PublicystykaMakowski: "Największa nadzieja opozycji to strategia nie na zwycięstwo, tylko na godną porażkę" [OPINIA]

Makowski: "Największa nadzieja opozycji to strategia nie na zwycięstwo, tylko na godną porażkę" [OPINIA]

Senat i samorządowcy - te dwa słowa przez wszystkie przypadki odmienia się dzisiaj na opozycji jak mantrę. Bitwa o izbę wyższą parlamentu ma zmobilizować do zjednoczenia, z kolei liderzy z regionów przynieść świeżość i wiarygodność. Jeśli to plan maksimum na jesień to sygnał, że nie myśli się już o zwycięstwie.

Makowski: "Największa nadzieja opozycji to strategia nie na zwycięstwo, tylko na godną porażkę" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kamiński
Marcin Makowski

07.06.2019 | aktual.: 07.06.2019 15:02

Obchody rocznicy 4. czerwca 1989 r. w Gdańsku, choć teoretycznie miały być fetą pierwszych częściowo wolnych wyborów, skończyły się jak każdy widział. Ekskluzywnym zlotem prezydentów większych miast, na którym zamiast o okrągłym stole, mówiono o PiS-ie. A zamiast wyciągać wnioski z tego, kto nadmiernym radykalizmem zaprowadził opozycję do miejsca, w którym się obecnie znajduje, w roli gwiazdy wystąpiła Krystyna Janda, a w roli moderatorów paneli dyskusyjnych Leszek Jażdżewski i Tomasz Lis. To by było na tyle, jeśli chodzi o spektrum poglądów reprezentowanych podczas uroczystości.

Z głową w przeszłości

W sumie trudno się dziwić, skoro jej prawdziwym i nieukrywanym celem było nie tyle przypomnienie sobie, co wydarzyło się w Polsce 30 lat temu, ale jak wygrać wybory dzisiaj. Jeśli już mówiono o historii, to w duchu przestrogi, niczym Donald Tusk, który przyrównał zebranych na Długim Targu do ówczesnej "Solidarności", a rząd do PZPR-u. Co w takim razie przełomowego uradzono? Jak mainstreamowa część opozycji zamierza wyjść z trawiącego ją kryzysu i powalczyć o odbicie Rzeczpospolitej?

Po pierwsze, zaproponowano interesujący, choć zbyt skomplikowany dla przeciętnego wyborcy pomysł decentralizacji oraz częściowej federalizacji państwa w oparciu o samorządy. Nie jest to idea ani nowa, ani grożąca "rozbiciem dzielnicowym" jak chciałyby "Wiadomości" TVP, ale po prostu na tyle zagmatwana oraz wymagająca zmiany konstytucji, że trudno uznać zaprezentowanych 21. postulatów za punkt zwrotny kampanii. To raczej oznaka desperacji, wynikająca z wyciągnięcia złych wniosków z dobrych przesłanek.

Nadzieja w decentralizacji

Skoro nie poszło ogólnopolsko, ale udało się pokonać PiS w większych miastach w wyborach samorządowych, postawmy wszystko na samorządy. Zlikwidujmy krępujące ręce urzędników państwowe ograniczenia, znieśmy urząd wojewody, podkręćmy budżet, a z Senatu uczyńmy coś na wzór Bundesratu - rady federalnej niemieckich krajów związkowych. Zapewne w tym stylu myśleli ideolodzy obecnego kursu. Tyle, że Polska na chwilę przed kolejnymi wyborami to nie jest państwo, w którym ktokolwiek oddolnie błagałby o quasi-federalizację, nie mamy takich (żywych) tradycji ustrojowych, nie mówiąc już o tym, że jest to taktyka napisana pod polityków, a nie pod społeczeństwo.

Druga, największa nadzieja obozu Koalicji Obywatelskiej i jego satelitów polega na rzuceniu wszystkich sił na jedną opozycyjną listę do Senatu, do czego zachęcał Donald Tusk, dzięki któremu nawet przy wygranej Prawa i Sprawiedliwości w Sejmie, zachowałby mechanizm kontrolny wobec władzy.

Postawić na Senat

Problem polega na tym, że nawet w trudnej do wyobrażenia sobie dzisiaj wizji jednego bloku "wszyscy przeciw Kaczyńskiemu" - jak prognozuje oko.press - przy poparciu dla PiS-u analogicznym jak z 26 maja, struktura okręgów wyborczych do izby wyższej parlamentu dawałaby liście opozycyjnej tylko 43 ze 100 mandatów. Nie wspominając już nawet o sytuacji, w której rząd mając większość konstytucyjną i prezydenta (a przecież to nadal bardzo możliwe), po prostu ignoruje Senat, obchodząc jego ewentualną obstrukcję albo po prostu uwagi legislacyjne.

Jeśli to, a nie np. zbudowanie dwóch bloków - konserwatywnego z PSL i Kukiz'15 oraz centrowo-lewicowego z PO, Nowoczesną i Wiosną - będzie największą nadzieją opozycji, sama wybierze dla siebie drogę do godnej porażki, a nie do zwycięstwa. Politycy, którzy nie celują w plan minimum już na starcie sami w swoich głowach przegrali.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
samorządyopozycjapo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)