PolskaMagister "kopiuj, wklej" - masowe przekręty w Polsce

Magister "kopiuj, wklej" - masowe przekręty w Polsce

Magister "kopiuj, wklej" - masowe przekręty w Polsce
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos
Marcin Bartnicki
16.05.2011 16:30, aktualizacja: 05.06.2012 15:20

"Kopiuj", "wklej", podpisz się... i już jesteś magistrem. Na niektórych uczelniach uzyskanie dyplomu w ten sposób jest normą. Często dzieje się to za przyzwoleniem kadry naukowej.

Zdaniem ekspertów każdego roku plagiatów w szkołach wyższych jest coraz więcej. W zależności od uczelni, służący do wykrywania kradzieży tekstów system Plagiat.pl odnajduje od kilku do kilkunastu procent prób popełnienia plagiatu. O rozmiarach zjawiska może świadczyć ilość firm oferujących usługi pisania i sprzedaży prac oraz ogłoszeń zamieszczanych w internecie. Do kopiowania całych tekstów przyczyniają się pracownicy naukowi, którzy często żaden sposób nie weryfikują oddawanych przez studentów prac, wydając tym samym przyzwolenie na zaliczanie studiów dzięki plagiatom.

Prowadzący badania na temat plagiatów prof. Mariusz Jędrzejko z SGGW zwraca uwagę, że w wyszukiwarkach internetowych można znaleźć 134 oferty sprzedaży prac magisterskich. Według niepublikowanych jeszcze wyników badań prowadzonych przez profesora, najwięcej zapożyczeń znaleźć można w pracach pedagogicznych, psychologicznych oraz na z zarządzania. Najmniej na matematyce, kierunkach medycznych i w seminariach duchownych.

Zjawisko narasta nie tylko w Polsce. Z badań przeprowadzonych w 2006 roku w Niemczech wynika, że nieuprawnione zapożyczone treści znajdują się w co piątej obronionej pracy magisterskiej. W Polsce nie prowadzi się dokładnych statystyk.

- Jak dowiedziałem się w krakowskiej prokuraturze, w ubiegłej dekadzie tę samą pracę na temat web 2.0, skradzioną mojemu znajomemu, obroniono dwudziestokrotnie - opowiada dr Sebastian Kawczyński, prezes spółki Plagiat.pl, z której usług korzysta 127 z 460 polskich szkół wyższych. O podobnych przykładach oszustw słyszał niemal każdy student i pracownik naukowy.

Dla stałych klientów rabat 10%

W Polsce rozwija się cała nowa branża związana z pisaniem na zamówienie prac magisterskich, licencjackich, a nawet doktoratów. W wyszukiwarkach bez problemu można znaleźć strony internetowe firm zajmujących się taką działalnością.

"Jesteśmy zgranym zespołem młodych profesjonalistów. Każdy z nas ma przynajmniej 26 lat, tytuł naukowy magistra lub doktora, doświadczenie w pisaniu prac na zamówienie oraz mnóstwo wolnego czasu, by rozwiązać Twój problem. Kompetencja każdego członka zespołu została potwierdzona przez ponad cztery lata praktyki" - czytamy na jednej ze stron internetowych firm, które oferują "pisanie wzorów prac licencjackich i magisterskich".

Firma zamieszcza na swojej stronie internetowej cennik, z którego wynika, że za każdą stronę pracy magisterskiej lub licencjackiej student musi zapłacić dziesięć złotych. Na przygotowanie pracy trzeba poczekać 14 dni, jednak w nagłych przypadkach, praca może powstać nawet w tydzień. Firma oferuje również pisanie referatów i prac zaliczeniowych z poszczególnych przedmiotów. Stali klienci mogą liczyć na 10% zniżki.

Skala plagiatów jest jeszcze większa w przypadku prezentacji maturalnych. Ogłoszenia o ich pisaniu lub sprzedaży można znaleźć w niemal wszystkich serwisach ogłoszeniowych, na słupach i w gazetach. Ogromna podaż powoduje, że sprzedający prześcigają się w cenach. Gotową prezentację można kupić już za 40 złotych. Do prezentacji dołączane są zestawy "pytania i odpowiedzi", które pomagają przejść przez ustny egzamin. Firmy wystawiają nawet faktury VAT. Swoje ogłoszenia zamieszczają także nauczyciele. "Jestem magistrem filologii polskiej, nauczycielem w szkole średniej, a także egzaminatorem. Od kilku lat pomagam przy tworzeniu prezentacji maturalnych. Wszystkie prace napisane pod moim kierunkiem zostały wysoko ocenione" - czytamy w jednym z ogłoszeń noszącym tytuł "od 100 zł".

- Raz napisane prace magisterskie, są prawdopodobnie sprzedawane i wykorzystywane wielokrotnie, wskazuje na to między innymi wyjątkowo niska cena - wyjaśnia dr Kawczyński. W takim przypadku wykrycie plagiatu nie jest trudne, pod warunkiem, że promotor podejmie próbę sprawdzenia pracy pod kątem kradzieży. Niektóre firmy oferują jednak napisanie pracy zupełnie od podstaw, co niemal uniemożliwia wykrycie oszustwa. Taka usługa jest już droższa, student musi zapłacić za nią nawet kilka tysięcy złotych. Cena jest zależna od kierunku studiów i stopnia trudności pracy.

Ukradnij magisterkę za granicą

Jeszcze szybszym sposobem na zdobycie pracy magisterskiej jest kupienie lub znalezienie gotowej pracy napisanej na zagranicznej uczelni. Firma zajmująca się odnajdywaniem prac na określony temat, może dostarczyć ją nawet w ciągu 24 godzin, za dopłatą, student otrzyma materiał przetłumaczony na język polski z odniesieniami do polskojęzycznej literatury.

Ominąć system antyplagiatowy można również szukając gotowej pracy, obronionej na uczelni nie korzystającej z Plagiat.pl. - Studenci wiedzą dużo lepiej niż pracownicy naukowi, które uczelnie nie należą do systemu - wyjaśnia dr hab. Mariusz Jędrzejko, profesor SGGW, zajmujący się badaniem plagiatów popełnianych przez studentów. To tylko jeden z nielicznych sposobów na ominięcie systemu, wymyślony przez studentów.

- Między wyrazami studenci wstawiali znak "%" w kolorze białym, przez co system nie wykrywał plagiatu. Po udoskonaleniu systemu, zaczęto wstawiać znaki z alfabetu arabskiego ze środkowoazjatyckiej wersji systemu Windows, którego nasz Windows nie czyta - mówił prof. Jędrzejko na seminarium "Reforma szkolnictwa wyższego a jakość kształcenia i ochrona własności intelektualnej". "Kopiuj", "wklej" i ciesz się dyplomem

Najszybszym sposobem na zdobycie tytułu magistra przez oszustwo, jest ściągnięcie gotowej pracy z internetu. Wystarczy tylko zmienić stronę tytułową i podpisać się własnym nazwiskiem. Niektórzy ze studentów nie zadają sobie nawet trudu, aby przeczytać pracę, szczególnie jeśli wiedzą, że ich promotor obejrzy ją tuż przed egzaminem magisterskim.

- Kiedyś dla zapytania "praca magisterska ekonomia" pod drugim z kolei wynikiem w wyszukiwarce był link do serwisu Rapidshare, gdzie w jednym pliku można było ściągnąć dwa tysiące tekstów. Były to różne prace z uczelni w całej Polsce - mówi dr Sebastian Kawczyński. W przypadku takiego "pisania" pracy, oszustwo można wykryć bez problemu, jeśli uczelnia korzysta z systemu antyplagiatowego. Co dzieje się w takim przypadku ze studentem?

- Przy wykryciu próby popełnienia plagiatu, uczelnia może zgłosić sprawę do prokuratury, jako próbę popełnienia przestępstwa, dzieje się tak jednak tylko w jednostkowych przypadkach. Niestety prokuratura zwykle nie radzi sobie z tego typu sprawami i są one umarzane ze względu na niską szkodliwość społeczną - wyjaśnia dr Kawczyński.

Ściąganie wpisane w kulturę

Zdaniem prof. Jędrzejki, źródeł postaw sprzyjających plagiatowaniu należy szukać już w szkole podstawowej. Każdego roku rośnie liczba uczniów traktujących internet jako jedyne źródło wiedzy. Tendencja ta przenosi się na kolejne etapy nauki. - W jednej z uczelni państwowych zapytaliśmy ponad 100 studentów, ile książek przeczytali w poprzednim roku akademickim, otrzymaliśmy średnią 3,74 - mówi prof. Jędrzejko.

- Każdy kolejny rocznik maturzystów jest coraz gorzej przygotowany. System, który ich kształci jest systemem niewydolnym - mówił na seminarium prof. Jędrzejko. Podobną opinię wyraził również prof. Jan Pomorski z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. - W naszym systemie szkolnictwa ściąganie jest wpisane w kulturę. Zachowanie studentów, z którym spotykamy się na uczelniach, to przedłużenie tej kultury. Ktoś, kto ściągał notorycznie w szkole, przychodzi na studia i dalej robi to samo. Nie da się rozwiązać tego problemu, jeśli nie spróbujemy wprowadzić do szkół systemu, który zapobiega ściąganiu.

Chcesz zdać? - kup książkę profesora

Plagiatowanie i kupowanie prac pisanych na zamówienie jest możliwe między innymi dzięki przyzwoleniu kadry naukowej. - W toku badań znaleźliśmy profesora zwyczajnego, który prowadzi seminaria na pięciu uczelniach, ma ponad 80 studentów na seminarium licencjackim i magisterskim i rzadko na którym bywa. To deprymuje młodych ludzi, którzy zdobywają wykształcenie - twierdzi prof. Mariusz Jędrzejko.

Promotorzy pojawiający się tylko na pierwszym i ostatnim seminarium w roku to norma w wielu prywatnych uczelniach, takie przypadki zdarzają się nawet na najlepszych uniwersytetach. Student chcący ukończyć studia idąc po linii najmniejszego oporu, wybiera promotora, który nie pamięta nawet wszystkich swoich seminarzystów, ustala temat, a po kilku miesiącach pojawia się z gotową pracą. - Prace zostały odebrane przez profesora na pół godziny przed obroną. Recenzje pisał na korytarzu przy wszystkich. Obrona 11 prac odbyła się w niespełna dwie godziny - prof. Jędrzejko przytacza przykład jednej z publicznych uczelni. W swoich badaniach profesor natrafił na jeszcze bardziej kuriozalne sytuacje.

- Spotkaliśmy się z przypadkiem, gdzie wejście na obronę jest możliwe tylko z książką recenzenta. Recenzent przyjmując studenta wpisuje dedykację po to, aby kolejni studenci wchodzący na obronę nie mogli wejść z tą samą książką. Sprzedaż takich publikacji jest rewelacyjna. To przykład znanej postaci, "telewizyjnego profesora", który nie widzi w tym żadnego problemu, ponieważ jak twierdzi, studenci rozszerzają w ten sposób swoje horyzonty, a książka zostanie do końca życia w ich księgozbiorze - opowiada prof. Jędrzejko.

Wystarczy dobra wola

Nawet nie korzystając z systemu antyplagiatowego, część oszustw można wykryć w bardzo prosty sposób. Wystarczy wybrać z tekstu kilka dłuższych fraz z charakterystycznymi terminami lub odznaczających się specyficznym stylem i wpisać je w wyszukiwarkę. Jeśli student lub uczeń skopiował pracę z internetu, plagiat można wykryć bez większych trudności. Wystarczy tylko odrobina zaangażowania ze strony prowadzącego zajęcia.

Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (220)
Zobacz także