Mali akcjonariusze łączą siły. Walczą o wyższą cenę akcji spółki Energa
Inwestorzy indywidualni spółki Energa stanęli do walki. Chcą negocjować korzystniejszą cenę akcji. Uważają, że zarysowany przez paliwowego giganta scenariusz przejęcia mniejszościowego pakietu jest dla nich niekorzystny.
04.01.2021 | aktual.: 04.01.2021 15:21
Paliwowa spółka Skarbu Państwa PKN Orlen zamierza przejąć 100 proc. Akcji innej państwowej spółki energetycznej Energa. Ma już zdecydowaną większość, ale trochę jej brakuje do ustawowej granicy, która daje jej pełnię praw. Liczy więc na akcje należące do indywidualnych akcjonariuszy.
Tymczasem akcjonariusze Energii są zaniepokojeni zaproponowaną ceną za akcję. Wynosi ona obecnie 8,35zł. Uważają, że jest to propozycja mocno odbiegająca od realnej wartości spółki, bo PKN Orlen sam wycenił każdą z nich prawie na 20 zł
Znaleźli się tacy, którzy sprzedawali swoje akcje za 8,35 zł. Nie wszyscy jednak. Ci, którzy powiedzieli "nie", dziś stają do walki. A są to niemałe pieniądze. Dziesiątki milionów złotych.
Mniejszościowi akcjonariusze nie są jednak sami w tej nierównej walce. W ich imieniu działa Fundacja "To co najważniejsze", która zainicjowała projekt "Pokażmy siłę inwestorów Energa". To właśnie ona za pośrednictwem kancelarii prawnych złożyła pozew do sądu o uchylenie uchwały walnego zgromadzenia, dotyczącej wycofania spółki Energa z Giełdy Papierów Wartościowych.
Czym dokładnie jest projekt, jakie działania prowadzi fundacja i czy ma szansę na negocjacje z PKN Orlen – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prezes fundacji "To co najważniejsze" Jan Trzciński.
Chcemy wynegocjować godziwą cenę za akcje
Agnieszka Pruszkowska-Jarosz: Jakie czynniki spowodowały, że na horyzoncie pojawił się projekt "Pokażmy siłę inwestorów Energa"?
Jan Trzciński, prezes Fundacji "To co najważniejsze": Może zacznę od tego, że od ponad 20 lat moim hobby są inwestycje, szczególnie giełdowe. Po wyjściu z biznesu, i to z sukcesem, razem ze wspólnikiem sprzedaliśmy bowiem firmę na rzecz dużej korporacji, założyłem Fundację "To co najważniejsze".
Zarówno prywatnie, jak i zawodowo związany jestem z Pomorzem, a dobro firm takie jak Lotos i Energa leżą mi po prostu na sercu. Są bardzo wartościowe ze względu na obszar działalności i inwestycje. Sam posiadam akcje Energi.
Jednak ostatnie nadzwyczajne walne zgromadzenie wspólników tej spółki przekroczyło wszelkie granice dobrego zachowania. Zorganizowano je w czasie obowiązywania czerwonej strefy, czyli według przepisów mogło wziąć w nim udział tylko 5 osób, i to w stosunkach służbowych. Tymczasem zgłosiło się na NWZA ponad 90 osób. Wielu uczestników na dwa tygodnie przed spotkaniem zaproponowało głosowanie zdalne. I czekało na informację w tej sprawie. Decyzja o takiej możliwości pojawiła się dopiero w piątek o godz. 23.09, (chętni mieli jedynie jeden dzień na złożenie odpowiednich dokumentów), ale okazało się, że głosować zdalnie mogą tylko ci, którzy wcześniej zapisali się na "udział stacjonarny". Teoretycznie Energa dała więc możliwość zdalnego wzięcia udziału w głosowaniu, ale praktycznie nie dało się z niej skorzystać.
Tym razem, zamiast trójmiejskim prawnikom, Energa zleciła prowadzenie NWZA prawnikom z Warszawy. Finał był taki, że błyskawicznie przegłosowano uchwałę o wyjściu spółki Energa z Giełdy Papierów Wartościowych.
Samo walne zebranie w dniu 29 października przebiegało w bardzo dziwnej atmosferze. Mnie samego przewodniczący nie dopuścił do wypowiedzi, wyłączając mikrofon. Nie mogłem więc zgłosić swego wniosku. Arogancja prowadzących walne zgromadzenie w stosunku do drobnych akcjonariuszy przekroczyła normy współżycia społecznego, nie wspominając o podstawowych zasadach dobrego wychowania.
Równie dziwne dla nas były okoliczności wezwania do sprzedaży akcji (propozycji odkupienia) przez PKN Orlen. Za pierwszym razem miało to miejsce w momencie pojawienia się pandemii i tzw. wiosennego "dołka" na giełdzie. Za drugim razem była dokładnie taka sama sytuacja – jesienią. Oba wezwania odbyły się w niesprzyjających dla akcjonariuszy okolicznościach.
Cena za akcję zaproponowana przez PKN Orlen wyniosła najpierw 7 zł, a potem 8,35 zł. Niestety w chaosie informacji i dezinformacji, a także w obliczu plotek o wyjściu Energi z giełdy i mocnym spadku ceny akcji tej spółki – wielu indywidualnych akcjonariuszy pozbywało się swoich pakietów za zaproponowaną przez PKN Orlen cenę.
To wszystko przyczyniło się do tego, że został zainicjowany projekt "Pokażmy siłę inwestorów Energa". Zdajemy sobie bowiem sprawę z tego, że mniejszościowi akcjonariusze nie są w stanie sami stanąć do walki z PKN Orlen. Wspólnie mamy realną szansę na negocjowanie ceny akcji.
Czy cena 29 zł za akcję, o której często jest mowa, jest możliwa do wynegocjowania?
Od takiej kwoty chcemy zacząć negocjacje. Uważamy, że uczciwa cena akcji Energa to nawet 300 proc. Tego, co dziś oferuje Orlen. Zresztą należy tutaj dodać, że sam PKN Orlen w księgach odnotował nadzwyczajny zysk z zakupu akcji Energa S.A. w postaci kilku mld zł, co przeliczając na akcję, dawałoby jej cenę zbliżoną do 20 zł. Oznacza to, że tak naprawdę taki poziom ceny za akcję jest w pełni realny. Co najmniej 20 zł!
Oczywiście skupujący, czyli Orlen, chce kupić akcje za jak najniższą cenę, a sprzedający, czyli ja i wielu innych indywidualnych akcjonariuszy chcemy sprzedać jak najkorzystniej. To nie jest żadna fanaberia, to po prostu racjonalne podejście do wyceny spółki.
Kto faktycznie stoi za projektem "Pokażmy siłę inwestorów Energa"?
Tak naprawdę to inicjatywa moja i Krzysztofa Ciuły, finansisty i akcjonariusza spółki Energa. Do projektu "Pokażmy siłę inwestorów Energa" dołączyło już ponad 500 inwestorów posiadających w sumie kilka milionów akcji Energi (spółka ma łącznie ok. 414 mln akcji, czyli prawie 1 proc. kapitału). To jednak nie koniec, bo grupa chce zrzeszyć kolejnych akcjonariuszy – fundusze oraz inwestorów zagranicznych.
Formalnym podmiotem organizującym to przedsięwzięcie jest gdyńska Fundacja "To co najważniejsze", której także jestem fundatorem od 2011 roku.
Fundacja nie powstała, jak niektórzy podejrzewają, na potrzeby tego projektu. Jest on zaledwie jednym z wielu, które prowadzimy. Innym najbardziej chyba znanym przedsięwzięciem Fundacji jest "Firma z zasadami", poprzez które promujemy już od 2013 roku zasady fair play w biznesie.
A jeśli PKN Orlen nie zdecyduje się na negocjacje, na podniesienie ceny akcji albo w ogóle na kupno waszych akcji? I dlaczego ważne jest, by indywidualni akcjonariusze skupili się pod jednym szyldem?
Tutaj należy odwołać się do przepisów prawa. Należy wyjaśnić, że w momencie, gdy spółka figuruje na giełdzie, a przejmujący, w tym wypadku Orlen – zdobędzie 95 procent głosów kupowanej spółki, to może wówczas ogłosić tzw. skup przymusowy i nie musi już pytać pozostałych akcjonariuszy o zgodę. Weźmie po prostu ich akcje za cenę ustaloną zgodnie z przepisami prawa i wypłaci ustaloną kwotę. Orlen posiada akcje uprzywilejowane (mogą dawać rozmaite dodatkowe uprawnienia ich posiadaczom np. 2 głosy na każdą posiadaną akcję – przyp. red.), więc w tej chwili ma 93,28 głosów i po drugim wezwaniu do sprzedaży akcji – do skupu przymusowego - brakuje mu 1,72 proc. głosów.
Gdy Energa wyjdzie z giełdy, to wtedy będą się liczyć nie głosy, a akcje. Też musi ich być powyżej 95 proc., żeby Orlen mógł myśleć o przymusowym skupie. Teraz posiada nieco ponad 90 proc. wspomnianych akcji. Więc w takiej sytuacji brakowałoby mu o wiele więcej.
Co byłoby więc lepsze dla skupującego i samych akcjonariuszy? Trudno dokładnie powiedzieć. Co do scenariuszy, to nie wiem, jakie ma zamiary kupujący. Giełda jest co do zasady nieprzewidywalna. Dlatego póki co zbieramy różne argumenty. PKN Orlen wie o naszych działaniach, wie, że jesteśmy gotowi usiąść do stołu, ale na razie żadne oficjalne rozmowy nie miały miejsca.
Jakie dokładnie działania prowadzone są w ramach projektu?
Przede wszystkim chcemy być jak najwięksi. To znaczy chcemy skupić jak największą grupę indywidualnych akcjonariuszy, by mieć jak najwięcej akcji – co najmniej 1,72 proc. Wtedy stalibyśmy się kupującemu potrzebni. A co za tym idzie, mógłby nas, mniejszościowych akcjonariuszy, potraktować właściwie. To po pierwsze.
Po drugie, staramy się nagłaśniać sytuację w mediach. Co prawda PKN Orlen chwali się już, że przejął Energę, ale nie jest to prawda. My natomiast staramy się przekonać nieprzekonanych, że istnieje realna szansa na negocjacje dotyczące wysokości ceny akcji spółki Energa. Nie chcemy nie wiadomo jak wydumanych kwot. Chodzi o cenę odzwierciedlającą wartość spółki Energa. A wiemy, że spółka jest w dobrej kondycji.
Po trzecie – co prawda na ostatnim NWZA przegłosowano wyjście z giełdy, ale prawnicy, którzy nas reprezentują – mec. Michał Dzięciołkiewicz oraz mec. Adrian Kessler z Kancelarii Radców Prawnych w Gdańsku, złożyli pozew do sądu o zatrzymanie wyjścia. Sąd Okręgowy w Gdańsku dnia 10 grudnia 2020 r. rzeczywiście zdecydował o tzw. zabezpieczeniu, czyli o wstrzymaniu wyjścia Energi z giełdy.
Spółka może złożyć sprzeciw od tej decyzji, co daje nam dodatkowy czas do działania, a jeśli sąd utrzyma w mocy swoje postanowienie, wówczas odbędzie się rozprawa sądowa związana właśnie z uchyleniem uchwały nadzwyczajnego walnego zgromadzenia. To potrwa kolejne pół roku, może rok. To zapewne także będzie argumentem w rozmowach z kupującym.
Poza tym cały czas monitorujemy poczynania spółki Energa i kupującego PKN Orlen. Monitorujemy także zachowanie kursu spółki na GPW i informujemy KNF o zidentyfikowanych potencjalnych nieprawidłowościach.
Jakie cele postawiliście sobie w tym projekcie?
Chcemy wynegocjować godziwą cenę za akcje dla drobnych akcjonariuszy, nierzadko aktualnych, byłych lub emerytowanych pracowników Energa, zrzeszonych w projekcie "Pokażmy siłę inwestorów Energa". Chcemy, by ta cena odzwierciedlała faktyczną wartość spółki Energa.
Co zyskuje drobny akcjonariusz, przystępując do projektu "Pokażmy siłę inwestorów Energa"
Tak naprawdę uzyskuje jedyną szansę na sprzedaż swoich akcji po cenie odpowiadającej realnej wartości spółki Energa. Mógłby oczywiście dochodzić swoich praw sam, ale niestety jest za mały, aby stanowić jakąkolwiek przeciwwagę do giganta, jakim jest kupujący. Jeśli zostanie sam, może być, jak to mówią w slangu – zwyczajnie "wyciśnięty", czyli będzie w tych ostatnich 5 procentach akcjonariuszy, którym ta cena zostanie po prostu narzucona. I on, jako drobny akcjonariusz, mający nawet akcje o wartości kilkuset tysięcy złotych, wciąż będzie za mały, żeby móc żądać później jakiejkolwiek rekompensaty.
W całej historii GPW my pierwsi realizujemy tak duży, tego rodzaju projekt. Jako organizatorzy pokrywamy wszelkie koszty. Akcjonariusz wynagrodzi nam tylko w przypadku, gdy uda się cokolwiek wywalczyć od kupującego ponad cenę z wezwania.
Jeżeli ktoś chce żebyśmy w ich imieniu negocjowali cenę akcji spółki, to zapraszamy do współpracy. Każdy może przyłączyć się do tego projektu. Przystępują do niego i tacy, którzy posiadają zaledwie 100 akcji, ale i tacy, którzy posiadają ponad 100 tys. akcji.
Warunki naszej oferty są jasne, zrozumiałe, nie ma żadnych kruczków ani zapisów "małymi literami". Motywacje wszystkich są spójne – dążymy do wspólnego celu.