Macierewicz z orderem, czyli między kłamstwem a patyną [OPINIA]
Antoni Macierewicz jak mało kto zasługuje na Order Orła Białego za działalność w opozycji antykomunistycznej. I jest ostatnią osobą, która to odznaczenie powinna otrzymać dzisiaj.
Prezydent Andrzej Duda zdecydował się wręczyć najwyższe państwowe odznaczenia - Ordery Orła Białego - trzem działaczom Komitetu Obrony Robotników. Okazja nie byle jaka, bo okrągła 46. rocznica powstania komitetu.
Wśród odznaczonych Antoni Macierewicz.
Zgodnie z prawem
Wyjaśnijmy coś na wstępie: prezydent ma prawo wręczyć order Macierewiczowi, pomimo że ten jest posłem.
W mediach społecznościowych pojawiła się narracja, chętnie podchwycona przez dziennikarzy, że ustawa o orderach i odznaczeniach zabrania uhonorowania sprawujących mandat posłów i senatorów. Wyjątkiem jest czas wojny.
To prawda, tyle że krzyczący, iż Andrzej Duda łamie prawo, przeczytali art. 3 ustawy, ale pominęli art. 2.
Ograniczenie dotyczy bowiem orderów przyznawanych na wniosek uprawnionych organów. A ścieżki prowadzące do otrzymania orderów są dwie – poprzez wniosek lub z inicjatywy głowy państwa.
Zgodnie z ustawą więc prezydent z własnej inicjatywy może wręczyć Order Orła Białego aktywnemu politykowi. Wystarczy zresztą przypomnieć, że Zbigniew Religa, gdy w 2008 r. odbierał order, był posłem. Podobnie zresztą było także z Tadeuszem Mazowieckim, który został uhonorowany w 1995 r. Odbierał odznaczenie jako poseł. Przy czym - zaznaczyć trzeba - że gdy nagradzano Mazowieckiego, przepisy ustawy były ciut inne. Wtedy aktywny polityk mógł otrzymać Order Orła Białego nawet na wniosek.
Siła kłamstwa
Tak naprawdę nie chodzi jednak o to, czy prezydent może wręczyć order Antoniemu Macierewiczowi, lecz czy powinien to teraz robić.
Ja, urodzony w 1988 r., nie ukrywam, że opozycyjną kartę Macierewicza znam z książek. Na tyle, na ile jestem w stanie mieć własne zdanie w tej kwestii - uważam, że Antoni Macierewicz jest godny najwyższych odznaczeń państwowych. Bez wątpienia wykazywał się w czasach PRL ogromną odwagą. I, najzwyczajniej w świecie, należy to docenić.
Szkopuł w tym, że znam innego Antoniego Macierewicza. Nie tego dzielnego, walecznego, biorącego się za łby ze zwasalizowanym reżimem, lecz tego z podkomisji smoleńskiej, tego wyzywającego każdego myślącego inaczej niż on od rosyjskiej agentury.
Trudno odeprzeć mi wrażenie, że Antoni Macierewicz jest tu i teraz nagradzany nie za swoją kartę opozycyjną, lecz w ramach rekompensaty za rzekome krzywdy, które są mu wyrządzane.
Niedawny reportaż Piotra Świerczka "Siła kłamstwa" wyemitowany przez TVN był dla szefa podkomisji smoleńskiej druzgocący.
I czego by Macierewicz nie mówił (a mówi, że to stek kłamstw), każdy, kto zadał sobie trud samodzielnego sprawdzenia, kto w tej sprawie mówi prawdę, a kto kłamie, wie doskonale, że prawdę pokazał dziennikarz. A kłamie Macierewicz.
Z raportu podkomisji do spraw wyjaśnienia przyczyn wypadku katastrofy smoleńskiej miało wyjść, że był zamach, więc wyszło, że był zamach. I żadne fakty, analizy, opinie tego zmienić nie mogły.
A że wyszło tak, jak zechcieli rządzący, nie można Antoniego Macierewicza zostawić samego. Trzeba pokazać, że jest członkiem grupy.
W podgrzanym garze emocji
Żyjemy w czasach ciągłego konfliktu. Mamy konflikt zbrojny tuż za naszymi granicami. Mamy też konflikt wewnętrzny – brutalną walkę polityczną, w której jesteś albo z nami, tymi dobrymi, albo stoisz ramię w ramię z Putinem i innymi zbrodniarzami.
To, czego nam potrzeba, to jak najwięcej spokoju, rozsądku oraz zajmowania się sprawami naprawdę istotnymi dla milionów Polaków jak choćby przeciwdziałaniem, by zima nie była zbyt mroźna dla najsłabszych.
Tymczasem prezydent Andrzej Duda "zadbał" o podgrzanie politycznej atmosfery do czerwoności. Przez kolejnych kilka dni czeka nas festiwal wzajemnych oskarżeń, wyzwisk, wykazywania komu bliżej do Kremla.
Można było tego uniknąć. A Antoniego Macierewicza albo odznaczyć już wiele lat temu, albo gdy już odejdzie z polityki.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl