"Mamy dramat". Coraz więcej Polaków potrzebuje pomocy psychologicznej

- W ramach NFZ oczekiwanie na pomoc psychologiczną to czasami nawet dwa lata i to w przypadku ludzi, którzy potrzebują jej natychmiast. To jest dramat, by dostarczyć pomoc wszystkim tym, którzy jej potrzebują. Osoby, które czują, że osuwa im się grunt spod nóg, niech nie zwlekają, niech natychmiast z kimkolwiek porozmawiają o tym, co czują. Tylko otwarcie ust i ubranie napięcia w słowa, może uratować życie. Sam jestem facetem, który żyje dzięki temu, że kiedyś postanowił z kimś porozmawiać - mówi psychoterapeuta Robert Rutkowski w dziesiątym odcinku podcastu "Idzie kryzys".

Według ekspertów coraz więcej Polaków potrzebuje pomocy psychologicznej
Według ekspertów coraz więcej Polaków potrzebuje pomocy psychologicznej
Źródło zdjęć: © East News | Wojciech Strozyk/REPORTER
Patryk Michalski

Autor podcastu Patryk Michalski w rozmowie z ekspertami szuka odpowiedzi na pytania związane z nadciągającym kryzysem. To zagadnienia, które nurtują nas wszystkich. Gdzie szukać pomocy, kiedy rzeczywistość nas przytłacza? Jak przetrwać trudniejszy czas? Jak unikać stresu przy świątecznym stole? Gościem dziesiątego odcinka podcastu "Idzie kryzys" jest Robert Rutkowski, psychoterapeuta, trener umiejętności psychologicznych.

Ceny w sklepach rosną, raty kredytu przytłaczają, zbliżają się drogie święta. Nie wiemy, czy nadchodzący rok będzie lepszy. Powodów do stresu nie brakuje, dlatego warto zadbać o zdrowie psychiczne. O tym, gdzie i kiedy szukać specjalistycznej pomocy, kiedy trudna rzeczywistość nas przytłacza, mówi psychoterapeuta Robert Rutkowski. Ekspert podkreśla, że nawet osoby, które potrzebują natychmiastowej pomocy, muszą czekać około dwóch lat na darmową wizytę u psychologa. Dlatego podkreśla, że wszyscy, którzy mają poczucie, że tracą grunt pod nogami, powinni porozmawiać z zaufaną osobą, opowiedzieć o swoich problemach komukolwiek. - Tylko wypowiedzenie słów, nazwanie problemów może pomóc zniwelować wewnętrzne napięcie - podkreśla.

- Bardzo często podkreślam w gabinecie, że tylko prawdziwy twardziel potrafi mówić o swoich słabościach. To jest bardzo ważne, żeby chcieć rozmawiać i my się dopiero tego uczymy. Amerykanie robią to od dawna, tam niemal każdy ma własnego psychoterapeutę. Ja również mam swojego terapeutę, który mieszka w Wiedniu. Również mam lęki i też potrzebuję się oczyścić. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, zacząłem się bać, mimo że jestem człowiekiem bardzo poukładanym, który żyje w rytmie, ma rodzinę - mówi. Psychoterapeuta dodaje, że pomocne w takiej sytuacji jest zrozumienie, odwołanie się do psychologii i historii.

- Terapia poznawczo-behawioralna jednoznacznie poleca, by kiedy pojawia się lęk, podziękować mu za to, że się pojawił. Mogę powiedzieć, że wszystkie książki, które w tytule radzą, "jak pozbyć się lęku", "jak zwalczyć lęk", nie działają, to nie jest odpowiedni kierunek. Nie warto w nie inwestować, bo język militarny: "zwalczyć", "pokonać" działa w określonych sytuacjach, prowadzi do produkcji kortyzolu, czyli hormonu stresu. Jeśli nasz mózg słyszy te słowa, natychmiast się aktywuje. Lęk można oswoić, a nie go pokonać. Lęk jest również po to, żeby nas chronić przed niektórymi sytuacjami. Każdy z nas ma taki wewnętrzny mechanizm. Sokrates odwoływał się do daimonionu, wewnętrznego głosu, głosu sumienia. On nie mówi, jak mamy żyć, co robić, ale podpowiada, czego mamy unikać, przed czym się bronić. Każdy z nas go w sobie ma - wskazuje ekspert.

Zobacz też: Nagły telefon od Witek i pilna narada. Odsłania kulisy

"Nie zagłuszać wewnętrznego głosu". Mężczyźni mogą płakać

Psychoterapeuta zwraca uwagę, że są sytuacje, kiedy wewnętrzny głos przestaje funkcjonować. - Szczególnie jeśli siebie nie lubimy, nie akceptujemy, ofertą dla nas staje się m.in. histeryczne zarabianie pieniędzy. To jedna z sytuacji, kiedy zagłuszamy wewnętrzny głos. Innym razem bombardujemy się nieskończonym strumieniem informacji, tracimy selektywność. Jestem zwolennikiem tego, żebyśmy zdobywali informacje, wiedzieli, co się dzieje, ale musimy je sobie dawkować. Są badania, które pokazują, że w średniowieczu człowiek przez całe życie przyjmował tyle bajtów informacji, co my w ciągu jednego dnia. Są badania WHO, które wskazują, że mamy epidemię depresji, choroby dwubiegunowej afektywnej, rosnącą liczbę uzależnień od różnych substancji czy zachowań. Uzależnienia to są kolejne destruktory daimonionu - podkreśla.

Ekspert zwraca również uwagę na rosnącą liczbę prób samobójczych. - Do końca dzisiejszego dnia w Polsce skutecznie odbierze sobie życie 15 osób. Wśród nich będzie 13 mężczyzn - alarmuje. Psychoterapeuta wyjaśnia, że jedną z przyczyn jest samotność. - To jest potężny problem, przy którym trzeba podnieść alarm. W swoim gabinecie mam większość mężczyzn. To wynika z tego, że za dużo wzięliśmy na swoje barki i nie potrafimy o tym rozmawiać - mówi psychoterapeuta.

- W ostatnim okresie mam w swoim gabinecie płaczących mężczyzn. Jestem im wdzięczny, że umieją płakać, bo oni przeżyją. Uzewnętrznianie emocji potrafi uratować życie. Mężczyźni często są przerażeni tym, że okazują emocje. Jak mają to robić, jeśli przez całe życie słyszeli od ojca czy partnerek: "masz być silny". To jest przekaz, który często rujnuje psychikę mężczyzn. Często przychodzą ludzie, którzy mówią: "jestem samotny". Samotność to jest dżuma XXI wieku. Święta to jest czas, który powinien niwelować samotność - podkreśla ekspert.

Przepis na dobre święta

- Warunkiem dobrego spędzenia świątecznego czasu, niezależnie od tego, czy traktujemy je religijnie, czy nie, by przeżyć je pozytywnie, jest m.in. wyłączenie telewizji, odcięcie się od mediów i porzucenie alkoholu - przekonuje Rutkowski. - Żyjemy w sekcie alkoholowej. Naturalnym stanem jest trzeźwość, mózg nie potrzebuje żadnych protez. Nie zapomnę tego, co powiedział kiedyś mój pacjent: "Zawsze, kiedy brałem alkohol do ręki, miałem wrażenie, że wlewam do siebie chorobę psychiczną". Zgadzam się z tym, bo alkohol nas otępia. Dla dobra siebie, swoich bliskich, swoich dzieci, odczepmy się na święta od alkoholu - radzi ekspert.

- Alkohol demontuje zdolność przyjemnej percepcji, odczuwania pozytywnych bodźców nie tylko w dniu wypicia, czy kiedy mamy kaca. Nawet pojedyncza lampka wina, jedno wino, będą uszkadzać substancje białą i korę przedczołową jeszcze przez sześć tygodni. Służę badaniami, które tego dowodzą. Ludzie tego nie chcą wiedzieć, bo mamy wieloletnią tradycję, są ludzie na pasterkach, którzy zioną alkoholem. To zabija magię świąt - dodaje Rutkowski.

Psychoterapeuta podpowiada też, jak przy świątecznym stole poradzić sobie z pytaniami, na które nie chcemy odpowiadać. Jak poradzić sobie np. ze wścibską ciotką czy rubasznym wujkiem. Chodzi np. o sytuacje, kiedy małżeństwo, które stara się o dziecko, jest przepytywane przez ciekawską rodzinę. To pytania, które mogą ranić. - To jest prostactwo, szczyt chamstwa, brak delikatności i ogłady. Jeżeli spodziewamy się, że ktoś może nam odebrać radość świętowania, warto odwołać się do gospodarza spotkania, który może pełnić rolę moderatora. Warto wyznaczyć osobę, która określi zasady komunikowania, jasno powie, że przy świątecznym stole nie poruszamy np. tematów politycznych, gospodarczych, czy innych kwestii, o których nie chcemy rozmawiać. Nie możemy innym czynić przyjemności kosztem siebie. Nie musimy odpowiadać na pytania, które padają. To osoby, które pytają, wystawiają sobie świadectwo - mówi Robert Rutkowski.

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (889)