Macierewicz: katastrofa smoleńska realną stratą dla bezpieczeństwa Polski i NATO
Śmierć dwóch prezydentów Lecha Kaczyńskiego i Ryszarda Kaczorowskiego oraz najwyższej kadry wojskowej w katastrofie smoleńskiej była realną stratą dla bezpieczeństwa Polski i NATO - powiedział szef MON Antoni Macierewicz.
Minister obrony narodowej zwrócił uwagę, że na bezpieczeństwie NATO odbiła się śmierć w katastrofie smoleńskiej dwóch polskich prezydentów - urzędującego Lecha Kaczyńskiego i ostatniego na uchodźctwie Ryszarda Kaczorowskiego - oraz najwyższej kadry wojskowej.
- To była realna strata dla polskiego bezpieczeństwa i dla bezpieczeństwa NATO. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, jeżeli ktoś sobie z tego nie zdaje sprawy, to naprawdę nie powinien się publicznie wypowiadać, bo to albo oznacza, że jego antypolskie emocje przesłaniają mu umysł po prostu, albo oznacza, że poziom intelektualny nie kwalifikuje go do wypowiedzi publicznych - powiedział Macierewicz w Telewizji Republika.
W ubiegłym tygodniu szef MON powiedział, że najwyższy czas, żeby NATO włączyło się w wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej. Przy okazji spotkania ministrów obrony NATO Macierewicz rozmawiał na ten temat z naczelnym dowódcą sił NATO w Europie, amerykańskim generałem Curtisem Scaparrottim i ministrem obrony Wielkiej Brytanii Michaelem Fallonem.
Jak powiedział minister, NATO nie zobowiązało się do prowadzenia badania katastrofy. "Ani ja o to nie prosiłem, ani się z tym nie zwracałem, ani gen. Scaparotti o tym nie mówił. Za to mówiłem o włączeniu się poprzez przekazanie informacji, jakie NATO posiada, i taka obietnica została potwierdzona przez pana generała" - powiedział Macierewicz.
Jego zdaniem, trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że w ostatnich latach zmieniły się relacje między USA i NATO a Rosją. - Jeżeli jest możliwość, żeby pozyskać informacje, które dotychczas były często blokowane, bądź podwójny był taki mechanizm: po pierwsze rząd Donalda Tuska i pani (Ewy) Kopacz nie zwracali się po te informacje i robiły wszystko, żeby inne czynniki pozarządowe nie mogły ich uzyskać, i w związku z tym otrzymywały sytuację taką, że politycy natowscy mówili: "no nie, jak od nas nie żądacie, to my nic nie będziemy wam dawali". Jest inaczej obecnie, bo jest rząd, który chce to wyjaśnić, i jest inaczej, dlatego że politycy natowscy zdali sobie sprawę ze stopnia zagrożenia, jakie wprowadza do Europy Rosja, i z tego, że mamy do czynienia z ciągiem wydarzeń, które narastają, zagrożenia są coraz wyższe - tłumaczył Macierewicz.
Podkreślił przy tym, że obecną sytuację w Europie opisuje wypowiedź prezydenta Kaczyńskiego na wiecu w Tbilisi podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej w sierpniu 2008 r.: "Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę". Według szefa MON, politycy zachodni "mają świadomość niezwykłej roli pana prezydenta Kaczyńskiego i mają świadomość swoich obowiązków wobec prezydenta Kaczyńskiego i tych, którzy polegli w Smoleńsku".
10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku w katastrofie Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka.
Macierewicz do końca ubiegłej kadencji Sejmu kierował złożonym z posłów PiS parlamentarnym zespołem ds. katastrofy polskiego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem. W lutym 2016 roku powołał podkomisję w ramach Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego do ponownego zbadania tego zdarzenia.
Badanie katastrofy smoleńskiej w Polsce przeprowadziła KBWLLP, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 roku raporcie komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy samolotu było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
Ustalenia komisji Millera kwestionował Macierewicz wraz ze swym zespołem parlamentarnym. W skład powołanej w lutym 2016 roku podkomisji do ponownego zbadania katastrofy weszła część ekspertów, którzy współpracowali z zespołem. Zdaniem podkomisji, której szef dr Wacław Berczyński zapewniał, że nie przyjmuje ona żadnych wstępnych założeń ani hipotez w sprawie przyczyn katastrofy, na komisję Millera wywierano nacisk, by jej ustalenia pokrywały się z rosyjskim raportem MAK. Ostatni, opublikowany w kwietniu 2015 roku, raport kierowanego przez Macierewicza zespołu parlamentarnego zawierał tezę, że prawdopodobną przyczyną katastrofy była seria wybuchów m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce.
Śledztwo w sprawie przez sześć lat prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. specjalnego pułku lotnictwa transportowego, który zajmował się transportem najważniejszych osób w państwie. Wiosną 2016 roku, po reformie prokuratury, której częścią była likwidacja prokuratury wojskowej, śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa.
Zobacz także: Lisicki: nie wiemy jaki jest cel zmian w polskiej armii