Makabra w Konstantynowie Łódzkim. Martwy dzik przy śmietniku
Mieszkańcy Konstantynowa Łódzkiego odkryli martwego dzika z poderżniętym gardłem pod osiedlowym śmietnikiem. Policja bada sprawę, a tajemniczy telefon do łowczego rzuca nowe światło na zdarzenie.
- Martwy dzik został znaleziony 4 września przy śmietniku w Konstantynowie Łódzkim.
- Zwierzę miało obrażenia wskazujące na udział osób trzecich, co wzbudziło zainteresowanie policji.
- Okręgowy łowczy z Łodzi otrzymał tajemniczy telefon dotyczący dzika.
Jakie są szczegóły zdarzenia?
Mieszkańcy Konstantynowa Łódzkiego byli zszokowani, gdy odkryli martwego dzika przy osiedlowym śmietniku. Zwierzę miało poderżnięte gardło i ślady sznurów na ciele, było wypatroszone. O sprawie powiadomiona została policja. Pod nadzorem prokuratury prowadzone jest dochodzenie w tej sprawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szczury we Wrocławiu. "To jest jakaś masakra"
- Zwierzę miało obrażenia wskazujące na udział osób trzecich przy jego śmierci, dlatego na miejscu wykonujemy niezbędne czynności - przekazała podkomisarz Agnieszka Jachimek z Komendy Powiatowej Policji w Pabianicach.
Co ujawnił tajemniczy telefon?
Po publikacjach w lokalnych mediach w piątek do dziennikarza portalu tvn24.pl zadzwonił okręgowy łowczy z Łodzi, Przemysław Kobacki. Mężczyzna opowiedział, że dzień wcześniej otrzymał telefon od mieszkańca z okolic Łodzi, który pytał, jak bezpiecznie skonsumować dzika.
Czytaj też: Gwałtowne uderzenie deszczu. Dwa dni są kluczowe
- Nie do końca wiedziałem, o co mu chodzi, ale w trakcie rozmowy powiedział, że znalazł dzika przy drodze, zapakował go do bagażnika, a potem "upuścił mu krew" - relacjonował Kobacki w rozmowie z Gazeta.pl.
Przeczytaj również: Wniosek o uchylenie immunitetu Braunowi. Komunikat prokuratury
Jakie są konsekwencje dla mieszkańców?
Łowczy podkreślił, że martwe zwierzęta, szczególnie po wypadkach, mogą być niebezpieczne i nie wolno ich dotykać. Zaleca się powiadomienie lokalnego centrum zarządzania kryzysowego. Martwy dzik może przenosić choroby takie jak ASF czy włośnica, co stanowi zagrożenie dla ludzi.
- Nie wierzę w przypadki. Uważam, że ten człowiek, który dzwonił do mnie, pozbył się tego zwierzęcia, wyrzucając dzika właśnie pod ten śmietnik - dodał Kobacki.
Źródło: Gazeta.pl