Marek Borowski: bezpieczeństwo musi być pełne
Myślę przede wszystkim o sprzęcie. Nie chodzi o to, by wydawać jakieś straszliwe pieniądze, ale (...) bezpieczeństwo musi być pełne, natomiast minimum sprzętu, który gwarantuje to bezpieczeństwo, musi być na stanie. Niestety, w tych decyzjach pewną rolę, a nawet sporą, odgrywają różnego rodzaju głosy. Może te dyskusje już się skończą - powiedział marszałek Sejmu, Marek Borowski, gość Sygnałów Dnia.
Sygnały Dnia: Panie marszałku, czym pan lata służbowo?
Marek Borowski: Ja dosyć rzadko latam, ale jeżeli latam, to tym sprzętem, który jest, to znaczy albo samolotami rejsowymi, albo tzw. specjalnymi. Zdarza się i helikopter, i samolot JAK.
Sygnały Dnia: Ale do tej pory nie miał pan żadnych przygód?
Marek Borowski: Nie, na szczęście.
Sygnały Dnia: Kiedy pan usłyszał wczoraj o tym, że doszło do awarii śmigłowca z premierem, jak pan zareagował?
Marek Borowski: Byłem przerażony, muszę powiedzieć, zwłaszcza że pierwsza informacja, którą miałem, to ta, że premier leciał samolotem, nie helikopterem, i że samolot spadł. No, a jak samolot spadnie, to już raczej nie ma szans, przynajmniej są bardzo niewielkie na to, by ktokolwiek wyżył. Chwilę potem było, że helikopter, że żyją, więc już się trochę uspokoiłem. No, ale, oczywiście, pierwsza reakcja — poza zrozumiałą w tej sytuacji troską o życie wszystkich tych, którzy lecieli tym helikopterem, a leciało sporo osób — no to przede wszystkim myśl o sprzęcie. Co tu dużo gadać, to jest temat, który co pewien czas wraca jak bumerang i za każdym razem jest odkładany. Niestety, w tych decyzjach pewną rolę, a nawet sporą, odgrywają różnego rodzaju głosy. Już w tej chwili nie chcę wymieniać ani nikogo oskarżać, bo rzecz nie w tym, że to niepotrzebny wydatek, że to luksus. Może te dyskusje już się skończą. Nie chodzi o to, by wydawać jakieś straszliwe pieniądze na to, ale jednak jakieś minimum bezpieczeństwa…
właściwie bezpieczeństwo musi być pełne, natomiast minimum sprzętu, który gwarantuje to bezpieczeństwo, musi być na stanie.
Sygnały Dnia: Czy miał pan może możliwość rozmawiania z premierem?
Marek Borowski: Tak, tak, ja wczoraj, oczywiście, pojechałem do szpitala. Troszkę odczekałem, bo były badania lekarskie, więc nie należy w tym przeszkadzać. Potem rozmawiałem z premierem, z panią Jakubowską, z niektórymi innymi osobami. Premier, jeśli można w tej sytuacji powiedzieć, że ktoś się czuje dobrze, to można powiedzieć, że dobrze. Jak po prostu się przyjeżdża i się widzi człowieka, który spadł na ziemię w helikopterze, no to jak na tę okoliczność, to można powiedzieć, że premier czuje się dobrze. Był przytomny, rozmawiał, rozmawiał także przez telefon. Ale jak wiadomo, ma uszkodzone kręgi, w związku z tym poruszać się na razie nie może. Rokowania, jak mówią lekarze, są dobre i po pewnym okresie (jeszcze w tej chwili trudno określić, jakim) przebywania w szpitalu będzie mógł, korzystając z gorsetu, poruszać się.
Sygnały Dnia: Za tydzień szczyt w Brukseli. Wyzdrowieje premier?
Marek Borowski: To już jest domena lekarzy, ja nie chcę się wypowiadać. W każdym razie jest to tak na styku, tak bym to określił. Może tak, może nie.
Sygnały Dnia: Tydzień, tak? Rozmawiał pan z lekarzami? Wczoraj była taka informacja, że przynajmniej tydzień może potrwać…
Marek Borowski: Była, że gdzieś około tygodnia, no więc jak widzimy, jest to od czwartku do czwartku albo od piątku do piątku, więc szczyt się zaczyna w piątek.
Sygnały Dnia: Znając premiera Millera, będzie to raczej liczone od czwartku do czwartku.
Marek Borowski: Premier Miller z całą pewnością jest człowiekiem, który chce realizować to, co zaczął i podejrzewam, że będzie starał się ten szpital opuścić. Ale mimo wszystko o tym jednak będą też i decydowali lekarze.