Macierewicz nie musi przepraszać b. szefa kolegium IPN
Warszawski sąd odrzucił pozew jaki wobec b. szefa komisji weryfikacyjnej WSI Antoniego Macierewicza skierował b. szef kolegium IPN Andrzej Grajewski. Powodem procesu były słowa Macierewicza o charakterze związku Grajewskiego z WSI.
23.09.2010 | aktual.: 10.02.2014 09:36
Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie jest nieprawomocny. Grajewski może się odwołać do wyższej instancji albo też wystąpić do Sejmu o uchylenie immunitetu posła PiS. Rozstrzygnięciem zaskoczony jest adwokat Grajewskiego, mec. Ryszard Siciński, który podkreśla, że sąd nie zbadał sprawy merytorycznie.
Przyczyną procesu trwającego od września 2008 r. był wywiad Macierewicza dla "Rzeczpospolitej" z lutego 2008 r., w którym powiedział on, że Grajewski zajmował się wskazywaniem do werbunku dziennikarzy i dlatego jego nazwisko znalazło się w raporcie z weryfikacji WSI z lutego 2007 r. oraz że są na to dowody. Wywiad odbył się krótko po tym, jak b. premier Jarosław Kaczyński oświadczył, że współpraca ze specsłużbami nie przynosi Grajewskiemu wstydu.
Grajewski (obecnie dziennikarz "Gościa Niedzielnego") domagał się od sądu, by nakazał Macierewiczowi przeprosiny za naruszenie jego dóbr osobistych. Żądał, by w "Rz", "Gazecie Wyborczej" i "Życiu Warszawy" opublikował on na swój koszt przeprosiny i oświadczył, że współpraca Grajewskiego z WSI "nie tylko nie wykraczała poza dopuszczalne ramy, lecz służyła ważnym interesom bezpieczeństwa państwa".
Grajewski mówił, że od 1992 do 1995 r. na prośbę ówczesnego wiceszefa MON Bronisława Komorowskiego był konsultantem WSI ds. służb specjalnych Rosji, a jego współpraca nie wykraczała poza sprawy obronności (raport miał opisywać tylko przypadki wykraczające poza ten zakres). Wyjaśniał, że oficerowie WSI zamierzali wykorzystać go do typowania do werbunku dziennikarzy, ale jak sam mówił - choć wówczas było to legalne - nigdy takich działań nie podejmował. Grajewski dodawał, że nie chciał wytaczać procesu za sam raport, by "nie szkodzić państwu", ale Macierewicz - pomawiając go "bezpodstawnie i wbrew faktom" w "Rz" - działał już nie jako urzędnik, ale jako osoba prywatna.
Pełnomocnik Macierewicza, mec. Andrzej Lew-Mirski wnosił o odrzucenie pozwu, powołując się na niedopuszczalność drogi sądowej ze względu na sprawowany przez pozwanego mandat posła, którego mu do tej sprawy nie uchylono.
Właśnie tym sąd uzasadnił odrzucenie pozwu (sąd oddala pozew, jeśli go rozpatrzy merytorycznie; odrzucenie następuje z powodów formalnych).
- Orzecznictwo się zmienia, bo wcześniej wywiady prasowe nie wchodziły w zakres immunitetu, który należy rozpatrywać zawężająco - powiedział mec. Siciński.
Trwa kilkanaście procesów wytoczonych MON przez osoby z raportu. Sądy prawomocnie nakazały MON przeprosiny kilku. Powództwa oddalano też, bo sąd wyjaśniał, że nie może nakazać prezydentowi publikacji poprawionego raportu. Procesy wytaczano także Macierewiczowi, ale sądy uznają, że chcąc obalić domniemanie prawdziwości raportu, powodowie musieliby dowieść, że nieprawdziwe są dane, które były podstawą jego ustaleń. Od jesieni 2007 r. warszawska prokuratura prowadzi tajne śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przy powstawaniu raportu i zniesławienia osób w nim wymienionych.