MAK szykuje konferencję prasową po raporcie Millera
Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) zapowiedział na wtorek na godz. 14 czasu polskiego konferencję prasową w związku z publikacją polskiego raportu na temat katastrofy smoleńskiej - poinformowała w poniedziałek agencja ITAR-TASS.
Konferencję zatytułowano: "O raporcie i materiałach opublikowanych przez polskie organy państwowe w związku z katastrofą samolotu Tu-154M o numerze rejestracyjnym 101 RP, do której doszło 10 kwietnia 2010 roku w rejonie lotniska Smoleńsk Siewiernyj" (Północny). O konferencji powiadomiono w MAK - pisze ITAR-TASS.
Przedstawicielka służby prasowej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego poinformowała, że konferencja odbędzie się o godzinie 16.00 czasu moskiewskiego, czyli o 14.00 czasu obowiązującego w Polsce, w moskiewskiej siedzibie MAK przy ulicy Bolszaja Ordynka 22.
Wcześniej szef komisji technicznej MAK Aleksiej Morozow oświadczył, że raport polskiej komisji w sprawie przyczyn katastrofy TU-154M pod Smoleńskiem w większości jest zgodny z wynikami ekspertyz w tej sprawie, przedstawionymi przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy. - Polska wersja katastrofy pod Smoleńskiem w dużej mierze jest zbieżna z raportem Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, lecz niektóre wnioski na razie są niezrozumiałe dla MAK-u - oświadczył przewodniczący Komisji Technicznej MAK Aleksiej Morozow.
Z kolei przedstawiciel Komitetu Śledczego Rosji Władimir Markin poinformował, że Komitet uwzględni w swoim dochodzeniu w sprawie katastrofy samolotu Tu-154 wnioski, do jakich doszła strona polska.
Swój raport w sprawie katastrofy, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, MAK ogłosił w styczniu.
Za przyczyny tragedii MAK uznał m.in. błędy w pilotażu, zły dobór załogi, złamanie przepisów lotniczych, obecność osób postronnych w kabinie pilotów, zlekceważenie ostrzeżeń, braki w wyszkoleniu załogi i złą organizację lotu. Żadne z wytkniętych przez MAK uchybień nie obciążało strony rosyjskiej.
Opublikowany w piątek raport komisji pod kierownictwem szefa MSWiA Jerzego Millera wskazał też na nieprawidłowości w pracy rosyjskich kontrolerów i w wyposażeniu lotniska.
Ustalenia dotyczące najważniejszych przyczyn katastrofy smoleńskiej wykonane przez obie komisje w dużej części się pokrywają. Oba raporty - w pierwszej kolejności - mówią o zejściu poniżej minimalnej wysokości oraz niepodjęciu na czas decyzji o przerwaniu lądowania.
Polski raport wśród czynników mających wpływ na katastrofę wymienia błędy popełnione przez stronę rosyjską, o których raport MAK milczy.
Polska komisja uważa, że do tragedii przyczyniło się przekazywanie załodze przez kierownika strefy lądowania informacji o prawidłowym położeniu samolotu względem lotniska, ścieżki schodzenia i kursu. Według komisji Millera mogło to utwierdzać załogę w przekonaniu o prawidłowym podchodzeniu do lądowania, "gdy w rzeczywistości samolot znajdował się poza strefą dopuszczalnych odchyleń". Natomiast MAK w swoim raporcie wielokrotnie stwierdza, że odchylenia kursu od ścieżki mieściły się w dopuszczalnych granicach.
Według polskiego raportu nie można mówić o bezpośrednim nacisku na pilotów ze strony dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika, który zdaniem polskiej komisji był jedynie biernym obserwatorem. Tymczasem MAK uważa, że obecność generała w kabinie pilotów "wywarła nacisk psychiczny na podjęcie decyzji przez dowódcę statku powietrznego o kontynuowaniu zniżania w warunkach nieuzasadnionego ryzyka z dominującym celem wykonania lądowania 'za wszelką cenę'".
Jedną z okoliczności sprzyjających katastrofie według polskiej komisji było też to, że kierownik strefy lądowania w ciągu roku przed katastrofą sporadycznie zabezpieczał loty, szczególnie w trudnych warunkach atmosferycznych. Polska komisja pisze też o braku "praktycznego przygotowania na stanowisku kierownika strefy lądowania na lotnisku Smoleńsk Północny".