Marciniak: odeszłam, bo nie podobały mi się metody pracy
Była prokurator prowadząca sprawę Rywina Wanda Marciniak zeznała przed komisją śledczą, że nie mogła dalej pracować w prokuraturze, bo nie podobały jej się metody pracy, z którymi zetknęła się w Wydziale II Prokuratury Apelacyjnej. Komisja śledcza odtajniła zeznania Marciniak, która była przesłuchiwana na początku września.
17.09.2003 | aktual.: 17.09.2003 19:36
Jan Rokita (PO) zapytał Marciniak dlaczego uznała, że nie może dalej pracować i dlaczego o tym poinformowała media. "Dlaczego pani nie mogła tam więcej pracować?" - dopytywał. "Bo nie podobały mi się metody pracy - metody pracy, z którymi zetknęłam się w Wydziale II Prokuratury Apelacyjnej, a w szczególności brak niezależności prokuratora prowadzącego sprawę" - odparła Marciniak.
"Sprawę Rywina?" - dociekał Rokita. "Nie, każdą sprawę" - odpowiedziała. Rokita dociekał, na czym ten brak niezależności polegał.
"Generalnie były dwie przyczyny mojego odejścia. Pierwsza - podawana przez prasę i przez moich zwierzchników - to było to, że uważałam, że moja praca nie znajduje uznania w oczach przełożonych, co się wyrażało brakiem wniosku o nominację mnie, podczas gdy na inne osoby będące o wiele krócej w Prokuraturze Apelacyjnej takie wnioski były" - podkreśliła Marciniak.
Jak dodała prokurator, drugą kwestią jest w jej ocenie brak niezależności prokuratora. Podkreśliła, że w jej akurat przypadku przejawiało się to tym, że prowadząc jedno z postępowań w Wydziale II złożyła 2 lipca 2002 r. wniosek o wyłącznie z postępowania. Wyjaśniła, że między nią a jednym z obrońców podejrzanego, przeciwko któremu to postępowanie się toczyło, istniał stosunek osobisty.
Marciniak dodała, że pismo w tej sprawie adresowane dla szefa PA w Warszawie Zygmunta Kapusty złożyła na ręce jego zastępcy i poszła na urlop. Po powrocie starała się dowiedzieć, czy została odsunięta od tego postępowania czy nie. "Aczkolwiek cały czas wykonywałam czynności w tym postępowaniu" - zaznaczyła.
Jak dodała Marciniak, "w zasadzie dopiero chyba 8 stycznia tego roku" ta sprawa została jej odebrana z referatu i przejął ją do prowadzenia inny prokurator.
Prezes TVP Robert Kwiatkowski nie miał w ogóle żadnego związku z moim odejściem z prokuratury, ani jego sprawa, ani jego wątek - zeznała Marciniak. Wcześniej Bogdan Lewandowski (SLD) przytoczył tezę zawartą w artykule "Życia Warszawy" na początku lipca: "Prokuratorzy chcieli postawić zarzuty prezesowi TVP Robertowi Kwiatkowskiemu, nie zgodziło się na to ministerstwo sprawiedliwości. Na znak protestu z pracy zrezygnowała prokurator Wanda Marciniak, jedna z prowadzących śledztwo". "To nie jest moja wypowiedź. To nie jest cytat z mojej wypowiedzi" - odparła Marciniak.
"Proszę powiedzieć, czy to zdanie odzwierciedla prawdę, stan faktyczny" - dopytywał Lewandowski. "Nie, bo ja nigdy nie twierdziłam, że w sprawie jest taki materiał dowodowy bądź znam taki materiał dowodowy, wiem, że on istnieje, który pozwoliłby na przedstawienie zarzutów Kwiatkowskiemu" - odpowiedziała.
Marciniak zeznała też, że w sprawie Rywina przesłuchała kilku świadków. Nie pamiętała - czterech lub pięciu. "I na tym mój udział w tej sprawie się zakończył" - dodała. Według niej, był on "marginalny, incydentalny".