PublicystykaMarcin Makowski: Panie Maćku Stuhrze. Niech pan nie będzie apolityczny. Wystarczy, że będzie pan szczery

Marcin Makowski: Panie Maćku Stuhrze. Niech pan nie będzie apolityczny. Wystarczy, że będzie pan szczery

Maciej Stuhr wystąpił w czwartek w ”Faktach po Faktach”, chyba 20 raz przez ostatnie dwa lata mówiąc, że ”nie może milczeć”. Problem w tym, że wcześniej mógł, a dzisiaj nikt mu milczeć nie każe. Apelował również o kulturę ”niezależną od jakiegokolwiek wpływu politycznego”. No chyba, że chodzi o dofinansowanie do jakiegoś festiwalu teatralnego. Wtedy pieniądze z ministerstwa albo samorządu są ponadpartyjne.

Marcin Makowski: Panie Maćku Stuhrze. Niech pan nie będzie apolityczny. Wystarczy, że będzie pan szczery
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Marcin Makowski

08.09.2017 | aktual.: 08.09.2017 13:01

Jak długo żyję i obserwuję polskie życie publiczne, nie mogę zrozumieć fenomenu artysty, który dlatego, że wystąpił w znanym filmie albo ładnie śpiewa – automatycznie zyskuje autorytet oraz kompetencje do wypowiadania się na temat prawa, konstytucji, reformy sądownictwa, finansów, polityki zagranicznej, etc. Owszem, aktor to taki sam obywatel jak każdy inny i ma takie same prawa do komentowania rzeczywistości, ale czy od razu musi przy tym pozować na głos ludu? Z każdej sprawy czynić manifest, pozując ze smutną miną do okładki tygodnika albo powtarzając frazesy o ”kulturze niezależnej” w mających poruszyć sumieniami filmikach?

Wcześniej nic nie przeszkadzało?

Właśnie w ten schemat, choć starał się jak mógł, aby wyjść na bezstronnie zafrasowanego losem państwa, wpisał się w ”Faktach po Faktach” Maciej Stuhr. Aktor skądinąd sympatyczny, człowiek inteligentny i prywatnie zapewne taki, z którym można pójść na wódkę i przegadać całą noc. Niestety, gdy zabiera się za politykowanie grzeszy charakterystyczną dla jego kolegów i koleżanek naiwnością oraz patosem. ”Dlaczego nie protestowałeś wcześniej, gdy Platforma Obywatelska nic nie robiła dla artystów” – pyta gościa Katarzyna Kolenda-Zaleska, a pan Maciej ewidentnie się zapowietrza. W sumie sam nie wie, dlaczego wtedy mógł milczeć, a teraz nie może. ”Całe szczęście, że nie musiałem robić tego ja i mogłem się skupić na swoich rolach. Mógł to zrobić ktoś z telewizji publicznej, zauważyć, napiętnować i nagłośnić. Mógł to zrobić niezależny prokurator i osądzić niezależny sędzia. Jak sprawa była z tych najpoważniejszych, to mógł wydać wyrok Trybunał Konstytucyjny” – powiedział na swoją obronę aktor.

Szkoda tylko, że nie wymienił tych przypadków, w których ”ktoś z telewizji publicznej” krytykuje Donalda Tuska albo rozlicza władzę. Wtedy nie przeszkadzało, bo Wiadomości były subtelniejsze, a ich propaganda podana nie łopatą jak teraz, ale w białych rękawiczkach? Gdzie byli ci wspomniani niezależni prokuratorzy oraz sędziowie? Dniami i nocami tropili wyłudzających VAT oraz bezwzględnie ścigali mafię reprywatyzacyjną? Ile razy Trybunał Konstytucyjny postawił się koalicji PO-PSL? Czy wtedy, gdy wbrew woli większości społeczeństwa zagrabił pieniądze z OFE oraz uprawomocnił podniesienie wieku emerytalnego?

Wymuszona apolityczność

To jest właśnie problem, który mam z polskimi artystami. Potrafili, jak Maciej Maleńczuk w 2010 grać koncert przed odwiedzającym Warszawę Dimitrijem Miedwiediewem, rosyjski reżim i branie pieniędzy publicznych za występy mu nie przeszkadzały, a dzisiaj ”chociaż prywatnie w jego życiu wszystko jest ustabilizowane, a PiS niczego mu nie odebrał”, to on i tak ”nienawidzi PiS-u”, ”wszystkiego co robią” i myśli o emigracji. Tak samo po wygranej Trumpa mówiło pół Hollywood i jakoś Los Angeles się z dnia na dzień nie wyludniło. Tak jak nie wyludni się Warszawa. Podobnie rzeczy się miały z Kayah, która również zapisała się do reklamowanego przez Macieja Stuhra ruchu ”Kultura Niepodległa". Wcześniej mogła grać w Opolu po stanie wojennym, dzisiaj nie pozwala jej na to sumienie. Bardzo selektywna ta wrażliwość na standardy demokratyczne.

Najzabawniejszy z fragmentów rozmowy z aktorem w TVN był chyba ten, gdy prowadząca zadała pytanie o autentyczną niezależność artystów, którzy jednocześnie domagają się dofinansowania swoich przedsięwzięć od państwa. "W tym sensie zawsze kultura będzie w jakiś sposób zależna od polityków. Dlatego też jednym - umówmy się do razu, że z najmniej realnych - postulatów ‘Kultury Niepodległej’ jest wpływ na obsadę stanowiska ministra kultury. Żeby o tym - przynajmniej współdecydowali - twórcy kultury i ludzie z nią związani, a nie tylko politycy” – dodał Stuhr. I tu ich boli – pomyślałem. Tym samym aktor, który choć zapewnił w rozmowie kilka razy, że absolutnie nie chce się mieszać do polityki, a mówił w 90 proc. o polityce, niechcący przyznał rację Pawłowi Lisickiemu. Nie demokracja, nie wolność słowa, nie wolność sztuki, ale taka władza marzy się artystom, która jednocześnie da, a z drugiej strony nic nie powie, niczego się nie czepi, pokornie będzie się przyglądać, jak ktoś wsadza sobie krzyż w waginę, i nazywa to sztuką. Moglibyście się przynajmniej panie i panowie artyści i artystki nie oszukiwać. Nie lubicie PiS-u? Macie święte prawo i zapewne tysiąc dobrych powodów do takiego nastawienia. Po prostu powiedzcie to wprost i nie mydlcie nam oczu jakąś wymuszoną ”apolitycznością”. Nie byliście tacy, nie będziecie, nie musicie być. Po prostu zróbcie to, co jest solą życia każdego artysty. Bądźcie k...a szczerzy!

Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
maciej stuhrministerstwo kulturypis
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)