Małgorzata Kidawa-Błońska tłumaczy swoje słowa. "Nie chciałam urazić Lewicy"
Burza po słowach Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Jej wypowiedź uraziła polityków Lewicy. Wicemarszałek Sejmu teraz tłumaczy, co miała na myśli. "Może rzeczywiście za mocno" - stwierdziła.
18.11.2019 | aktual.: 18.11.2019 13:44
Nie milkną echa słów Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która powiedziała, że jeśli posłowie Lewicy zagłosują za ustawą PiS, "to znaczy, że są nic niewarci". Politycy nie kryją oburzenia, piszą o "pogardzie".
Chodzi o projekt zniesienia 30-krotności składek ZUS. - Mam nadzieję, że nawet na Lewicy ekonomia ma znaczenie i przyszłość systemu emerytalnego. (...) Jeśli zagłosują, to znaczy, że są nic niewarci - tak o Lewicy mówiła w TVN24 Małgorzata Kidawa-Błońska.
W jej kierunku szybko posypały się słowa krytyki. Głos zabrała między innymi Wanda Nowicka. "Wypowiedź marszałkini Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na temat Lewicy w 'Kropce nad i' szokuje, zwłaszcza w ustach polityczki, która mówi tyle o współpracy i porozumieniu ponad podziałami. Niestety okazało się, jak mało wiarygodne są te zapewnienia" - oceniła.
Szef SLD Włodzimierz Czarzasty powiedział w rozmowie z Onetem, że wypowiedź ta kończy "dyskusję w sprawie poparcia pani Kidawy-Błońskiej przez polską lewicę".
W poniedziałek wicemarszałek Sejmu tłumaczyła w rozmowie z PAP, że nie chciała nikogo urazić. Stwierdziła, że w swojej wypowiedzi mówiła, że "bardzo ważne jest to, żeby opozycja stała na straży pewnych rzeczy. System emerytalny jest jednak systemem bardzo ważnym. Polacy muszą mieć pewność, że ten system będzie działał i że ich emerytury nie są zagrożone".
Przekonuje, że nie powiedziała, że Lewica jest nic nie warta, tylko że "jeżeli nie sprawdzi jakie to będą skutki, to rzeczywiście jako opozycja nie zrobi tego, co powinna". Dodała jednak, że może rzeczywiście użyła zbyt mocnych słów.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: RMF FM/Onet/TVN24