Marcinkiewicz o kulisach przygotowań do expose: "Tuż przed zrobiłem kilka pompek"
We wtorek Mateusz Morawiecki wygłosi expose, w którym ma przedstawić swoje polityczne plany i przekonać parlamentarzystów, że będzie dobrym premierem. O tym, jak wyglądają kulisy przygotowań do takiego wydarzenia opowiedział nam Kazimierz Marcinkiewicz, który był premierem w czasie poprzednich rządów PiS. - Patrzyłem na tych ludzi w Sejmie i myślałem: od nich zależy moja przyszłość - mówi nam.
12.12.2017 | aktual.: 12.12.2017 13:18
Karolina Rogaska: Jak wyglądało przygotowanie treści pańskiego expose?
Kazimierz Marcinkiewicz: Każdy minister pisał swój fragment dotyczący "działki", za którą odpowiadał. To szło potem do zespołu redakcyjnego i na końcu trafiało w moje ręce. Redagowałem to po swojemu, jeśli trafiało się coś, z czym się nie zgadzałem lub było sprzeczne z programem PiS to to wyrzucałem. A, że program PiS znałem bardzo dobrze, bo sam go tworzyłem to trochę rzeczy wyleciało. Dodałem też trochę od siebie, żebym "czuł" to, co mam wygłosić. Gdbym ograniczył się do przytaczania czyichś słów to wyszłoby strasznie sztucznie.
Ile czasu trwało to pisanie, redagowanie?
Kilka dobrych dni. Wszystko musiało być dobrze dopracowane. Chociaż gdyby ktoś dał mi dzień na przygotowanie też bym to udźwignął. Usiadłbym i napisał, bo wiedziałem, co chcę przekazać publiczności.
A czytanie tego tekstu dużo pan ćwiczył? Stawał przed lustrem, jak na filmach i płomiennie wygłaszał przemowę do swojego odbicia?
Parę razy przeczytałem go na głos. Chciałem wiedzieć na co stawiać akcenty, jak to wszystko brzmi. Co do lustra... Robiłem takie rzeczy, ale kilkanaście lat wcześniej, kiedy zostałem wiceministrem edukacji. Takie przećwiczenie, obserwacja jak się wygląda w trakcie mówienia pomaga się nauczyć, jaką postawę przyjmować, jak patrzeć. Potem, z każdym kolejmy wystąpieniem się to utrwala, wyrabia. Ale najpierw warto spędzić te kilkadziesiąt godzin z lustrem, jako jedynym partnerem.
Jak już nadszedł ten dzień to stres bardzo przeszkadzał?
Cóż... Napięcie było spore. Wie pani, stanąłem przed tymi ludzi w Sejmie, patrzyłem na nich i myślałem: od nich zależy moja przyszłość. W dodatku wiedziałem, że jeśli głosowanie pójdzie po mojej myśli to zostanę najważniejszą osobą w państwie. Czasem się o tym zapomina, ale zgodnie z Konstytucją premier jest absolutnym liderem Polski. Ludzie zwykli tak myśleć o prezydencie, a przecież on niewiele może...
Ogromna władza, ale też obciążenie.
Zdecydowanie. I jeszcze przypomnę, że mieliśmy rząd mniejszościowy, musiałem przekonać do mnie opozycję, że dam sobie radę z tą władzą. Mateusz Morawiecki ma jednak nieco łatwiej.
Może łatwiej, ale to wciąż stres. Pan miał na niego jakiś sposób, żeby pana nie sparaliżował?
Mnie ten stres motywował. Ale, oczywiście, chroniłem się przed tym, żeby mnie nie zeżarł. Według mnie najlepszy sposób to aktywność fizyczna. Tuż przed wygłoszeniem expose zrobiłem kilka pompek. Pomogło, dałem radę.