Marcin Makowski: Marsz neonazistów w obstawie policji, ”polskie obozy” przejawem wolności słowa. Drodzy sąsiedzi, brzydko się bawicie
Jednego dnia przez Berlin przechodzi chroniona przez policję demonstracja neonazistów, następnego niemiecki Trybunał Sprawiedliwości uznaje, że mówienie przez telewizję ZDF o "polskich obozach zagłady" to przejaw wolności słowa i mediów. Drodzy zachodni sąsiedzi, weźcie kilka głębokich oddechów i spójrzcie w lustro.
22.08.2018 | aktual.: 22.08.2018 17:44
W lipcu 2013 roku w zapowiedzi programu przygotowanego przez niemiecką telewizję publiczną ZDF dla kanału ARTE doszło do skandalicznego błędu. Rzekomo przez złe tłumaczenie z języka francuskiego, zarówno Auschwitz jak i Majdanek nazwano „polskimi obozami zagłady”. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz zagraniczne media posłużyły się podobnym kłamstwem, tym razem jednak miało się nie skończyć na krótkim sprostowaniu. Były więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz Birkenau Karol Tendera postanowił bowiem zgłosić sprawę do sądu. Do obozu trafił w lutym 1943 r. z numerem 100430. Na własne oczy widział horror, który niemiecka administracja oraz wartownicy zgotowali nie tylko Żydom, ale również Polakom oraz wielu innym narodowościom. Jak sam twierdzi, „miarka w końcu się przebrała”, stąd symboliczne przekazanie sprawy do wymiaru sprawiedliwości.
Przeprosić raz a dobrze
Po długim procesie, podczas którego obrońcy ZDF starali się bagatelizować winę swojej stacji, Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał niemiecką telewizję za winną naruszenia dóbr osobistych Karola Tendery oraz innych więźniów koncentracyjnych, które nie należały do Polski ani nie były pod jej kuratelą. Wyrok skazujący zapadł 22 grudnia 2016 r., a zakładał on umieszczenie jednoznacznego komunikatu z przeprosinami oraz sprostowaniem, który ma być widoczny przez 30 dni na stronie internetowej stacji. I tutaj zaczyna się prawdziwy problem. Prawdą jest, że od 23 grudnia na portalu ZDF mogliśmy przeczytać ”Przeprosiny dla Karola Tendery”, umieszczono je jednak tak nisko, że trzeba sporego samozaparcia, aby je odnaleźć. Komunikat - zapewne celowo - został wklejony bez fotografii pod mylącą kategorią „Dokumenty/Wiedza”. Poza prostym wyjaśnieniem, że zwrot ”polskie obozy śmierci” stanowi lapsus translatorski, doklejono jeszcze treść zasądzonego oświadczenia. Używam tego słowa nie bez powodu, ponieważ ukazała się ona w formie grafiki, powodując tym samym, że jej zawartość nie jest uwzględniania przez algorytmy wyszukiwarki Google. Ponieważ Karol Tendera uznał, że telewizja nie wywiązała się z wypełnienia wyroku, ZDF pozwano w Niemczech, a sąd w Koblencji przyznał rację Polakowi.
Stacja nie chciała uznać jednak takiego stanu rzeczy, sprawa trafiła do Federalnego Trybunału Sprawiedliwości w Karlsruhe, który stwierdził, że telewizja przeprosiła w sposób wystarczająco, i nie musi się stosować do wyroku (czyli publikować zasądzonego wcześniej oświadczenia we wskazanej formie), uznanego za ”sprzeczny z niemieckim porządkiem prawnym”, który zakłada ”wolność wypowiedzi i mediów”. I tak też dwa dni po zorganizowanym w centrum Berlina marszu neonazistów z okazji 31. rocznicy śmierci Rudolfa Hessa, dowiedzieliśmy się na czym polega niemiecka wykładnia wolności słowa. Gdy Polska walczy z kłamstwem, przypisującym naszemu narodowi sprawstwo Holokaustu, wg Federalnego Trybunału Sprawiedliwości narusza reguły wolności słowa. W jej przestrzeni mieszczą się również przemarsze około 500 zwolenników ideologii narodowo-socjalistycznej, którzy pod transparentem z hasłem ”Niczego nie żałuję” skandowali rasistowskie hasła w centrum stolicy własnego kraju, ochraniani przez policję. Proszę wybaczyć kolokwializm, ale czy kogoś tam za Odrą i Nysą Łużycką totalnie pogięło?
”Brzydko się bawicie”
Te same media, które non stop piszą dramatyczne reportaże o ”fali faszyzmu” zalewającego Polskę i ”niemieckiej odpowiedzialności za stan polskiej demokracji”, kryją własnych - prawdziwych - neonazistów, a mówienie o ”polskich obozach zagłady” uznają za przejaw swobód obywatelskich i prawo mediów? Szybko chcieliby niektórzy zapomnieć o własnej przeszłości, nie rozliczywszy się z niego dostatecznie i nie zadośćuczyniwszy Polsce, która jak żadne napadnięte państwo, na własnej skórze doświadczyła jak smakuje niemiecka troska.
Chcę, żeby jedna rzecz była jasna, nie mamy dzisiaj większych alternatyw jeśli chodzi o europejskie sojusze. Ekonomicznie i militarnie jesteśmy skazani na walkę o dobre relacje z naszych zachodnim sąsiadem. Jeśli mają to być relacje partnerskie, sąsiad ów musi sobie uświadomić, że w pewnych aspektach wobec Polski wolno mu po prostu mniej. Jest w tej sytuacji coś z wiersza Ignacego Krasickiego ”Dzieci i żaby”. Choć autor skierował go do dzieci, dzisiaj my możemy go skierować do wielu niemieckich polityków: ”Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie! Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie”.
Marcin Makowski dla WP Opinie