Magdalena Ogórek przerywa milczenie po ataku pod TVP. Dwa wpisy
"Niepotrzebnie się zdenerwowałam, bo okazało się, że wśród otaczających nie było szaleńca" - napisała Magdalena Ogórek trzy dni po incydencie, do którego doszło pod siedzibą TVP.
W sobotę wieczorem zgromadziła się tam grupa ludzi, która wyzywała redaktorkę i uniemożliwiała jej odjazd samochodem. Krzyczeli: "wstyd i hańba", "kłamczucha", "zatrudnijcie dziennikarzy". Interweniowała policja, która odeskortowała Ogórek. Nagranie zdarzenia obiegło internet.
"Auto oplute, porysowane, obklejone całkowicie naklejkami, wyzwiska, rzucanie się pod koła. Szarpanina i przemoc. Tak wyglądał mój wyjazd z TVP. A oni się cieszą i wklejają film" - napisała tuż po nim Ogórek na Twitterze. O zdarzeniu donosiła większość mediów. Posypały się komentarze.
Co na to Ogórek? We wtorek wieczorem znów zabrała głos w mediach społecznościowych. "Niepotrzebnie się zdenerwowałam, bo okazało się, że wśród otaczających nie było szaleńca. Dla nich to były tylko grupowe igraszki. Mamy dalej wolność słowa (jeżeli Policja pomoże się wydostać). Mówią, że mnie zaatakowali, bo uśmiecham się i nie zginam karku, czyli można napadać" - napisała.
W środę rano dodała: "Chciałam Państwu z całego serca podziękować za wsparcie, okazywane mi nieprzerwanie. Serdecznie dziękuję".
"Niedopuszczalny atak"
Przypomnijmy, po incydencie pod TVP politycy i komentatorzy w większości stanęli po stronie zaatakowanej Ogórek. - Nie można dopuszczać do takich rzeczy. Każdy atak, nawet psychiczny, jest niedopuszczalny. Nie można naruszać wolności człowieka. Można i trzeba mówić, że Ogórek i TVP kłamią, robią rzeczy straszne, okropne, ale krytyka i ocena nie może przekraczać pewnych granic. W tym przypadku granice zostały przekroczone - mówił były premier Kazimierz Marcinkiewicz w programie "Tłit".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl