PublicystykaMarcin Makowski: Nigdy nie było „polskich obozów śmierci”. Niemieckie media muszą o tym pamiętać

Marcin Makowski: Nigdy nie było „polskich obozów śmierci”. Niemieckie media muszą o tym pamiętać

Choć niemiecka stacja ZDF przegrała w grudniu proces z więźniem Auschwitz za użycie zwrotu „polskie obozy śmierci” - przeprosiny, które opublikowała, wywołały w internecie prawdziwą burzę. Krótkie, schowane głęboko na dole strony i w formie zdjęcia. Tak, aby nie można było ich treści znaleźć w wyszukiwarkach. Dlaczego ponad siedem dekad po II wojnie światowej nadal musimy walczyć o podstawowe fakty historyczne?

Marcin Makowski: Nigdy nie było „polskich obozów śmierci”. Niemieckie media muszą o tym pamiętać
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons - Uznanie Autorstwa CC BY | dnalor01
Marcin Makowski

„Miarka się przebrała”

W lipcu 2013 roku w zapowiedzi programu przygotowanego przez niemiecką telewizję publiczną ZDF dla kanału ARTE doszło do skandalicznego błędu. Rzekomo przez złe tłumaczenie z języka francuskiego, zarówno Auschwitz jak i Majdanek nazwano „polskimi obozami zagłady”. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz Zachodnie media posłużyły się podobnym kłamstwem, tym razem jednak miało się nie skończyć na krótkim sprostowaniu. Były więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz Birkenau Karol Tendera postanowił bowiem zgłosić sprawę do sądu. Do obozu trafił w lutym 1943 r. z numerem 100430. Na własne oczy widział horror, który niemiecka administracja oraz wartownicy zgotowali nie tylko Żydom, ale również Polakom oraz wielu innym narodowościom. Jak sam twierdzi, „miarka w końcu się przebrała”, stąd symboliczne przekazanie sprawy do wymiaru sprawiedliwości.

Po długim procesie, podczas którego obrońcy ZDF starali się bagatelizować winę swojej stacji, Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał niemiecką telewizję za winną naruszenia dóbr osobistych Karola Tendery oraz innych więźniów koncentracyjnych, które nie należały do Polski ani nie były pod jej kuratelą. Wyrok skazujący zapadł 22 grudnia 2016 r., a zakładał on umieszczenie jednoznacznego komunikatu z przeprosinami oraz sprostowaniem, który ma być widoczny przez 30 dni na stronie internetowej stacji. I tutaj zaczyna się prawdziwy problem. Choć niemiecki nadawca zastosował się do wyroku, zrobił to w sposób tak lekceważący, że zapoczątkował prawdziwą lawinę dopominania się o prawdę historyczną w mediach społecznościowych.

Niemieckie, nie polskie

Prawdą jest, że od 23 grudnia na portalu ZDF możemy przeczytać „Przeprosiny dla Karola Tendery”, umieszczono je jednak tak nisko, że trzeba sporego samozaparcia, aby je odnaleźć. Komunikat - zapewne celowo - został wklejony bez fotografii pod mylącą kategorią „Dokumenty/Wiedza”. Poza prostym wyjaśnieniem, że zwrot „polskie obozy śmierci” stanowi lapsus translatorski, doklejono jeszcze treść zasądzonego oświadczenia. Używam tego słowa nie bez powodu, ponieważ ukazała się ona w formie grafiki, powodując tym samym, że jej zawartość nie jest uwzględniania przez algorytmy wyszukiwarki Google. Zdając sobie sprawę z dążącego do marginalizowania wyroku działania ZDF, portal „Żelazna Logika” ogłosił akcję #GermanDeathCamps. Pod tym hashtagiem, który jest obecnie jednym z najpopularniejszych tematów dyskusji na Twitterze, internauci wklejają specjalnie przygotowane grafiki, w których w sposób niepozostawiający wątpliwości odpowiedzialność za obozy koncentracyjne przypisuje się Niemcom.

Skala akcji do tego stopnia zdezorganizowała działalność portali społecznościowych stacji, że zaczęła ona masowo blokować polskich internautów. Na swoim Facebooku ZDF opublikowała nawet komunikat, w którym nazwała umieszczenie ww. apelów z prośbą o sprostowanie jako „łamanie netykiety” oraz „spam”. W tej chwili praktycznie każda próba zwrócenia się do stacji z komentarzem do przeprosin dla byłego więźnia KL Auschwitz kończy się zbanowaniem konta. Sposób reakcji ZDF pokazuje dobitnie, jak wiele jest do zrobienia w materii prawdy historycznej, szczególnie w narodzie, który po II wojnie światowej powinien stanowić wzór rozliczania się z własną przeszłością. Niestety sytuacja, którą dzisiaj obserwujemy, jest dowodem na proces zgoła odwrotny - im dalej od tragicznych wydarzeń lat 30. i 40. - tym większy relatywizm. Niemców zastępują naziści, a obozy koncentracyjne stają się faktyczną i semantyczną odpowiedzialnością narodu, na którego okupowanych ziemiach jedynie stały. A który nie miał z nimi niczego wspólnego.

Historia to nie kij baseballowy

Myślę, że problem ten nie dotyczy tylko niemieckich mediów, w stosunku do których toczy się obecnie kilka równoległych procesów, m.in. za pejoratywne ukazania Armii Krajowej w serialu „Nasze marki, nasi ojcowie”. „Polskie obozy śmierci” nie są również, jakby chciało wielu komentatorów, wynikiem ignorancji historycznej i skrótem myślowym. Język tworzy rzeczywistość, w której żyjemy, a właśnie poprzez lekceważenie takich - wydawać by się mogło - detali, świat mówi dzisiaj o polskim antysemityzmie i pokrzywdzonych przez nazistów Niemcach. A nie odwrotnie. Zawsze warto w takiej sytuacji zadać dwa proste pytania: dlaczego, skoro za zbrojny podbój połowy Europy i miliony niewinnych ofiar odpowiadają „naziści”, tramwaje czy kina w okupowanych miastach miały przytwierdzone tabliczki „Nur für Deutsche” („Tylko dla Niemców”)? Dlaczego, skoro obozy koncentracyjne są "Polskie", nad bramą do największego z nich wisiał napis "Arbeit Macht Frei", a nie "Praca czyni wolnym"?

W sprawie udawanych przeprosin ZDF nie chodzi wcale o prymitywny rewanż, satysfakcję z ataku na nielubiane media ani manifestowanie moralnej wyższości. Polacy również mordowali Żydów, a nasza populacja nie składa się jedynie ze Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Jak w każdym narodzie podczas przeklętego XX wieku. Czym innym są jednak występujące w Europie motywowane zawiścią pogromy, czym innym idea, że w sposób przemysłowy można eksterminować całą rasę. Byłbym pierwszy, które potępi podobne akcje, gdyby chodziło w nich o uczynienie historii jedynie politycznym kijem baseballowym. Tu jednak idzie o coś więcej. Napiszę nieco patetycznie, ale w moim przekonaniu podobne wydarzenia to krzyk o sprawiedliwość dziejową. Fakt, że musimy się o nią dopominać tyle dekad po II wojnie światowej, jest zjawiskiem alarmującym. W końcu zapominanie o błędach przeszłości jest pierwszym krokiem do ich powtórzenia. Dlatego do skutku i przy każdej możliwej okazji należy powtarzać - nigdy nie było „polskich obozów śmierci”. Od początku do końca za projekt Holokaustu, jego logistykę, egzekucję oraz konsekwencje odpowiadają Niemcy. To Niemcy na brutalnie okupowanych i przyłączonych do III Rzeszy terenach dokonały przeraźliwej zbrodni ludobójstwa. Nic tego faktu nie zmieni, musimy go przepracować, wyciągnąć wnioski i iść dalej. A przede wszystkim pamiętać. W przeciwnym wypadku niczego się z Zagłady nie nauczymy. A jeśli ktoś nie wierzy mi na słowo, że problem jest realny, niech odwiedzi tę stronę. Byłoby śmiesznie, gdyby nie było tak strasznie.

Marcin Makowski - dziennikarz i publicysta tygodnika "Do Rzeczy". Współpracuje z Wirtualną Polską, TVP3 Kraków oraz Radiem Kraków. Z wykształcenia historyk i filozof. Absolwent Uniwersytetu Szczecińskiego, Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Polskiej Akademii Nauk.

Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)