Makowski: "Szczyt UE to tylko przystawka. Głównym daniem jest wojna o przyszłość prawicy" [OPINIA]
Jest unijny kompromis, udało się uniknąć weta. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel poinformował o przyjęciu Wieloletnich Ram Budżetowych i Funduszu Odbudowy. "Ziobryści przeszarżowali, dymisji premiera nie będzie, a Kaczyński zamknął temat. Teraz chcą ratować twarz" - mówi WP polityk z KPRM. W tle unijnych negocjacji w Polsce trwa jednak walka o kształt koalicji.
Premier z delegacją w Brukseli, minister sprawiedliwości w Warszawie - i choć dzielą ich setki kilometrów - spór wydaje się równie intensywny, jakby przebiegał w tym samym pokoju. Być może dlatego, że dawno wyszedł poza fazę rytualnych pohukiwań oraz testowania granic samodzielności, przechodząc do nieuchronnego finału - odroczonej walki o przyszłość całej formacji ideowej oraz schedę po Jarosławie Kaczyńskim.
Kolejną odsłoną tego podjazdowego starcia między Solidarną Polską a PiS-em, a może bardziej Solidarną Polską a obozem "technokratów" skupionych wokół KPRM, są dzisiaj ustalone na szczycie w Brukseli konkluzje do rozporządzenia uzależniającego wypłatę funduszy unijnych od kryterium praworządności.
Ich konkluzja jest jednak jasna - wygrał kompromis, zamiast logiki "weto albo śmierć", od której dystansuje się już nawet część polityków Solidarnej Polski. "To hiperbola" - mówił np. Jacek Ozdoba. Hiperbolą nie jest jednak konflikt interesów i priorytetów premiera oraz ministra sprawiedliwości, który dopiero na dobre się zaczyna.
Szczyt UE. "Historyczny błąd premiera"
Zdaniem członków partii Zbigniewa Ziobry, konkluzje dopisane do unijnego rozporządzenia to historyczny wręcz błąd premiera. - Konkluzje do rozporządzenia będzie można po szczycie unijnym co najwyżej oprawić w ramki i powiesić nad biurkiem, bo żadnej mocy prawnej przed TSUE w razie sporu z Komisją nie mają - mówi WP jeden z polityków Solidarnej Polski.
- Stoimy po właściwej stronie historii. Już w lipcu przestrzegaliśmy, że Unia chce wprowadzić tylnymi drzwiami większościowy mechanizm blokujący wypłatę funduszy na podstawie arbitralnych i politycznych decyzji. Gdybyśmy wetowali wtedy, dzisiaj nie musielibyśmy się godzić na nic nieznaczący prawnie kompromis - dodaje.
Nie jest tajemnicą, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zupełnie wprost zapowiedział - w przypadku przyjęcia kompromisu - wypowiedzenie zaufania Mateuszowi Morawieckiemu, a jak dodaje RMF FM, jego politycy nieoficjalnie postawili przez prezesem PiS ultimatum: albo premier odchodzi, albo my wychodzimy z rządu. Teraz próbują się ze swoich pozycji taktycznie wycofać.
Zgodnie z moimi informacjami, podobny scenariusz nie jest dzisiaj realnie brany pod uwagę przez obydwie strony.
- Kaczyński postawił sprawę jasno, premier ma błogosławieństwo w Brukseli, może przyjąć konkluzje, które ograniczają możliwość przyjęcia niekorzystnego dla nas rozporządzenia, a dzisiaj nikt nie mówi o jego dymisji - słyszę z ust jednego z doradców Mateusza Morawieckiego.
W istocie, gdyby prezes w ogóle brał pod uwagę wariant "dymisyjny", musiałby w dłuższej perspektywie przyznać, że również on do spółki z Viktorem Orbanem, popełnił ten sam błąd. Tego dzisiaj w PiS-ie nikt na tacy Solidarnej Polsce nie przyniesie.
Zobacz też: Budżet UE. Polska zgodzi się na kompromis? Wiceminister: "Będzie to taki miecz Damoklesa"
Szczyt w UE. Dymisji Morawieckiego nie będzie
Informacje RMF dementuje w WP również jeden z zaufanych polityków Ziobry. - W tej chwili Solidarna Polska nie stawia żadnego ultimatum. Obserwujemy sytuację, po zakończeniu szczytu w Brukseli dojdzie w partii do debaty i dopiero wtedy zostaną podjęte wiążące decyzje - twierdzi mój informator, dodając, że "właściwe decyzje co do tego, jak powinniśmy reagować na błąd premiera, dopiero przed nami".
Nie brak jednak głosów, że ziobryści zagrali va banque, nie spodziewając się tak mocnego wsparcia Jarosława Kaczyńskiego względem premiera. Teraz, gdy okazuje się jasne, że nie uda się doprowadzić do zmiany szefa rządu, a w koalicji w sposób doraźny Solidarną Polskę mogliby zastąpić posłowie Pawła Kukiza oraz cześć PSL-u - następuje próba studzenia wojowniczych nastrojów. Na dłuższą metę, ugrupowanie Ziobry jednak nie odpuszcza.
- Przyjdzie czas, gdy mechanizm rozporządzenia będzie normalnie stosowany i nie będzie się jak przeciw niemu bronić. Przy okazji pierwszej poważnej reformy przyjdzie czas, by przetestować trwałość ustaleń, czy Bruksela na wezwanie opozycji będzie czy nie będzie się wtrącać w nasze sprawy - słyszę od jednego z jej ważnych polityków.
Szczyt UE. Kości zostały rzucone
- Co to za straszenie? - dopytuje jednak polityk z KPRM. - Udało nam się osiągnąć sukces, skłaniając Niemcy do kompromisu. Konkluzje Rady Europejskiej wyznaczają granice dla innych instytucji, przez co rozporządzenia i inne akty prawne mogą być stosowane tylko w taki sposób, jak to wynika z interpretacji przyjętej w konkluzjach - twierdzi, przekonując mnie, że system warunkowości odnosić się będzie wyłącznie do sytuacji, które wywierają negatywny wpływ na budżet UE – tj. realnych i konkretnych nadużyć finansowych lub korupcji, a nie do reformy wymiaru sprawiedliwości.
I choć walka między Zbigniewem Ziobrą a Mateuszem Morawieckim wydaje się na pewien czas odroczona, jest ona realna i dotyczy spraw nadrzędnych. Nie tylko przyszłego kształtu Unii, ale, zwłaszcza, przyszłego kształtu polskiej prawicy. Jej kolejny rozdział, to ratyfikacja w Sejmie decyzji o zasobach własnych - czyli ram unijnego budżetu. Jak wtedy zachowa się Solidarna Polska?
- Znajdujemy się w bezprecedensowej sytuacji, w której Solidarna Polska powiedziała otwarcie, że nie będzie ufać premierowi, jeśli ten zaakceptuje kompromis odnośnie unijnego rozporządzenia. Chcemy, aby PiS uszanował nasz odmienny pogląd na tę kluczową z naszej perspektywy sprawę - mówi mi na koniec jeden polityków ministerstwa sprawiedliwości.
Kości zostały rzucone.
Marcin Makowski dla WP Opinie