"Maltretowanie więźniów nie zaczęło się w Abu Ghraib"
Pod koniec 2002 r., ponad dwa lata
przed wyjściem na jaw skandalu z torturowaniem więźniów w Abu
Ghraib w Iraku, agent FBI w amerykańskim ośrodku penitencjarnym w
Guantanamo na Kubie wysłał do kolegi e-mail, uskarżając się na
stosowane przez wojsko "środków przymusu" wobec więźniów - pisze "New York Times".
06.01.2005 12:25
Dwa lata później frustracja wśród funkcjonariuszy przybrała na sile. W innym e-mailu kolejny agent FBI informował o doniesieniach, według których pewien generał z Guantanamo pojechał do Abu Ghraib, by wprowadzać tam podobne metody przesłuchań, mimo że FBI odradzała je i kwestionowała ich skuteczność.
Kiedy ubiegłej wiosny wybuchł skandal z więzieniem Abu Ghraib, oficjalni przedstawiciele USA określili nadużycia wobec tamtejszych więźniów jako akty aberracji małej grupy niskiego szczebla rezerwistów, ograniczone do kilku tygodni końca 2003 r. Tysiące stron wojskowych raportów i dokumentów, udostępnionych w ostatnich miesiącach, w ramach ustawy o wolności informacji, Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich wykazały jednak, że przypadki nadużyć dotyczyły licznych służb w Afganistanie, Iraku i na Kubie. Rozpoczęły się 2002 r. i były kontynuowane po wszczęciu przez Kongres USA i armię dochodzeń w sprawie Abu Ghraib.
W środę Pentagon poinformował, że w reakcji na niektóre z tych dokumentów zbada doniesienia FBI, według których wojskowi śledczy w Guantanamo dopuszczali się nadużyć wobec więźniów, bijąc ich, szarpiąc za genitalia i przykuwając łańcuchami do zimnej posadzki.
Z artykułu, opublikowanego w czwartkowym wydaniu "The New England Journal of Medicine" wynika, że wojskowy personel medyczny pogwałcił zasady Konwencji Genewskiej, pomagając w ustalaniu metod przesłuchań opartych na przymusie. Niektórzy lekarze opowiadają, że armia poleciła im nie analizować przypadków zgonów więźniów.
Według Pentagonu, wobec 137 członków personelu wojskowego zastosowano środki dyscyplinarne a niektórych z nich czeka sąd wojenny za maltretowanie więźniów. Inne śledztwo federalne, wszczęte w Wirginii, ma na celu zbadanie możliwych nadużyć ze strony cywilów wynajętych do prowadzenia przesłuchań. Wciąż czeka na finał kilka wojskowych dochodzeń, w tym jedno w sprawie śmierci kilkunastu więźniów.
Oskarżenia wobec 137 członków armii, według oficjalnych zapewnień, są wyrazem polityki "zerowej tolerancji" w stosunku do podobnych nadużyć i odnoszą się tylko do niewielkiego ułamka liczącego 167 tys. żołnierzy kontyngentu w Afganistanie i Iraku. Grupy obrony praw człowieka zwracają jednak uwagę na fakt, że żaden oficer wysokiej rangi nie został pociągnięty do odpowiedzialności.
Kiedy te same rzeczy dzieją się w trzech różnych miejscach, kiedy nadużycia popełniane są bezkarnie, nie jest to już tylko kwestia odpowiedzialności pojedynczych żołnierzy. W pewnym punkcie praktyka staje się tak powszechna, że wygląda niemal na określoną politykę - twierdzi Red Brody z organizacji Human Rights Watch.