Manifestowali przed gminą żydowską, teraz odpierają zarzuty o antysemityzm
Organizator demonstracji pod hasłem „Brońmy Polski, byśmy nie stali się drugą Palestyną”, która odbyła się przed siedzibą poznańskiej gminy żydowskiej, twierdzi, że miała ona charakter antyrządowy, a nie antysemicki.
27 stycznia przed siedzibą gminy żydowskiej w Poznaniu odbyła się manifestacja pod hasłem „Brońmy Polski, byśmy nie stali się drugą Palestyną”. Jej uczestnicy zarzucali państwu izraelskiemu, że stosuje metody terrorystyczne wobec Palestyńczyków. Wśród demonstrowanych transparentów pojawił się m.in. taki, na którym gwiazdę Dawida zrównano ze swastyką.
Dodatkowe kontrowersje wzbudził fakt, że manifestacja została zorganizowana 27 stycznia, czyli w Międzynarodowym Dniu Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Po manifestacji policja zatrzymała cztery osoby.
Manifestacja oburzyła Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP, który wydał w tej sprawie oświadczenie. Czytamy w nim m.in.:
„70 lat po wyzwoleniu obozu Auschwitz-Birkenau, w którym w brutalny sposób zamordowano ponad milion niewinnych ludzi - mężczyzn, kobiety i dzieci - znów mamy do czynienia z antysemityzmem i nienawiścią. Nie możemy tej sprawy bagatelizować. Powinniśmy zdecydowanie przeciwstawiać się tego typu tendencjom i wspólnie walczyć z wszelkimi przejawami nienawiści".
Demonstrację potępił też Jacek Jaśkowiak
„Poznań jest Miastem ludzi, którym obca jest nienawiść i myślenie przeciw drugiemu człowiekowi. Jako prezydent Poznania i zwykły poznaniak, wyrażam więc oburzenie antysemickimi protestami, jakie miały miejsce w naszym Mieście w Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Jest mi przykro, że takie słowa padają na ulicach naszego Miasta” – napisał na swoim profilu na Facebooku prezydent Poznania.
Komentarz Jaśkowiaka oburzył Bogdana Freytaga z Poznańskiego Związku Patriotycznego, który był organizatorem manifestacji. Jego zdaniem demonstracja nie była przejawem nienawiści i antysemityzmu, a prezydent dał się zmanipulować przekazom medialnym.
„Nasza antyrządowa manifestacja, pod hasłem „Brońmy Polski, byśmy nie stali się drugą Palestyną”, miała na celu, przede wszystkim, przedstawienie obecnie zarządzającego Polską reżimu PO-PSL, jako tych, którzy dopuścili się zdrady Państwa i Narodu Polskiego” – czytamy w liście otwartym Freytaga. „Chcieliśmy uświadomić Polakom, że obecnie odbywa się, zaplanowana od 1989 r, systematyczna likwidacja Polski oraz planowe wynarodowianie Polaków. Kwestia żydowska była poruszona dlatego, że biorą w tym również udział, w znaczącym zakresie, przedstawiciele społeczności żydowskiej, tak z Polski, jak i spoza naszych granic. Przede wszystkim chcę stanowczo stwierdzić, że absolutnie nie kierujemy się nienawiścią do nikogo, a tym samym nie jesteśmy antysemitami. Określenie „antysemityzm” zostało stworzone przez żydów, aby zamknąć usta wszystkim tym, którzy reagują na czynione przez nich zło. Mówienie prawdy nie jest przejawem nienawiści, czy antysemityzmu. Jest to obrona konieczna przed tymi, którzy prowadzą naszą Ojczyzną
do zniszczenia. W naszym Apelu wyraziliśmy ubolewanie dla nielicznych uczciwych żydów, którzy muszą się wstydzić za swoich współbraci” - dodaje.
Jeśli chodzi o transparent przyrównujący gwiazdę Dawida do swastyki, to Freytag wyjaśnił, że został on przyniesiony przez osoby z innych organizacji, ale po jego interwencji został zwinięty.
Czterem osobom zatrzymanym po demonstracji postawiono zarzut nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych i rasowych, za co grozi im do dwóch lat pozbawienia wolności.