Marcin Makowski: Polska wymachuje suwerennościową szabelką. Co może dać Unii w zamian?
Polityka zagraniczna to pięta achillesowa każdego z dotychczasowych rządów III Rzeczpospolitej. Jej dynamika - od wymachiwania suwerennościową szabelką, po uległość wobec silniejszych - stanowi syntezę historii naszego kraju. Rząd Zjednoczonej Prawicy obiecał jednak dwa lata temu, że skuteczność zostanie połączona z walką o polskie interesy. Czy dotrzymał słowa?
09.11.2017 | aktual.: 29.01.2018 09:48
Od wystąpienia premier Beaty Szydło, rozpoczęły się obrady XV Forum Polityki Zagranicznej, organizowanego tradycyjnie przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych. Półmetek kadencji rządu, który zamiast kontynuacji, zapowiedział zmianę kursu polityki zagranicznej, to oczywiście dobry moment do pokuszenia się o częściowe resume tego, co udało się zrobić i jakie priorytety realizować w przyszłości.
Polska asertywność
”Czasami nasza asertywność budzi irytację, bo jesteśmy aktywni w obronie własnych interesów, podczas gdy inni chcą utrzymać status quo” - stwierdziła szefowa rządu, i właściwie w całym swoim przemówieniu starała się udowodnić, że owa asertywność nie jest tylko pustym hasłem - które jak twierdzi opozycja - spycha nas do drugiej ligi europejskich graczy. Takie wnioski, szczególnie ze strony Platformy Obywatelskiej, uważającej się za dziedziczkę ”złotego okresu” polskiej dyplomacji, formułowane są przecież na porządku dziennym.
Może właśnie z tego powodu, Beata Szydło (a mocniej się już tego zrobić nie dało), podkreśliła, że kontra do polityki twardego jądra Unii nie oznacza eurosceptycyzmu rządu. ”Polexitu nie będzie. Polska jest częścią Unii i tak zostanie. (…) Polska należy do Unii Europejskiej i Unia Europejska należy także do Polski” - usłyszeliśmy. Podobny, antypolexitowy ton, nie powinien dziwić nikogo, kto uważnie obserwował choćby niedawne Forum Ekonomiczne w Krynicy-Zdroju. Oczywiście zawsze w takim miejscu rodzi się pytanie, w polityce zagranicznej absolutnie fundamentalne, tj. na ile słowa i deklaracje pokrywają się z konkretnymi działaniami?
Po pierwsze bezpieczeństwo
Zdaniem premier, argumentami przemawiającymi za zwiększeniem znaczenia Polski w Europie, pomimo stawiania twardych warunków sąsiadom, jest kluczowa rola naszego kraju w światowym systemie bezpieczeństwa. Jednym tchem, na co nacisk w swoim przemówieniu położył minister Witold Waszczykowski, wymieniono tutaj rolę niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, zorganizowanie forum NATO w Warszawie, wizytę Donalda Trumpa, czy ulokowanie istotnych sił militarnych na flance wschodniej Sojuszu. Te sukcesy, do których zaliczono również zorganizowanie Światowych Dni Młodzieży oraz sesji UNESCO w Krakowie, mają dowodzić, że ”wstajemy z kolan”. Albo, mówiąc słowami premier, że Polska: ”ma większe ambicje, niż tylko dryfowanie z głównym nurtem Unii”. Chodzi bowiem o kształtowanie tego nurtu, we wspólnocie, w której wartości chrześcijańskie są reprezentowane, a ona sama działa w myśl hasła ”równi z równymi, wolni z wolnymi”.
Owszem, wszystkie wymienione aktywności polskiej dyplomacji stanowią sukcesy ostatnich dwóch lat rządów Zjednoczonej Prawicy. Tylko które z nich odbywały się ściśle na płaszczyźnie UE? Które były częścią zdobywania większej suwerenności w obrębie Wspólnoty Europejskiej? Jakie z nich przyczyniły się np. do skuteczności w walce o prawa polskich pracowników delegowanych, zwiększające ich konkurencyjność?
Główne wyzwania Unii
To dobrze, że premier chce Unii, która gwarantuje równe prawa również mniejszym członkom, jest solidarna i skuteczna. Coś jednak warto w tym zakresie zrobić w obrębie owej instytucji, a nie tylko zgłaszać roszczenia i ustalać protokół rozbieżności. Propozycja Polski w tym zakresie, została streszczona przez Beatę Szydło w czterech punktach, które de facto stanowią diagnozę największych bolączek współczesnej Europy. Tak też rząd postuluje, aby Unia skupiła się na zredefiniowaniu tożsamości projektu europejskiego, budowie jego jedności i spójności, zapewnieniu obywatelom bezpieczeństwa, oraz opracowaniu działającego w praktyce wspólnego modelu gospodarczego. Aby to osiągnąć, zdaniem polskiej dyplomacji należy zwiększyć rolę parlamentów narodowych w procesie decyzyjnym UE, zabrać się ze stanowczością do uszczelnienia granic oraz nie dystansować się do roli NATO - pogłębiając jednocześnie strategiczną współpracę z Sojuszem na flance wschodniej.
Oprócz kwestii bezpieczeństwa i kształtu ustrojowego Unii, w przemówieniu premier równie mocno wybrzmiała również krytyka obecnego modelu gospodarczego Wspólnoty. Jej skuteczność jest bowiem torpedowana przez przerost centralnych instytucji, wojny z partnerami handlowymi i narzucanie nieuczciwych podatków. Jako pstryczek w nos prezydenta Emmanuela Macrona na pewno można potraktować słowa o ”braku dostosowania się Unii do reformy niewydolnych rynków pracy w innych państwach, które chcą obyć się bez reform strukturalnych”. Według premier Szydło, wzrost konkurencyjności Unii można odbudować jedynie poprzez zmiany traktatowe w kierunku większego realizmu gospodarczego, otwartego na różne zapotrzebowania konkretnych rynków regionalnych, posiadających własną, specyficzną dla nich dynamikę rozwoju i koszty produkcji. Co po prostu można czytać jako - praca u nas jest tańsza, dlatego siłą rzeczy będziemy bardziej opłacalni od Francuzów czy Niemców - pozwólcie nam na to. Równocześnie premier podkreśliła, że wszystkie te priorytety zamierza realizować na razie poza strefą Euro.
Co może dziwić to fakt, że zarówno w jej przemówieniu, jak i w słowach Witolda Waszczykowskiego, nie wybrzmiała kwestia relacji dyplomatycznych i kryzysu w stosunkach z Ukrainą oraz nie podkreślono wyraźnie konieczności kontynuacji idei Trójmorza. Same sukcesy, wielkie i strategiczne wyzwania oraz wyraźny kurs na suwerenność. Czy taki kierunek sprawdzi się przez następne dwa lata? Zbliżająca się rekonstrukcja rządu na pewno udzieli kilku ważnych odpowiedzi na to pytanie.
Marcin Makowski dla WP Opinie