Marcin Makowski: 60 proc. Polaków nie przyjęłoby Chrystusa? Ślepe uliczki mieszania wiary z polityką
Jeśli moi księża będą manifestować przeciw uchodźcom, to mówię krótko: będą suspendowani - zapowiada w ”Tygodniku Powszechnym” prymas Polski Wojciech Polak. Do tej pory nie wiedziałem, że mamy w Polsce Kościół prymasowski. Myślałem, że jeden, powszechny i apostolski. I wszystkich obowiązują te same zasady, bez znaczenia ”czyimi” są wiernymi lub księżmi. A potem przeczytałem rozmowę i potwierdziła się stara prawda: nie ocenia się książki po okładce, a wywiadu po zdaniu wyrwanym z kontekstu.
We wtorek wieczorem, gdy jeszcze nie było dostępu do pełnego wydania ”Tygodnika Powszechnego”, a na Twitterze pojawiła się jedynie okładka, błyskawicznie zawrzało. ”Ekscelencjo, nie ma ’mojego Kościoła’ i ’moich księży’. Kościół jest Chrystusa” - pisał ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. ”Prymas chce pustych kościołów, I będzie je miał... Czyj to ma być Kościół? Samobójców?” - grzmiał Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny ”Super Expressu”. Wielu lewicowo liberalnych komentatorów zachwyciło się jednak ”odważnymi słowami prymasa”.
Trudno się dziwić, w końcu temat uchodźców w polskiej debacie publicznej stanowi papierek lakmusowy podejścia do wiary i polityki. Dlatego, gdy ktoś zajmuje w tej sprawie wyraziste stanowisko, błyskawicznie staje się obiektem hejtu jednej, oraz uwielbienia drugiej strony karuzeli populizmu. Celowo używam słowa ”populizm”, ponieważ zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy przyjmowania do Polski uchodźców operują na takim poziomie ogólności oraz abstrakcji, że trudno mówić o czymś więcej, niż tylko szermierkach retorycznych. Nie grozi nam przecież ani zalew ”młodych byczków”, którym nie chciało się walczyć we własnych państwach, ale chętnie przyjadą skorzystać z socjalu, ani masowe przyjmowanie muzułmańskich rodzin przez werbalnych orędowników "podejścia humanitarnego”.
Dociskanie prymasa
Świetnie jest się jednak ponakręcać, szczególnie jeśli nie wymaga to podejmowania żadnych radykalnych kroków w życiu osobistym. Właśnie tak odebrałem wywiad z prymasem Wojciechem Polakiem, który groźnie spoglądając z okładki tygodnika, sugerował, że wyrzuci z ”jego Kościoła” każdego księdza, który zaprotestuje przeciw uchodźcom. Faktycznie, podobne słowa padły, ale zupełnie nie oddają istoty całej rozmowy, która polegała na dociskaniu prymasa, aby ten w końcu powiedział coś nie tyle o wierze, co raczej o polityce i fatalnej kondycji partyjno-społecznej naszego kraju. Nie udało się, ale nie można odmówić uporu.
W pewnym momencie, wyraźnie zdziwiony prymas mówi nawet do dziennikarza przeprowadzającego wywiad: ”Pan by chciał chyba mówić o polityce, a ja muszę przyznać, że dobrze się czuję niezależnie od tego, kto jest u władzy, ponieważ uważam, że są bardziej fundamentalne racje, nad którymi trzeba pracować i na których opiera się ludzkie życie. Staram się zmieniać rzeczywistość, tylko nie używam do tego narzędzi politycznych”. Następnie kapłan dodaje: ”Nie mam mandatu politycznego, nie jestem politykiem. Jestem biskupem”. Te słowa najwidoczniej nie zniechęciły medium, które choć mieni się katolickim - a więc związanym z wiarą i duchowością - de facto od dłuższego czasu pozycjonuje się na płaszczyźnie polityczno-publicystycznej. Takie prawo i wybór redakcji, ale jeśli rozlicza ona z prawowierności inne media katolickie (a tak się dzieje we wspomnianym wywiadzie), to już trąci hipokryzją. Której jest zresztą znacznie więcej.
60 proc. polaków przeciw Chrystusowi?
Do cienkiej granicy dziennikarskiej manipulacji posunął się jednak przeprowadzający rozmowę Błażej Strzelczyk w momencie, w którym zapytał prymasa co myśli o sondażu IBRiS, wg którego ponad 60 proc. Polaków ”nie chce przyjąć uchodźców”. Oczywiście nie wiadomo jak definiuje się ”przyjęcie uchodźcy”, ani co właściwie ten termin oznacza. Dlatego zupełnie przytomnie abp Polak odpowiada, że o sprawie trzeba rozmawiać i się modlić, oraz nie chodzi o ”zwyczajne otwarcie granic bez żadnej kontroli, ale mądrą, systemową pomoc, którą możemy i powinniśmy dać, i która nie będzie dla nas żadnym zagrożeniem”. Dodaje również, jak każdy kapłan katolicki na świecie, że cierpiący człowiek przypomina nam o cierpiącym Chrystusie. To chyba oczywiste dla każdego wierzącego, jak również fakt, że jeśli ktoś ”protestuje przeciwko uchodźcom”, to z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że chodzi o niekontrolowaną migrację oraz tych, którzy naszej pomocy nie potrzebują i wybierają życie na świadczeniach socjalnych w Europie Zachodniej. Ani rząd, ani nikt, komu nie są obce ludzkie odruchy nie odmawia pomocy cierpiącym i niewinnym ofiarom wojny. Polska - zarówno Kościół jak i władze - prowadzą taką pomoc humanitarną na miejscu, dlatego nie można uznać, że jako kraj zachowujemy bierność i okazujemy się nieczuli na krzywdę drugiego człowieka.
Tymczasem zamiast próby wyjaśnienia o czym de facto rozmawiamy, ”Tygodnik Powszechny” bawi się w moralizowanie najwyższej próby. ”60 proc. Polaków nie chce przyjąć Chrystusa w uchodźcy, minister Błaszczak mówi, że ważniejsze od uchodźców jest bezpieczeństwo, Jarosław Kaczyński z kolei, że uchodźcy przenoszą choroby, a Ksiądz Prymas mówi, że nie jesteśmy w beznadziejnej sytuacji?” - dopytuje dziennikarz. Nie wiem jak niskie mniemanie o Polakach trzeba mieć, aby dokonać takiej manipulacji. Nie cierpię tego odbijania piłeczki, ale aż się prosi, aby zapytać ilu Chrystusów przyjęli dziennikarze ”Tygodnika”? A może po prostu wolą przerzucać winę na ”60 proc.” Polaków, samemu czując się w 100 proc. moralnie oczyszczeni? Tak samo wygodnie rozlicza się innych z politykowania, gdy cała rozmowa została sprowadzona do aspektu politycznego. ”Kościołowi ta władza jest na rękę?” - pyta ”Tygodnik”. ”Kościół nie miesza się do polityki. Kościół głosi Ewangelię niezależnie od tego, kto sprawuje władzę” - odpowiada prymas. ”To może zatem jest tak, że to nie Kościół miesza się do polityki, tylko partia miesza się do Kościoła?” - brnie dalej dziennikarz. ”Takie zakusy na pewno są. Ale ja nie mam takiego doświadczenia, żeby przyszedł do mnie polityk PiS-u i mówił: ’Proszę księdza, proszę iść z nami’” - replikuje kapłan.
I tak w kółko przez całą rozmowę, która z okładki sugerowała jakiś okołopolityczny coming out,. Nic takiego się nie stało, chociaż niektórym faktycznie marzy się zaangażowanie Kościoła w spór partyjny. Tylko wiadomo, po tej jedynej słusznej i sprawiedliwej stronie. O tym, że nie robiono tego z czystymi intencjami niech świadczy następujący fakt. Jak zauważył sekretarz prymasa Polaka ks. Marcin Kulczyński, na wspomnianej okładce wytłuszczonym drukiem widnieje cytat: "Mój Kościół nie miesza się do polityki". Jak brzmi ta wypowiedź w środku numeru? "Kościół nie miesza się do polityki". "Skąd taki tytuł? A może lepiej zapytać: po co?" - zastanawiał się na Twitterze kapłan. Chyba nie trudno się domyślić. Tymczasem nigdy nie było i nigdy nie będzie żadnej strony partyjnej nawalanki, po której Kościół będzie się mógł opowiedzieć. I nie ten czy tamten, tylko jeden, powszechny i apostolski. Za mówienie tego na głos, należą się prymasowi Polakowi brawa.
Marcin Makowski dla WP Opinie