Marcin Bajko: trzy razy chciałem się podać do dymisji, Hanna Gronkiewicz-Waltz odmawiała
- Przez wszystkie lata pracy w urzędzie trzy razy oświadczałem pani prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz, że chętnie zrezygnuję, jeśli moja osoba jest problemem, bo jestem kojarzony z reprywatyzacją. Pani prezydent nigdy nie chciała przyjąć mojej rezygnacji - mówi Wirtualnej Polsce Marcin Bajko, dyrektor stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami, którego zwolnienie dyscyplinarne zapowiedziała prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz.
WP: Cały czas jest pan pracownikiem urzędu miasta Warszawy?
Wydaje mi się, że tak, bo choć złożyłem wypowiedzenie, przez trzy miesiące jego okresu formalnie wciąż będę pracownikiem. Nie otrzymałem żadnego dokumentu, który by sugerował inną sytuację.
WP: Ale w urzędzie nie będzie pan już pracował przez ten czas?
Otrzymałem pismo, zgodnie z którym nie muszę świadczyć pracy.
WP: Kiedy pana pozew przeciwko prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz znajdzie się w sądzie?
Póki co nie operuję terminami. Ważne, aby go dobrze przygotować i dopiero wtedy zostanie skierowany do sądu.
WP: To jest perspektywa...
...tygodni. Na pewno nie krócej.
WP: Czego konkretnie będzie się pan domagał?
Sprostowania informacji, że jakoby dopuściłem się jakichś nieprawidłowości bądź jestem odpowiedzialny za dopuszczenie do nieprawidłowości. To według mnie nieprawda. Odszkodowanie byłoby przeze mnie przekazane na cele społeczne. Chodzi o moje dobre imię, abym dalej mógł być aktywny zawodowo. Przecież publicznie wyrażane oskarżające mnie stwierdzenia są dyskredytujące.
WP: Pan jako szef Biura Gospodarki Nieruchomościami nie składał żadnych oświadczeń majątkowych. Dlaczego?
Tak. Nigdy ich nie składałem.
WP: Przecież funkcja szefa BGN jest bardzo odpowiedzialna.
To prawda. Za stan prawa krytykuje się dzisiaj urzędników, którzy mu podlegają, a nie osoby, które to prawo przyjmowały.
Sprawa wygląda tak, że jeżeli osoba prowadzi działalność gospodarczą, to nie może wydawać decyzji administracyjnych - ustawa tego zakazuje. Jeśli nie może ich wydawać, to nie może otrzymać pełnomocnictwa od prezydenta miasta. Jeśli nie ma pełnomocnictwa, to nie ma obowiązku składania oświadczeń majątkowych. Gdyby pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz chciała, abym złożył takie oświadczenie - ale nie w trybie ustawowym, tylko w trybie nadzoru nad moją pracą - to natychmiast bym to uczynił. I to nawet na tym samym druku, który obowiązuje, ale do wiadomości pracodawcy. Nie byłoby żadnego problemu.
Nie mam żadnych problemów ze złożeniem oświadczenia majątkowego. Mam problem, ale z łamaniem prawa i będąc urzędnikiem nigdy go nie złamałem. Tak samo w tak głupiej sprawie jak oświadczenie majątkowe go nie złamię. Ja zgodnie z ustawą po prostu nie mogę składać oświadczenia.
WP: Jako dyrektor BGN nie mógł pan podejmować decyzji administracyjnych, tylko musieli je podpisywać zastępcy? I znów: dlaczego?
Nigdy nie miałem uprawnień do wydawania takich decyzji. Jednak ich wydawanie to nie jest najważniejsza rzecz na świecie. Podpisuje się umowy, składa oświadczenia, ale wcale nie trzeba wydawać decyzji administracyjnych. Nie rozumiem pod tym względem krytyki, która mnie spotyka.
WP: Poza obowiązkami wynikającymi z pracy w urzędzie prowadzi pan własną firmę konsultingową i doradza pan w przetargach. Jedno z drugim koliduje?
Na 100 proc. nie koliduje. Przez wszystkie lata - jeśli dobrze pamiętam, to od 1996 albo 1997 r., kiedy zacząłem prowadzić firmę - nie miałem żadnego klienta, który by cokolwiek robił w warszawskim Ratuszu i miał cokolwiek z Ratuszem wspólnego.
WP: Od 1999 r. pracuje pan w urzędzie, a od 2005 w BGN - czy kiedykolwiek ze strony pana przełożonych pojawiły się jakieś zarzuty wobec pana w związku ze zwrotami nieruchomości?
Nigdy. A nawet wręcz przeciwnie: byłem chwalony i otrzymywałem nagrody za swoją pracę. Nigdy nie dostałem żadnego sygnału, abym zrobił coś niewłaściwie.
Przez wszystkie lata pracy w urzędzie trzy razy oświadczałem pani prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz, że chętnie zrezygnuję, jeśli moja osoba jest problemem, bo jestem kojarzony z reprywatyzacją. Pani prezydent nigdy nie chciała przyjąć mojej rezygnacji.
WP: Kiedy ostatni raz chciał się pan podać do dymisji?
Na początku pierwszej kadencji Hanny Gronkiewicz-Waltz po raz pierwszy zgłosiłem gotowość do rezygnacji. Drugi raz to było 2-3 lata temu. A ostatni raz, to było już w kwietniu tego roku, gdy wyszła na jaw sprawa Chmielnej 70. Powiedziałem pani prezydent, że nie ma z mojej strony problemu i mogę się podać do dymisji.
WP: I co pani prezydent odpowiedziała ostatnio?
Że nie; że wszystko jest w porządku. Także prezydent Jarosław Jóźwiak potwierdzał w swoich wypowiedziach na posiedzeniu rady miasta, że wszystko jest w porządku, a decyzje ws. reprywatyzacji były wydawane prawidłowo.