Makowski: ”Negocjacje zmarnowanej szansy. Strategia strajku do skutku to samobójstwo” [OPINIA]
Rozmowy ostatniej szansy rządu z nauczycielami okazały się rozmowami o niczym. Brak kompromisów ze strony związkowców, groźba nieprzeprowadzenia matur. W takim tempie Sławomir Broniarz po świętach roztrwoni większość kapitału społecznego, który zgromadził wokół postulatów podwyżek w oświacie.
18.04.2019 | aktual.: 18.04.2019 15:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sławomir Wittkowicz: Rządu musi dać tyle, ile proponują związkowcy - 30 proc. w tym roku albo kończymy rozmowy.
Beata Szydło: Ale to przecież państwo chcieliście dziś negocjować. Jeśli media kłamały, że mieliście nową propozycję, proszę to sprostować. Mówiły prawdę, czy nie?
Sławomir Wittkowicz: Cytując klasyka: prawda, ale czymże jest prawda? Nie będziemy o tym dyskutować.
Według moich informatorów, obecnych podczas negocjacji rząd-nauczyciele w centrum ”Dialog”, właśnie tak miały brzmieć jedne z finalnych zdań czwartkowych rozmów ostatniej szansy. Kompromisu pomiędzy strajkującymi nauczycielami i przedstawicielami przedsiębiorców a rządem i Pałacem Prezydenckim wypracować się nie udało. Pisaliśmy o tym jako pierwsi w Wirtualnej Polsce.
Prawie trzy godziny spędzono natomiast w atmosferze retorycznych potyczek i wzajemnej dyskredytacji, które i tak pogłębiły trwający od ósmego kwietnia impas.
Postulaty na kartce
Zarówno Sławomir Broniarz ze Związku Nauczycielstwa Polskiego oraz Sławomir Wittkowicz z Wolnego Związku Zawodowego Solidarność Oświata, pomimo pierwotnych zapowiedzi, z żadną istotnie nową propozycją w stosunku do dwóch poprzednich nie przyszli. Owszem, zmodyfikowano nieco postulat 30 proc. podwyżki (zmieniony z początkowego tysiąca zł.) w tym roku do trzech transz, które miałyby być wypłacone do grudnia, ale z perspektywy budżetowej na 2019, cały czas mowa o tym samym obciążeniu finansowym, na które zdaniem PiS-u nie ma już rezerw finansowych. Co ciekawe, nie była to propozycja, którą związkowcy ze sobą przynieśli, ale dopiero w trakcie przerwy w połowie obrad, została ona położona na stole, spisana ręcznie na kartce formatu A4.
Jak słyszę od moich rozmówców, strona nauczycielska nieustannie powoływała się na wsparcie społeczne, które otrzymuje, wprost zapowiedziała ”strajk do skutku” oraz raz jeszcze zagroziła możliwością uniemożliwienia przeprowadzenia egzaminów maturalnych. Propozycja podwyżki od 1 września 2020 r - 250 zł dla nauczycieli dyplomowanych przy założeniu wzrostu tygodniowego czasu pracy z uczniami o 90 minut, została przez Sławomira Broniarza stanowczo odrzucona.
Podobnie jak koncepcja mediacji ze strony prezydenta Andrzeja Dudy i "okrągłego stołu oświaty” w Belwederze. Tę inicjatywę przejmie natomiast Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, już po świętach wielkanocnych.
Opinia publiczna odwraca się od protestów
- Ciekawe jest to, że kwestia uczniów nie pojawia się w ogóle w wypowiedziach związkowców. Górnicy darzą węgiel większą atencją - mówi Wirtualnej Polsce osoba obecna podczas negocjacji. Wydaje się, że przy coraz gorszych wynikach sondaży poparcia opinii publicznej dla strajku, obecna twarda postawa strajkujących zaczyna się obracać przeciwko ich postulatom.
W dwóch sondażach przeprowadzonych w przeciągu dwóch dni, coraz wyraźniejszy jest trend zmęczenia społecznego protestem. W badaniu przeprowadzonym dla TVN 49 proc. Polaków nie popiera protestu nauczycieli, 47 proc. jest za, natomiast w badaniach na zlecenie portalu money.pl, 48 proc. Polaków nie wspiera strajku, zrozumienie dla akcji podejmowanej w szkołach wyraża natomiast 37 proc. ankietowanych.
Co dalej ze strajkiem nauczycieli?
Czy to daje związkowcom do myślenia? Wydaje się, że nie. Sławomir Broniarz coraz bardziej ciąży natomiast jako twarz protestu, pełniąc rolę Lecha Wałęsy podczas strajku rodzin osób niepełnosprawnych. Gdy były prezydent zjawił się w budynku Sejmu, nie mając żadnego pomysłu na wyjście z impasu, poparcie opinii publicznej wyraźnie spadło. Tutaj też działa podobny efekt zmęczenia materiału, a co najważniejsze, demobilizuje realne i podsycane przez nauczycieli zagrożenie brakiem promocji do następnych klas oraz nieprzeprowadzeniem egzaminu maturalnego.
ZNP musi sobie zdać sprawę, że bez realnych ustępstw, nawet pomimo najszlachetniejszych postulatów i całych moralitetów na temat konieczności zmian w edukacji i podnoszenia poziomu, z poczuciem moralnej wyższości maszeruje w przepaść. Ciągnąc za sobą przy okazji autorytet wykonywanego zawodu i zaprzepaszczając szansę na realny wzrost wynagrodzeń w przyszłości. Negocjacji nie urządza się, aby zakomunikować, że nie zmieniło się zdania. A te właśnie tak wyglądały. Może pora pomyśleć nad zmianą liderów?
Marcin Makowski dla WP Opinie