesięczne wynagrodzenie pana Bartłomieja Misiewicza w PGZ S.A. wynosi 50 tys. zł.
Należy jednocześnie podkreślić, że wynagrodzenie żadnego z pełnomocników zarządu PGZ S.A. nie sięga tej kwoty. Jeszcze dzisiaj Polska Grupa Zbrojeniowa S.A. wystosuje oświadczenie, dotyczące zatrudnienia pana Bartłomieja Misiewicza w Spółce. Oświadczenie to zostanie przekazane przedstawicielom mediów, a także opublikowane na stronie internetowej PGZ S.A.".
Poza tym w środę po południurozwiązano już umowę z Misiewiczem.