Marek Jurek: chciałbym żeby w LPR zwyciężył nurt odpowiedzialności narodowej
Jeżeli w Lidze Polskich Rodzin zwycięży nurt ultraopozycji, nurt kontestacji, wyboru opozycji po to, żeby właśnie w sposób nieograniczony móc krytykować wszystko i wszystkich, a najbardziej tych, którzy stoją najbliżej, tylko za to, że przyjmują odpowiedzialność za rządzenie, to nie będzie to chyba dobre wyjście dla Ligi. Mam nadzieję, że nurt rzeczywistej odpowiedzialności narodowej zwycięży w Lidze. A jeżeli nie, to będziemy obserwować, jakie będą konsekwencje tych różnic opinii - powiedział marszałek Sejmu Marek Jurek w "Sygnałach Dnia".
Sygnały Dnia: Jakie znaczenie dla sukcesu ewentualnych rozmów o wspólnej koalicji mają takie wypowiadane opinie, że Samoobrona otrzymuje 3 resorty, no to skoro Samoobrona 3, to PSL 2, bo co to znaczy mieć tylko 1 ministerstwo? No to jak PSL mówi 2, to Samoobrona: to my co najmniej cztery.
Marek Jurek: myślę, że zasada proporcjonalnego rozdziału odpowiedzialności za rząd jest zasadą powszechnie przyjętą w demokracjach. Każdy człowiek przygotowany do pracy publicznej, obojętne, czy to jest podejmowanie decyzji, czy komentowanie życia publicznego, wie o tym, że tak się tworzy rządy – na zasadzie proporcjonalnej reprezentacji albo na zasadzie jakichś zwyczajów. Kiedy w Niemczech powstaje rząd, to w zasadzie z góry przyjmuje się, że wicekanclerz zostaje ministrem spraw zagranicznych, bo taki jest zwyczaj. Wyjątkowo można od niego odejść, ale uważa się, że to jest sprawa załatwiona, bo taki jest zwyczaj. Również zwyczajem, który usprawnił demokrację, jest to, że poszczególne ugrupowania są proporcjonalnie reprezentowane w rządzie stosownie do siły, którą wnoszą do tworzenia większości parlamentarnej. Więc tutaj nie ma niczego dziwnego ani zaskakującego. Bo według jakiego kryterium to trzeba wybrać? Można by stworzyć rządy półparlamentarne...
Może według kryterium kompetencji, panie marszałku? Że partia mniejsza ma bardziej kompetentnych polityków na funkcje ministerialne.
- Jasne, można stworzyć rządy półparlamentarne i półdemokratyczne. Na przykład Jan Rokita swego czasu proponował rząd autorski, że jeżeli dostanie duże poparcie, to on sam sobie wybierze ministrów i nie będzie się z nikim liczył, kogo do rządu powołuje, ale jakoś Polakom się ten pomysł nie spodobał. W takim pomyśle, że jakiś człowiek, którego chwilowo uzna się za kompetentnego, dobierze sobie dowolnie współpracowników, kryje się ogromne ryzyko...
Do których ma zaufanie.
- ...tego, że nad takim rządem społeczeństwo nie będzie miało żadnej kontroli.
Ale nad tym, który powstaje, będzie miało?
- Ma poprzez parlament i poprzez wybory, których dokonało, i poprzez decyzję podjętą przez parlament, żeby wyborów nie robić, zgodnie zresztą z nastrojami dużej części społeczeństwa.
PSL podobno zgłosił propozycję wzmocnienia uprawnień prezydium sejmu kosztem pozycji marszałka sejmu jako jeden z warunków wejścia do koalicji. Słyszał pan o tej propozycji?
- To jest nawet taki projekt zmiany regulaminów, który jeżeli będzie podtrzymywany, to trzeba będzie go rozpatrzyć w najbliższych tygodniach, chyba że zostanie wycofany. Jest projekt kolegializacji zarządzania sejmem z tym, że on budzi różnego rodzaju wątpliwości, wątpliwości konstytucyjne polegające na tym, że Konstytucja przyjmuje tzw. monokratyczną zasadę kierowania parlamentem, tzn. parlament decyduje się na wybór marszałka i powierza mu odpowiedzialność za koordynację prac sejmu. W wielu krajach tak to funkcjonuje i takie rozstrzygnięcie podjęła polska Konstytucja. I po drugie to jest kwestia już taka czysto logiczna, czysto demokratyczna. Prezydium sejmu jest ciałem koordynującym, a nie reprezentatywnym. W prezydium sejmu klub, który posiada poparcie kilku milionów wyborców, posiada taką samą reprezentację, jak klub, który posiada poparcie niespełna miliona wyborców, więc ci, którzy mają 25 mandatów w sejmie, mają tak samo 1 miejsce, bo tak dla dobrej koordynacji prac się zgodziliśmy, jak ci, którzy
mają 160 miejsc w sejmie. Więc pomysł, żeby w ten sposób ważyć głosy, wydaje się mało przekonujący, chociaż z drugiej strony można powiedzieć, że nieprzypadkowo zostaje sformowany przez najmniejszy klub w parlamencie.
No właśnie, ale może to nie będzie najmniejszy klub w parlamencie. Jak pan sądzi, Liga Polskich Rodzin, klub Ligi utrzyma się w tej postaci, jak dotychczas?
- Zobaczymy, życzę, żeby się utrzymał, żeby w Lidze zwyciężył nurt konstruktywny, nurt solidarnej pracy z rządem, z całą prawicą dla budowania Polski solidarności społecznej. Szanse na to stwarza udział w rządzie Marcinkiewicza, współpraca z Prawem i Sprawiedliwością. Ale jeżeli w Lidze zwycięży nurt ultraopozycji, nurt kontestacji, wyboru opozycji po to, żeby właśnie w sposób nieograniczony móc krytykować wszystko i wszystkich, a najbardziej tych, którzy stoją najbliżej, tylko za to, że przyjmują odpowiedzialność za rządzenie, to nie będzie to chyba dobre wyjście dla Ligi. I mam nadzieję, że ten pierwszy nurt – takiej rzeczywistej odpowiedzialności narodowej – zwycięży w Lidze. A jeżeli nie, to będziemy obserwować, jakie będą konsekwencje tych różnic opinii.