Służby mają telefon 20‑letniego Thomasa. Jest komunikat FBI
Podczas niedzielnej konferencji prasowej przedstawiciele Federalnego Biura Śledczego (FBI) poinformowali, że sprawca niedawnego zamachu na Donalda Trumpa działał samodzielnie. Nie znaleziono żadnych dowodów wskazujących na to, że miał problemy psychiczne. Śledczy uzyskali też dostęp do jego telefonu.
15.07.2024 | aktual.: 15.07.2024 10:20
Agencja Associated Press (AP) donosi, że zamachowiec został zauważony przez funkcjonariuszy Secret Service tuż przed oddaniem strzału. Przedstawiciele FBI podczas telefonicznego briefingu prasowego wyjaśnili, że śledczy otrzymali dostęp do telefonu 20-letniego Thomasa Matthew Crooksa.
Co było w telefonie zamachowca?
Przeglądają jego zawartość, ale - jak dotąd - nie zidentyfikowali niczego, co wskazywałoby na ideologię i motyw zamachowca. Nie natrafili również na żadne informacje sugerujące, że miał problemy psychiczne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Federalne Biuro Śledcze potwierdziło wcześniejsze doniesienia, że Crooks działał samodzielnie. Używał półautomatycznego karabinu, który został zakupiony przez jego ojca.
Paul Abbate, zastępca szefa FBI, zauważył, że po zamachu odnotowano zwiększenie intensywności zastraszającej retoryki w mediach społecznościowych. Dyrektor FBI, Christopher Wray, nazwał zamach "atakiem na demokrację" i stwierdził, że sprawa jest badana jako akt terroryzmu.
Zamachowiec wymierzył w niego lufę
Nie jest jeszcze jasne, jak 20-letni zamachowiec mógł dostać się na dach budynku oddalonego o 130 metrów od Trumpa i oddać w jego kierunku strzały. Według doniesień CNN, Crooks wzbudził podejrzenia już na początku wiecu, kiedy zaczął się dziwnie zachowywać w pobliżu wykrywaczy metalu.
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez źródła agencji Associated Press, na kilka minut przed zamachem część uczestników wiecu Trumpa zwróciła uwagę funkcjonariuszy na zamachowca. Jeden z funkcjonariuszy miał wejść na dach za pomocą drabiny, ale szybko z niej zszedł, gdy zamachowiec wymierzył w niego lufę karabinu.
Chwilę później zamachowiec oddał strzały, po czym został zabity przez snajperów Secret Service. Według źródeł "Washington Post" w Secret Service, pracownicy tej służby skarżyli się na brak wystarczających zasobów i przepracowanie. Jednak wyrazili niedowierzanie z powodu faktu, że dach pobliskiego budynku nie został zabezpieczony.