Małgorzata Wassermann: nikt nas o niczym nie informował
Nikt nas nie informował o tym, że nie były przeprowadzone sekcje zwłok. W zasadzie nikt nas o niczym nie informował - powiedziała w rozmowie z radiem RMF FM Małgorzata Wassermann, córka zmarłego w katastrofie smoleńskiej Zbigniewa Wassermanna. Małgorzata Wassermann opowiedziała, jak wyglądały pierwsze chwile po przylocie trumien z ciałami ofiar do Polski.
Jak mówiła Małgorzata Wassermann, po tym, jak samoloty z trumnami ofiar przyleciały do Polski rodzinom przekazywano tylko polecenia, gdzie i kiedy mają stawić się po ciało. - Nikt nas nie informował o tym, że nie były przeprowadzone sekcje zwłok. W zasadzie nikt nas o niczym nie informował - mówiła. Dodała, że na temat możliwości otwarcia trumny nikt z nią nie rozmawiał, ale były osoby, które tego chciały. Te osoby - jak powiedziała - usłyszały w odpowiedzi, że "jurysdykcja rosyjska zabrania otwarcia trumny w Polsce".
Na pytanie o to, kto odpowiadał na pytania o możliwość otwarcia trumien Małgorzata Wassermann odpowiedziała, że słowa takie padały ze strony pracowników kancelarii premiera, ale nie była ich świadkiem. Na pytanie o to, czy mógł to być minister Tomasz Arabski, Wassermann odpowiedziała, że "tak się mówi".
Małgorzata Wassermann uważa, że to dobrze, że wyjaśniono wątpliwości niektórych rodzin. - To dobrze, że dzieją się teraz takie rzeczy, jakie się dzieją. Oczywiście one są makabryczne, one nie powinny mieć miejsca po 29 miesiącach, tylko od razu. Ale to jednak w jakiś sposób daje nam możliwość przybliżenia się do prawdy - mówiła.
Powiedziała też, że nie ma "cienia wątpliwości, że prędzej czy później powstanie komisja śledcza", która wyjaśni, kto utrudniał postępowanie ws. ofiar. - No i dzisiaj chyba wszyscy jesteśmy naocznymi świadkami tego, że pierwszą osobą, która będzie rozmawiała czy to z prokuratorami, czy to z komisją, będzie pani minister Kopacz - powiedziała Wassermann.
Jak mówiła, pamięta zdanie, które na antenie TVN24 wypowiedziała minister Kopacz, odpowiadając na pytanie prowadzącej retorycznym pytaniem: "jak pani myśli, po co byli ci lekarze, jak nie po to, by wykonać sekcje". Małgorzata Wassermann mówiła, że brakuje jej tego, by minister Ewa Kopacz ustosunkowała się do swoich poprzednich wypowiedzi. - Ja wiem, że gdzieniegdzie ona mówi o tym, że nie ma sobie nic do zarzucenia i na tym kończy całą wypowiedź, natomiast wydaje się to zdecydowanie za mało. Muszę powiedzieć, że to jest sytuacja szokująca, w której osoba piastująca jedną z najwyższych funkcji w państwie, zwyczajnie kłamie wprost. Okłamuje społeczeństwo, prokuraturę i rodziny - mówiła córka Zbigniewa Wassermanna w rozmowie z RMF FM.
Na pytanie o to, jakich badań z Polsce jej zdaniem zaniechano, Małgorzata Wassermann odrzekła, że sensowniej byłoby zadać pytanie, jakie badania wykonano. Przebadano kopię czarnej skrzynki, ale - jak mówiła Małgorzata Wassermann - w innych sprawach strona polska posiłkuje się rosyjskimi dokumentami. Wylicza, że nie badano ciał pod kątem innym, niż katastrofy. - To jest rzecz niesłychana. Zwróćcie państwo uwagę: nawet jak dochodzi do wypadku w biały dzień, gdzie np. zderzają się dwa autobusy, jest mnóstwo świadków, wtedy - mimo że wszyscy widzieli, jak doszło do katastrofy - wchodzą biegli, jest sekcja zwłok i nikt na ten temat nie dyskutuje i wie, że to jest oczywiste. Natomiast tu mamy do czynienia z sytuacją, w której w niejasnych okolicznościach na terytorium państwa rosyjskiego ginie prezydent i 95 pozostałych członków delegacji. I z jakichś przyczyn albo prokuratorzy zaniechali tych czynności - mówiła.