Mamy akta sądowe Stefana W. Tak napadał na banki
Najpierw straszył pracowników banku bronią, później kradł pieniądze, by wychodząc rzucić jeszcze: "polecam się na przyszłość”. Mowa o Stefanie W., zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. WP dotarła do sądowych akt dotyczących jego przestępczego procederu z 2013 roku.
30.01.2019 | aktual.: 30.01.2019 13:51
Przypomnijmy, w maju 2014 roku Stefan W. został przez Sąd Okręgowy w Gdańsku skazany na 5 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Powód? Napady na placówki bankowe z bronią w ręku. W trzech przypadkach były to gdańskie oddziały SKOK-ów, w jednym oddział Credit Agricole. Karę odbył w całości, na jej poczet zaliczono mu pobyt w areszcie od połowy 2013 r. Na wolność wyszedł w grudniu 2018 roku. Ponad miesiąc później, podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku zadał śmiertelne ciosy nożem Pawłowi Adamowiczowi. Grozi mu dożywocie.
Jak wyglądał jego przestępczy proceder sprzed kilku lat? W sądowych aktach dotyczących napadów na bankowe placówki można dokładnie zapoznać się ze szczegółami jego bandyckiej przeszłości.
Pierwszy napad
Doszło do niego 8 maja 2013 roku w Oddziale Spółdzielczej Kasy w Gdańsku. "O godzinie 15.11 do Oddziału wszedł Stefan W. Miał założone okulary przeciwsłoneczne. Ubrany był w czarne buty, jasne spodnie, koszulkę i czarną bluzę. Po zamknięciu drzwi wejściowych podszedł do pracownika P.M. W prawym ręku trzymał przedmiot przypominający broń palną. Był to pistolet pneumatyczny z magazynkiem bębenkowym tzw. wiatrówka. Pistolet podniósł i skierował w stronę pracownika P.M. na wysokość klatki piersiowej. Powiedział do niego: dawaj pieniądze, masz na to trzy sekundy. Pracownik wydał Stefanowi W. 2580 złotych". Broń, którą użył do napadu, napastnik wyrzucił w lesie.
Drugi napad
Miał miejsce 15 maja o godzinie 15.54, również w Oddziale Spółdzielczej Kasy SKOK w Gdańsku. W chwili napadu w banku była klientka, a także doradca kredytowy i dwie pracownice. "Stefan W. był ubrany w czarny dres materiałowy, na głowie miał czarną czapkę z daszkiem, zaś twarz była zakryta okularami przeciwsłonecznymi z oprawkami w kolorze złotym (...) Po wejściu z prawej kieszeni spodni wyciągnął broń palną w postaci rewolweru alarmowego (…) Mężczyzna podszedł bezpośrednio do szyby i powiedział: "to jest napad, dawaj pieniądze, zaraz kogoś zabije". Pracownica A.S. mając bezpośredni dostęp do pieniędzy, bez konieczności czekania na otwarcie sejfu, wyjęła je z kasetki. Była to kwota 6770 złotych w banknotach o różnych nominałach od 10 do 100 złotych. Kasjerka zapytała go, czy ma mu tez wydać drobne pieniądze, ale napastnik jednak nic nie odpowiedział. Pieniądze schował do kieszeni bluzy i skierował się do wyjścia".
Napad numer 3
31 maja 2013 roku w kolejnym gdańskim oddziale SKOK. Do napadu doszło o 14.48, a Stefan W. był ubrany czarną podkoszulkę i czarne spodnie. Tradycyjnie miał okulary przeciwsłoneczne. "Podszedł do stanowiska nr 1. Wyciagnął broń palną w postaci rewolweru alarmowego. Skierował go, trzymając w prawej dłoni, w stronę kasjerki. Jednocześnie powiedział: "to jest napad, dawaj pieniądze”.(..) W oczekiwaniu na otwarcie sejfu, Stefan W. zaczął popędzać kasjerkę, mówiąc do niej: "masz 10 sekund, więcej nie będę czekał”. Jednocześnie wycelował broń w sufit i wystrzelił (…) Kasjerka wyjęła wszystkie banknoty. Były tam nominały 100 zł – 29 sztuk; 50 zł – 13 sztuk; 20 zł -12 sztuk, 10 zł – 23 sztuki. W sumie 4.020 złotych. Stefan W. chwycił pieniądze lewą reką. Schował broń. Następnie powiedział: polecam się na przyszłość i wyszedł".
Ostatni napad nr 4
Ostatni napad miał miejsce 12 czerwca 2013 roku. Stefan W. namówił do niego swojego kolegę Tobiasa Ł. Ten drugi zamówił taksówkę i czekał na napastnika pod bankiem. W placówce Stefan W. pojawił się po południu. Tym razem w środku przebywało sporo pracowników, co skutkowało szybkim zawiadomieniem ochrony i mundurowych. Stefan W. był na tyle bezczelny, że czekał przy szufladzie z pieniędzmi, by ta się otworzyła. "Kiedy szuflada się otworzyła do ¾ długości, W. sam wyciągnął z niej pieniądze. Wyjął tylko banknoty o nominałach 100 zł, 50 zł, 20 zł, 10 zł. Była to w sumie kwota 2.550 zł. Następnie pieniądze schował do kieszeni spodni, obszedł biurko i opuścił placówkę banku. Nim wyszedł powiedział : "polecam się na przyszłość”. Kilka minut później, taksówkę z podejrzanymi zatrzymał radiowóz. Sprawców napadu schwytano, pieniądze odzyskano.
W trakcie przesłuchania, Stefan W. przyznał się do napadów na banki. Jak wyjawił zdobyte pieniądze wydawał na kasyno, taksówki, wycieczki (Wyspy Kanaryjskie, Włochy), a także na jedzenie i ubrania. Kupił też złoty zegarek.
- Pomysł przyszedł, ponieważ nie miał pieniędzy. Nie mógł znaleźć pracy. Nie wiedział, że robi źle. Wcześniej czytał o napadach na banki, oglądał filmy – czytamy w sądowych aktach.
Stefan W. przebywa obecnie w areszcie. Według nieoficjalnych informacji, przyjął zaskakującą linię obrony. Dzisiaj zabójcę prezydenta Gdańska badają sądowi biegli. Mają ocenić czy w chwili popełnienia czynu był poczytalny.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl