PublicystykaMakowski: "Tokarczuk walcząca, do urn prowadząca. Czy literacki Nobel ma barwy polityczne?" [OPINIA]

Makowski: "Tokarczuk walcząca, do urn prowadząca. Czy literacki Nobel ma barwy polityczne?" [OPINIA]

Znikąd nadziei, marazm w opozycji, wybory rozstrzygnięte przed głosowaniem. Aż tu nagle wjeżdża ona, cała na biało, z Noblem w ręce. A swoim apelem frekwencyjnym na ostatniej prostej prowadzi "Polskę uśmiechniętą" do urn - po zwycięstwo demokracji. Żarty na bok. Czy Olga Tokarczuk może i chce zmienić wynik niedzielnych wyborów?

Makowski: "Tokarczuk walcząca, do urn prowadząca. Czy literacki Nobel ma barwy polityczne?" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © PAP
Marcin Makowski

Kiedy słuchałem w piątek rano TOK FM, miałem wrażenie, że zdarzył się cud. Wszystko miało być na tygodnie do przodu poukładane, Lech Wałęsa swoim przemówieniem, a Sławomir Neumann swoimi taśmami mieli wbić gwóźdź do trumny opozycji. Aż tu nagle literacki Nobel dla Olgi Tokarczuk przewrócił polityczny stolik.

Absurd, prawda? W końcu dlaczego literatura miałaby wpłynąć na wynik wyborów. A jednak sama autorka, liberalni komentatorzy oraz rząd - każdy po trochu chce coś z tej puli uszczknąć dla siebie.

Czekając na wyborczy cud

O ile jest w jakimś sensie zrozumiałe, a nawet śmieszne, gdy minister kultury Piotr Gliński jednego dnia mówi, że żadnej książki Tokarczuk nie doczytał, a następnego deklaruje na Twitterze, że jak już świat ją docenił, to doczytać zamierza. Pragmatyczne jest też zwolnienie laureatki przez ministra finansów (pod publiczkę) z płacenia podatku od nagrody. Nie dziwi mnie przypominanie cytatu z Jarosława Kaczyńskiego, który w czacie z internautami w 2016 r. zadeklarował, że czyta "Księgi Jakubowe" i inne okolicznościowe wrzutki.

Jeśli jednak czytam np. Jana Hartmana, że to coś zmieni.... uwierzyć w to nie mogę. "Niechaj nas Olga Tokarczuk teraz poprowadzi do wyborów. Olga, wykorzystaj to dla Polski! Możesz posłać do urn tysiące ludzi!" - napisał profesor. "To bardzo ważny apel naszej noblistki. Posłuchajmy, pomyślmy o przyszłości naszych dzieci i wnuków i pójdźmy w niedzielę na wybory" - dodał Stanisław Koziej. Monika Rosa dokleiła swój plakat wyborczy do informacji o Noblu, a Adam Szłapka ogłosił, która wypowiedź Tokarczuk dla komisji noblowskiej to "najważniejsze orędzie dzisiejszego wieczoru".

Nobel a sprawa polska

I tutaj leży sedno tematu, o którym rozmawiamy. Czy jest sens wciągać pisarkę w debatę polityczną? Chyba tak, skoro sama ewidentnie nie ma z tym problemu, deklarując we wspomnianym przemówieniu co następuje: "Dla mnie jako Polki to znak, że pomimo tych wszystkich problemów z demokracją, które mamy w naszym kraju, wciąż mamy coś do powiedzenia światu. (...) Chciałabym powiedzieć wszystkim moim przyjaciołom, ludziom w Polsce: zagłosujmy we właściwy sposób, za demokracją". Właściwy, czyli oceniając po wcześniejszej aktywności społecznej Noblistki - wiadomo jaki.

I jeśli nawet ktoś miałby nadal wątpliwości, rozwiała je sama Tokarczuk w wywiadzie po ogłoszeniu werdyktu, mówiąc dla TVN24, że w kontekście aktualnych chce Polski "otwartej", a nie "zamkniętej, autorytarnej i spowolnionej" i "ma nadzieję, że tym Noblem dokłada się” do panującego w tej sprawie "fermentu".

Niech mnie Pan Bóg broni od psioczenia na podobne deklaracje. Pisarka z ogromnym talentem dzięki swojej pracy otrzymała najwyższe wyróżnienie w swojej dziedzinie, promując dzięki temu na świecie polską kulturę - chwała jej za to. Jeśli przy okazji chce tak a nie inaczej mówić o wyborach, apelować, mobilizować i tak dalej - jej prawo. Nawet jeśli korzysta z niego wprost, czyniąc oczywiste aluzje.

Co w polityce zmienią książki?

Błagam, nie róbmy jednak z tego punktu zwrotnego kampanii. Dlaczego w ogóle Nobel dla Olgi Tokarczuk miałby cokolwiek zmienić? Kogo miałby przekonać do redefinicji poglądów albo z jakich względów zmobilizować tych, który głosować nie chcieli? Z całym szacunkiem, ale to nie jest wybór Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, żeby miała się przetasować geopolityka całego regionu.

Część liberalnej opozycji, tkwiąc w podobnym przekonaniu, pisząc peany w stylu "wygrała Polska uśmiechnięta, otwarta, oczytana - Polska Olgi Tokarczuk", jedyne o czym informuje resztę społeczeństwa, to o swojej słabości. Wybory wygrywa się bowiem siłą programów, realizacją obietnic, wiarygodnością budowaną latami i sensowną alternatywą dla Polski. A nie emocjonalnym impulsem ze środowisk artystycznych. Marzę o takiej opozycji, która wygraną będzie zawdzięczać samej sobie, a nie zrządzeniom losu.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)