Marcin Makowski: Autoparodia opozycji
Polska opozycja zachowuje się jak dzieci we mgle. To prawda znana przynajmniej od dwóch lat, ale w sytuacji, gdy przychodzi rozpatrywać sprawy takiej wagi jak reforma wymiaru sprawiedliwości, jej nieudolność zaczyna być równie groźna, jak upór koalicji rządzącej.
Demokracja to bowiem system, w którym przegrani stanowią alternatywę dla wygranych. Tymczasem w Polsce na tacy przynoszą oni PiS-owi argumenty za dokręceniem śruby. Jak inaczej nazwać serię kompromitacji, której zwieńczeniem był karykaturalny gest posła Szczerby, rzucającego projektem ustawy z mównicy sejmowej?
Brak transparentności podczas procesu pisania i negocjowania ustaw o reformie sądownictwa, zbyt duża władza przekazana w ręce polityków, wpływanie na obsadę stanowisk w KRS. Te i kilkanaście innych argumentów przemawiających na niekorzyść Zjednoczonej Prawicy w wakacje 2017 roku wyprowadziły na ulice polskich miast dziesiątki tys. osób. Stworzyły nowych bohaterów i w jeszcze mroczniejszych barwach odmalowały obecnych ”grabarzy demokracji”.
Teatr, a nie polityka
Co z tamtej podniosłej atmosfery zostało dzisiaj, pod koniec listopada, gdy nieco zmodyfikowane projekty PiS i prezydenta trafiły pod obrady Sejmu? Opozycja nie stanowi już nawet cienia samej siebie, a właściwie wszyscy jej główni gracze dali się wyrolować jak dzieci. Do miana symbolu tego stanu rzeczy urasta gest Michała Szczerby, który jak w niezamierzonej autoparodii słynnego ”panie marszałku kochany”, tym razem z projektem ustawy w rękach zaczął wykrzykiwać: ”bujda na resorach, bujda na resorach!”. Po czym rozrzucił dokumenty obok mównicy sejmowej.
Doszło do tego, że nawet prowadząca obrady Małgorzata Kidawa-Błońska z Platformy Obywatelskiej, musiała zwrócić uwagę posłowi i zaapelować, aby pozbierał dokumenty. Również Tomasz Lis, który w czasie ”puczu” stał murem za Szczerbą i nawoływał do wychodzenia na ulicę, dzisiaj zrezygnowany napisał o ”tanim, teatralny geście” i ”powadzę sytuacji, która wymaga zdecydowanie więcej”. Rozumiem ten żal redaktora Lisa. Od dłuższego czasu marzy mu się powiedzenie polskiego ludu na barykady, tylko z kim? Kto dźwignie ten ciężar?
Krzyżyk na pani Prezes
Na pewno nie zrobi tego również niedawna celebrytka opozycji, I Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf. Najpierw nie zostawiła ona suchej nitki na pierwszych poselskich projektach reformy sądownictwa, później zaproponowała swoje, a gdy już to zrobiła, została sprowadzona do ziemi przez jej niedawnych sojuszników - KRS i stowarzyszenie sędziowskie ”Iustitia”. Dlaczego? Ponieważ w zaproponowanych przez siebie projektach, powklejała całe passusy z tych PiS-owskich, a koledzy i koleżanki po fachu sami wytknęli jej niekonstytucyjność. I tutaj znowu rozczarowanie Tomasza Lisa, który musiał postawić na pani profesor krzyżyk.
Co innego pozostaje, gdy ona sama w oświadczeniu wysłanym do mediów stwierdziła, że: ”Przedstawiona przeze mnie propozycja jest odpowiedzią na formułowany wielokrotnie zarzut, iż ani środowisko sędziowskie, ani przedstawiciele mniejszości parlamentarnej nie biorą udziału w debacie o zmianach w sądownictwie”, ale ”w żadnym razie nie oznacza to jednak, że z tymi postulatami się identyfikuję”. To trochę jak z wcześniejszym komunikatem do mediów, w których I Prezes SN swoją obecność na zaprzysiężeniu nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego tłumaczyła zmęczeniem i bezrefleksyjnością.
Strzały w kolano
Podobnie bezrefleksyjnie - dając rządzącym konny argument za ”zaoraniem KRS” - zachował się rzecznik owego organu, sędzia Waldemar Żurek. Jeszcze niedawno przekonywał, że sędziowie są absolutnie niezawiśli i apolityczni, aby teraz wprost nawoływać do wychodzenia na ulicę i protestowania pod pałacem prezydenckim i parlamentem. Prawdziwym strzałem w kolano było jednak gremialne odrzucenie prawie trzystu wniosków o podjęcie asesury przez młodych adeptów do zawodu sędziego.
W optyce KRS stali się oni sprzymierzeńcami ministra Zbigniewa Ziobry, zatem wyszukano pierwszy lepszy pretekst, aby ich rykoszetem pokarać. Co z tego, że zaświadczenia lekarskie, które asesorzy przedstawili nie miały terminu ważności? Sędzia Żurek uznał, że muszą być aktualne, a jak nie - to do widzenia. Tym samym wciągnął na arenę partyjnych zapasów w kisielu młodych ludzi, którzy niczemu nie byli winni. Cofając swoją decyzję kilka tygodni później KRS de facto przyznało, że to nie merytoryka, ale właśnie polityka, stała za tą decyzją.
Można by tak wymieniać w nieskończoność. A to, jak Grzegorz Schetyna trafi posłuch we własnej partii, a to jak Ryszard Petru najpierw usunięty z nazwy Nowoczesnej, niedługo najprawdopodobniej zostanie usunięty z fotela przewodniczącego. W jednym wypada się tylko zgodzić z Tomaszem Lisem. To wszystko faktycznie teatralne gesty. Tymczasem Polska zasługuje i potrzebuje normalnej, konstruktywnej i merytorycznej opozycji. A nie klaunów, którzy rozrzucają kartki po sejmie.
Marcin Makowski dla WP Opinie