Mamy nowoczesne i szybkie pociągi, więc skąd opóźnienia?
Dziś mija tydzień od debiutu Kolei Śląskich. Już po pierwszych dniach widać, że nowoczesne pociągi to nie wszystko. Pasażerowie podróżujący między Gliwicami a Częstochową doceniają komfort pojazdów, ale też bezlitośnie punktują wszystkie rozbieżności między oficjalnymi, pełnymi optymizmu deklaracjami przewoźnika, a tym, co oglądają na własne oczy.
Lista zarzutów jest długa. Szwankuje informacja (część podróżnych nadal nie wie, że istnieje taryfa liniowa, czyli odpowiednik dobrze znanych "strefówek"), posiadacze biletów na pociągi Przewozów Regionalnych mają w kasach problem, by "od ręki" wymienić je na bilety nowego przewoźnika, a warte miliony euro składy potrafią spóźnić się po kilkadziesiąt minut.
Tak było chociażby w poniedziałek, kiedy to z powodu awarii systemu automatycznego hamowania nowoczesny Elf wyjechał z Częstochowy z blisko godzinnym opóźnieniem.
To nie jedyny taki przypadek w ostatnich dniach i nawet sami pracownicy Kolei Śląskich nieoficjalnie przyznają, że nowy tabor nie jest aż tak niezawodny jak mogłoby się to wydawać.
Rzecznik przewoźnika Adam Warzecha uspokaja, że większość usterek daje się naprawić w ciągu kilkunastu lub najwyżej kilkudziesięciu minut, lecz dla pasażerów taki "poślizg" może oznaczać spóźnienie do pracy lub na uczelnię.
- A mamy słoneczną jesień. Co będzie zimą, kiedy zaczną się minusowe temperatury? Czy Koleje Śląskie mają na tyle duże rezerwy, by utrzymać deklarowaną liczbę połączeń? - pytają zaniepokojeni podróżni.
- Elfy muszą się dotrzeć. Plusem jest jednak to, że serwis PESY (producenta Elfów - przyp. red.) działa bardzo sprawnie - mówi Warzecha i zapowiada, że tabor spółki niebawem zwiększy się o nowe pociągi.
Nie ma natomiast co liczyć, że szybko w kasach Kolei Śląskich pojawią się bilety metropolitalne, obowiązujące w pociągach tego przewoźnika oraz autobusach i tramwajach KZK GOP. Pasażerowie doczekają się ich najwcześniej za jakieś 2-3 miesiące.
- Do ustalenia jest jeszcze kwestia wzajemnych rozliczeń między nami a KZK GOP - tłumaczy Warzecha.
Uszkodzone tory - przypadek?
Wciąż nie wiadomo, kto w ubiegły piątek, na kilka godzin przed debiutem Kolei Śląskich, rozkręcił tory między Chorzowem-Batorym a Rudą Śląską. To właśnie tą linią w sobotni poranek miał pojechać pierwszy Elf. Jak informuje nas Aleksy Cieślik z katowickiej komendy Straży Ochrony Kolei na miejscu nie znaleziono żadnych śladów, mogących pomóc w ustaleniu sprawców przestępstwa.
Tropu nie podjął również pies. Łupem rabusi padły metalowe łupki, czyli elementy łączące szyny. Ich brak mógł doprowadzić do wykolejenia się pociągu. Podobne kradzieże nie są rzadkością na polskich torach, ale...
- Na tej linii nie było w tym roku więcej takich przypadków - przyznaje Cieślik. Przypadek czy celowe działanie? Oficjalnie nikt nie ryzykuje tezy, że ktoś próbował storpedować debiut Kolei Śląskich. Aleksandra Marzyńska, rzeczniczka Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego, przyznaje, że sprawa może wydawać się dziwna, lecz od razu zastrzega:
- Nie wyciągamy w związku z tym żadnych spiskowych teorii - mówi Marzyńska.
Bardziej skłonni do kategorycznych sądów są internauci na kolejowych forach. Co niektórzy wskazują nawet domniemanych sprawców. Prof. Dionizjusz Czubala, specjalista od plotek, ocenia, iż być może obserwujemy narodziny kolejnej "miejskiej legendy" związanej ze sferą biznesu.
- W takich plotkach zawsze pojawia się ten "zły", który chce pokrzyżować szyki konkurencji - mówi Czubala.