Lustracja ściśle tajna?
Czy większość materiałów przydatnych do lustracji znajduje się w zbiorze zastrzeżonym IPN? Jeśli tak, to jak IPN wykona nowa ustawę lustracyjną? - zastanawia się "Gazeta Wyborcza".
31.07.2006 | aktual.: 31.07.2006 06:45
Na posiedzeniu senackiej komisji praw człowieka prezes IPN Janusz Kurtyka mówił w ubiegły wtorek, że ewentualnych przyszłych procesów lustracyjnych nie będzie można odtajnić, bo w większości z dotychczasowych procesów przedstawiano dokumenty ze zbioru zastrzeżonego IPN - czyli dokumenty, których ujawnienie mogłyby narazić bezpieczeństwo państwa.
Problem pojawił się w związku z tym, że senatorowie pracujący nad uchwaloną przez Sejm nową lustracją chcą przywrócenia sądu lustracyjnego - zaznacza "GW".
Sejm zrezygnował z lustrowania przez sąd w wyniku uwag IPN i b. rzecznika interesu publicznego Bogusława Nizieńskiego. Argument był taki, że procedura karna, którą sąd lustracyjny stosuje, zakłada rozstrzyganie wątpliwości na korzyść lustrowanego. IPN i rzecznik Nizieński mówili, że to pozwoliło uniknąć skazania wielu osobom, które w ich opinii ewidentnie były agentami bezpieki.
Senatorowie komisji praw człowieka wymyślili więc, aby rozprawy przed sądem lustracyjnym były jawne. Niech opinia publiczna sama oceni, czy lustrowany był agentem, czy nie. Na to zaoponował prezes Kurtyka, mówiąc, nie można ujawnić procesów lustracyjnych, bo w większości z nich występują dokumenty ze zbioru zastrzeżonego.
"GW" usiłowała wyjaśnić, jak to możliwe, żeby aż tyle dokumentów potrzebnych do lustracji byłoby ściśle tajnych?
Rzecznik interesu publicznego Włodzimierz Olszewski jest zdziwiony oświadczeniem Kurtyki. Spytałem swoich zastępców. Mówią, ze materiały ze zbioru zastrzeżonego zdarzają się sporadycznie w sprawach wnoszonych do sądu lustracyjnego. Procesy utajniane są głównie na życzenie osób lustrowanych - powiedział.
Rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk powiedział "GW", że o ich tajności dokumentów decydują służby, które je przekazywały. Archiwa PRL-owskiego MSW przekazywała ABW. Jej szef za rządów SLD Andrzej Barcikowski nie domyśla się, dlaczego aż tyle dokumentów niezbędnych do lustracji miałoby być w tym zbiorze. (PAP)