Magistrowie za pieniądze
Zachowanie proporcji między liczbą studentów ostatniego roku a promotorów może pomóc w ograniczeniu procederu handlu gotowymi pracami dyplomowymi - mówiono na wtorkowym posiedzeniu senackiej Komisji Nauki, Edukacji i Sportu.
01.04.2003 | aktual.: 01.04.2003 18:55
W posiedzeniu na temat możliwości zapobiegania patologii w uzyskiwaniu ocen i dyplomów w szkołach wyższych uczestniczyli przedstawiciele Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, Najwyższej Izby Kontroli, Państwowej Komisji Akredytacyjnej, Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego oraz szkół wyższych.
Pretekstem spotkania był styczniowy artykuł "Polityki" na temat handlu pisanymi na zamówienie pracami licencjackimi, magisterskimi oraz doktorskimi. Autorka tekstu, Bianka Mikołajewska, podała m.in. ceny prac. Napisała też, że osoba pisząca na zamówienie tworzy kilka - kilkadziesiąt prac rocznie.
Zdaniem Tomasza Gobana-Klasa, sekretarza stanu w MENiS, największe zagrożenia dotyczą kupowania prac licencjackich - "bo jest ich mnóstwo", oraz magisterskich - pisanych na studiach zaocznych.
Wiceminister edukacji podkreślił, że w rozwiązaniu problemu kupowanych dyplomów pomóc może "ściganie regulaminowe", np. regulacje w statutach uczelni, wprowadzających sankcje za naruszenie przepisów, a z drugiej strony - wprowadzanie przez rektorów regulacji, ograniczających liczbę studentów promowanych przez jedną osobę.
Zdaniem Karola Napierskiego z Ministerstwa Sprawiedliwości, "problem istnieje", ale "środkami karnymi, jakimi dysponujemy, rozwiązać się go nie da". Jak wyjaśnił, przepisy, które można stosować w przypadku kradzieży własności intelektualnej skonstruowane są prawidłowo, ale "wykrywalność tego rodzaju szalbierstw jest niewielka. Mamy pojedyncze przypadki, kiedy udało się doprowadzić takie osoby do sądu".
Umieszczane na uczelniach czy w internecie anonsy dotyczące pisania prac "nie wypełniają znamion przestępstw. Są anonimowymi ofertami, nagannymi z punktu widzenia moralnego, ale nie naruszają wprost przepisów" - tłumaczył Napierski.
W ocenie prof. Marka Rockiego, rektora Szkoły Głównej Handlowej, rozwiązania natury prawnej, statutowej czy regulaminowej nie dadzą dobrych rezultatów. "Przyczyny zjawiska są w sferze finansów" - dodał rektor.
Jak wyjaśnił, na SGH wprowadzany jest system zbierania prac dyplomowych w postaci elektronicznej, prowadzone są standardowe egzaminy, "aby wszyscy zdający byli na jednakowym egzaminie i jednakowo oceniani. Ale nie zapobiegnie to dużej liczbie osób na seminariach, bo gdy mało jest profesorów a wielu studiujących, to robi się tłok" - dodał rektor SGH. (aka)