Macron i Trump budują związek. Żadnemu innemu politykowi się to jeszcze nie udało
Emmanuel Macron dokonał rzeczy niemożliwej. Europejski polityk "oswoił" Donalda Trumpa. Pomimo różnic politycznych znalazł sposób na prezydenta USA, który daje szansę na realną współpracę. To może być początek bardzo ciekawego związku.
26.04.2018 | aktual.: 26.04.2018 15:34
Wizyta prezydenta Francji w Waszyngtonie stała się hitem mediów internetowych i tradycyjnych. Posypały się memy, żarty i filmiki pokazujące jak rodzi się "męska przyjaźń", która nieoczekiwanie połączyła Emmanuela Macrona i Donalda Trumpa. Do prasy amerykańskiej wróciło nawet pojęcie "bromance" oznaczające coś w rodzaju braterskiego romansu, czyli bliski, choć nieseksualny związek między mężczyznami.
Panowie nie tyko wymieniali uściski dłoni, ale także czule się witali i cmokali. Spacerowali trzymając się za ręce i obejmując, a Donald Trump czule strzepnął pyłek łupieżu z garnituru gościa wszystkich o tym głośnio informując.
- Ja poznałem Ciebie, a Ty poznałeś mnie – powiedział Macron do Trumpa, który w pewnej chwili podkreślił, jak wielkim honorem dla niego jest przyjaźń z prezydentem Francji. Ten teatr braterskiej miłości nie przesłonił różnic zdań dzielących polityków.
Słodycz nie przesłoniła różnic
Odmienność podejść do ochrony klimatu czy podejścia do umowy z Iranem stała się oczywista podczas przemówienia Macrona w amerykańskim Kongresie. Prezydent Francji ostro zaatakował zmienność poglądów Białego Domu na sprawy międzynarodowe podkreślając, że takie podejście "może działać w krótkim terminie, ale jest kompletnym szaleństwem w perspektywie średnio i długoterminowej".
- Osobiście nie podzielam fascynacji nowymi potęgami, odrzuceniem wolności i iluzją nacjonalizmu – stwierdził Macron co odebrano jako krytykę postępowania Trumpa. Francuski gość odrzucił także możliwość wycofania się z porozumienia z Iranem, czym grozi Biały Dom.
- Obaj wiemy, że żaden z nas łatwo zdania nie zmienia, ale będziemy współpracować i obaj umiemy się wysłuchać – powiedział Emmanuel Macron w Waszyngtonie, co najlepiej podsumowuje jego podróż do USA. Francuskiemu przywódcy udało coś, czego przez półtora roku obecnej prezydentury nie zrobił żaden europejski polityk – zbudował bliską, osobistą relację z Trumpem jako człowiekiem zachowując krytyczne podejście do jego polityki.
Poszukiwanie "patentu" na Trumpa
Wiadomo, że konfrontacja z Donaldem Trumpem nie ma sensu. Prezydent USA jest zawsze gotów do walki. W tej roli świetnie się czuje, a do tego stoi za nim potęga supermocarstwa, której nie zawaha się użyć. Uległość też nic nie daje. To nie wzbudza szacunku gospodarza Białego Domu, który takiego partnera po prostu wykorzysta do własnych potrzeb.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel niczego nie osiągnęła próbując na początku prezydentury rzeczowo rozmawiać z gospodarzem Białego Domu. Niezrażona pierwszym niepowodzeniem usiłowała użyć fortelu, porozumieć się z Ivanką Trump, czyli „pierwszą córką USA”, aby w ten sposób dotrzeć do jej ojca. To także niewiele dało.
Macron znalazł sposób na rozbrojenie granatu w Białym Domu, ale nie wiadomo co teraz z tego wyniknie. Panowie umawiają się już na spotkanie w Paryżu. Czy oznacza to, że Francja stanie się bezcennym łącznikiem pomiędzy Starym Kontynentem a Ameryką? Również nie można jeszcze powiedzieć, czy te nowe, bliskie relacje przełożą się na współprace pomiędzy USA i Francją, i szerzej, USA i Europą.
Powody do niepokoju może mieć szefowa brytyjskiego rządu Theresa May, bo Paryż ma szansę zająć miejsce Londynu jako najbliższego sojusznika Waszyngtonu w Europie. Wizyta Macrona w Białym Domu jest też lekcją dla innych dygnitarzy planujących spotkania z Donaldem Trumpem.
Jarosław Kociszewski dla Opinii WP
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl