PublicystykaMakowski: "A jednak 'coś się stało'. W Polsce nie można dłużej milczeć o pedofilii" [OPINIA]

Makowski: "A jednak 'coś się stało'. W Polsce nie można dłużej milczeć o pedofilii" [OPINIA]

Za każdym razem, gdy ktoś zabiera się za temat przemocy seksualnej i pedofilii - obnażając sprawców - zasługuje na szacunek. Bez względu na to, czy nazywa się Sekielski czy Latkowski. Pytanie, czy w dzisiejszej Polsce można mówić o pedofilii po prostu. Bez politycznych aluzji i medialnych wojen podjazdowych?

Makowski: "A jednak 'coś się stało'. W Polsce nie można dłużej milczeć o pedofilii" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © TVP, East News
Marcin Makowski

Porównywać dwa filmy, traktujące o tak potwornych przestępstwach jak wykorzystywanie seksualne nieletnich, to czynność wysoce karkołomna. Bo jakie kryterium przyjąć? Warsztatowe? Skalę krzywd? Status osób zamieszanych w przestępstwa? Większą liczbę świadków, ofiar? Już na starcie coś się we mnie buntuje, kiedy myślę, że miałbym wziąć udział w kreowanym przez niektórych pojedynku na dokumenty.

Z jednej strony "Tylko nie mów nikomu" i "Zabawa w chowanego" braci Sekielskich, z drugiej "Nic się nie stało" Sylwestra Latkowskiego. Pedofilia Kościoła kontra pedofilia celebrytów i biznesmenów. TVN kontra TVP. Polska liberalna kontra Polska konserwatywna. Przecież to absurd. A jednak tkwimy w nim po uszy.

Polityczno-medialne przeciąganie liny

Piszę "absurd", bo przecież trzeba niesamowitej odwagi, aby w ogóle zająć się tym tematem. Zarówno dziennikarskiej, jak i tej osobistej - mafie zaangażowane w handel "żywym towarem" potrafią się mścić. Dlatego zanim zaczniemy dzielić włos na czworo, jedną rzecz chciałem napisać wprost: nie oceniając motywacji ani kulisów, chciałem podziękować zarówno braciom Sekielskim, jak i Sylwestrowi Latkowskiemu za to, że od dwóch stron starali się naświetlić mechanizm krycia sprawców, niemocy prokuratury, poczucia bezkarności gwałcicieli - przy tym wszystkim szukając sprawiedliwości dla ofiar.

Nie można jednak udawać, że samego zjawiska polityczno-medialnego przeciągania liny się nie widzi. Chwilę po premierze "Nic się nie stało" w telewizyjnej Jedynce internet aż zagotował się od komentarzy. Jedne wskazywały na zbyt rozwlekłą i mało czytelną narrację dokumentu, brak nowych informacji dotyczących skandali seksualnych w sopockiej knajpie "Zatoka Sztuki".

Próbowano bagatelizować udział znanych aktorów, muzyków i celebrytów w obronie miejsca, o którym sam prezydent Sopotu Jacek Karnowski mówił per: "k**łek". Ba, pojawiły się również komentarze, które zrzucały winę na 14-letnie dziewczynki, które miały szukać pieniędzy i atencji u znanych osób, a na ich naiwności korzystał Krystek - główny "antybohater" dokumentu.

Kto kryje pedofilów?

Owszem, patrząc na filmy tylko od strony technicznej, wiele rzeczy mogło być u Latkowskiego zrobione lepiej. Zbyt wiele ujęć prowadzono z drona, zbyt często po prostu odczytywano odpowiednio udramatyzowane zeznania, odgrywano scenki - za mało było ludzi, którzy grali w sprawie pierwsze skrzypce. U Sekielskich obserwowaliśmy natomiast zeznania ofiar, konfrontacje ze sprawcami, dokumenty, pierwszoosobowe relacje.

To są rzeczy ważne narracyjnie, które mają wpływ na ostateczny odbiór dzieła, ale coś wydaje mi się jeszcze ważniejsze. Te dwa filmy - nawet jeśli świadomie stawiane na kontrze - więcej łączy niż dzieli. Pokazują one bowiem, że jeśli coś się znaczy, ma pieniądze i wpływy; bez względu, czy pedofilia wychodzi z Kościoła czy z kręgów celebryckich - jest w Polsce systemowo kryta.

Latkowski wykrzyczał to prosto w twarz na żywo już po projekcji "Nic się nie stało" w wystąpieniu i debacie, która okazała się znacznie bardziej sensacyjna od samego dokumentu. Z nazwiska wymienił w niej aktora Borysa Szyca, któremu zarzucił wiedzę o tym, co działo się w "Zatoce Sztuki". Wspomniał o oskarżeniach pedofilskich wobec reżysera Krzysztofa Zanussiego, wymienił Radosława Majdana oraz - dopytywany przez Michała Adamczyka - swoją rozmowę z szefem TVN-u Edwardem Miszczakiem. A podczas niej miano dyskutować o homoseksualnych i pedofilskich ciągotach "jednej z gwiazd stacji", która "miała wycierać najmłodszych chłopców".

Jeden z uczestników debaty, wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik, zapowiedział, że Zbigniew Ziobro zleci utworzenie specjalnej komisji prokuratorskiej, która na nowo zajmie się sprawą, badając wszystkie wątki, które od pięciu lat nie potrafiły się zakończyć żadną konkluzją. "Jak to jest, że jedne ofiary pedofilów i ich dramat powoduje, że prokurator generalny powołuje spec-zespół, a inne ofiary, te pedofilów w sutannach, spotyka milczenie lub zaniechania ze strony władz. Tu i tu dzieci. A tylko los jednych rusza PiS. Może nie o ofiary chodzi?" - pytała na Twitterze posłanka Barbara Nowacka.

Co ze sprawiedliwością dla ofiar?

Błyskawicznie odpowiedzieli jej politycy partii rządzącej. - Mówienie w kontekście pedofilii o celebrytach, artystach, dziennikarzach, politykach czy księżach to czysty eufemizm. To zboczone świnie są, a nie żadni artyści. Szczytem hipokryzji jest piętnowanie pedofilii w Kościele, a relatywizowanie tych zboczeńców w innych środowiskach - stwierdził Joachim Brudziński. - Osoby ujawnione z nazwiska przez Sylwestra Latkowskiego muszą zostać ponownie dokładnie sprawdzone przez odpowiednie służby. Nieważne, czy to nazwiska lokalne, czy wielkiej gwiazdy z TVN! Musimy poznać całą prawdę i skazać obrzydliwych zboczeńców, a niewinnych oczyścić - dodał minister Adam Andruszkiewicz.

Od tego momentu zaczął się liczyć nie tyle dokument, ale to, co po nim. Plemienny i destrukcyjny dla sprawy oraz polski spór, w którym nawet pedofilia pada ofiarą odwracania kota ogonem, bagatelizowania, przerzucania się skalą win i odpowiedzialnością. Bo trzeba powiedzieć jasno - choć o "Zatoce Sztuki" pisało wielu dziennikarzy (od "Wprost", przez Onet, po "Gazetę Wyborczą") udowadniając bezsprzecznie, że pedofilów po prostu kryto - gdy skala przestępstw została ujawniona, nadal nie brakowało znanych twarzy, które fotografowały się z kartkami z hasłami o wsparciu dla lokalu. Ci ludzie dzisiaj będą próbować robić to, co część osób po filmach Sekielskich - umniejszać przestępstwa, rozmywać odpowiedzialność, wskazywać na drugą stronę. Trzeba temu w końcu powiedzieć: dość.

Sprawdzian wiarygodności

Nie wiem, jakie mechanizmy uruchomi dokument "Nic się nie stało". Pozew przeciw Latkowskiemu i TVP zapowiedzieli już Kuba Wojewódzki oraz Radosław Majdan, zapewne pojawi się ich więcej. W końcu to na reżyserze, który w debacie rzucał nazwiskami na lewo i prawo, spoczywa teraz ciężar przedstawienia dowodów - to będzie sprawdzian jego wiarygodności. Sekielscy w swoich filmach dowody przedstawili od razu, i to była ich największa siła.

Finałem tej sprawy i tych dwóch dokumentów musi być jednak przede wszystkim sprawiedliwość dla Anaid, zgwałconej 14-latki, która popełniła samobójstwo, a trójmiejski światek biznesowo-celebrycki udawał, że niczego nie widzi. Musi być sprawiedliwość dla wszystkich ofiar księży-pedofilów, koniec zmowy milczenia we wszystkich środowiskach, które tę zbrodnie kryją. Bez tego, przy nieudolności prokuratury, nie posuniemy się nawet o krok do przodu. Ugrzęźniemy natomiast w jałowych sporach, które odwracają uwagę od ofiar.

Bez dwóch zdań, Sekielscy i Latkowski przyczynili się do czegoś ważnego: w Polsce o pedofilii nie można dłużej milczeć i udawać, że się o niczym nie wie.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)