Makowski: "Konfederacja i Wiosna napsują krwi największym. PiS i KE na ich łasce" (Opinia)
Wyścig wyborczy rozstrzygnie się o milimetry – wskazuje na to większość sondaży. O zwycięstwie zadecyduje w dużej mierze mobilizacja żelaznych elektoratów i skala poparcia, które kosztem największych graczy, czyli PiS i KE, uzyskają Konfederacja i Wiosna.
Amerykanie mają swoje "swing states" - stany, w których niewielka przewaga na rzecz Demokratów albo Republikanów zmienia się z wyborów na wybory, decydując o skali ogólnokrajowego zwycięstwa albo porażki.
W wyborach europarlamentarnych w Polsce nie ma ani podobnych analogii, ani sytuacji zbliżonych do "przejmowania" tradycyjnie propisowskich bądź proplatformerskich województw w głosowaniu samorządowym albo parlamentarnym.
A właściwie tak było do tej pory. Tym razem będzie inaczej.
Wynika to z konstrukcji systemu głosowania oraz ze specyfiki tegorocznej bitwy o Brukselę. Przybrała ona rozmiar plebiscytu poparcia albo kontry do polityki Prawa i Sprawiedliwości i w rzeczywistości stanowi jedynie preludium do wyborów parlamentarnych.
Zapewne dlatego badania opinii publicznej wskazują na bezprecedensową skalę deklaracji chęci wzięcia udziału w głosowaniach - orientacyjna frekwencja zbliża się do 50 proc., co w porównaniu z zaangażowaniem Polaków we wcześniejsze wybory do PE (20,9; 24,53 i 23,83 proc. frekwencji), uzmysławia stawkę pojedynku. Stawkę większą niż Europarlament.
Wszystko zależy od frekwencji...
Pomijając zawiłości systemu polskich wyborów (połączenie rozdziału mandatów metodą d'Hondta i Hare'a-Niemeyera) – np. w hipotetycznym okręgu z ośmioma mandatami do podziału, gdyby PiS uzyskał 37,5 proc. poparcia, Koalicja Europejska 25,4 a Wiosna 17,8, w "pierwszym rzucie" Prawo i Sprawiedliwość dostałoby trzy mandaty, KE dwa, a Wiosna jeden - partie wiedzą, że o skali ich ogólnopolskiego sukcesu zadecyduje w pierwszej kolejności mobilizacja ich żelaznych elektoratów.
Jeżeli ten tradycyjnie prawicowy poczuje się zniechęcony (np. po publikacji filmu braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu"), nie znajdzie w sobie motywacji do obrony wyznawanych przez siebie wartości i nie ruszy do urn, odda inicjatywę opozycji.
I odwrotnie, przysłowiowe weekendowe grillowanie wielkomiejskiego wyborcy, który machnie ręką na europarlament, może się przełożyć na nieznaczne zwycięstwo PiS-u. Co w obecnej logice wyborczej będzie znaczyło więcej niż jeden czy dwa mandaty przewagi.
Ta bitwa mobilizacyjna, podobnie jak w wyborach samorządowych, rozstrzygnie się symbolicznie pomiędzy elektoratem miejskim a "prowincją", tj. mniejszymi miastami i wsiami.
... i mobilizacji młodych
Ale czynnik, który może przechylić szalę, to młodzi wyborcy głosujący na Wiosnę oraz Konfederację.
Jak wynika z sondażu Kantara, w grupie wyborców w wieku 18-24 lata na Konfederację chce głosować aż 35 proc. badanych; na KE - 24 proc.; na PiS – 17 proc.; na Wiosnę 7 proc.
Co więcej, z najnowszego badania Instytutu Spraw Publicznych wynika, że polska młodzież (15-24 lata) wyraźnie częściej określa swoje poglądy jako prawicowe niż jako lewicowe (przy czym wspomniany sondaż Kantara wskazuje na silny podział preferencji politycznych między płciami. Młodzi mężczyźni wybierają Konfederację - 29 proc. głosów w grupie 18-30 - i PiS, a młode kobiety – Wiosnę i Koalicję Europejską).
Jeśli deklaracje o poparciu młodych dla skrajnej prawicy przełożą się na ich decyzje o udziale w głosowaniu, każdy wynik Konfederacji powyżej 5 proc., to potencjalne poparcie odebrane PiS-owi. I z drugiej strony, jeśli młody liberalno-lewicowy wyborca gremialnie odda swój głos na Wiosnę Roberta Biedronia, będzie to głos stracony dla Koalicji Europejskiej, i to głos w liczbie, którą da się przeliczyć na punkty procentowe.
To właśnie dlatego najbliższe polskie wybory europarlamentarne po raz pierwszy są aż tak bardzo wyrównane. A równocześnie zwycięstwo wielkich graczy jeszcze nigdy nie było tak uzależnione od ich mniejszej konkurencji.
Wszystko, do ostatniej, chwili, w rękach i nogach głosujących.
Marcin Makowski dla WP Opinie