"Łukaszenka zrobi wszystko, by sprowadzić Jasia"
Jak podaje radio RMF FM, powołując się na białoruski opozycyjny portal internetowy Czarter 97, na Białorusi sprawa 11-miesięcznego "Jasia", dziecka chorego na mukowiscydozę, staje się "sprawą narodową". Prezydent Aleksander Łukaszenka zrobi wszytko, by sprowadzić dziecko z Polski - mówią anonimowi opozycjoniści.
13.03.2008 | aktual.: 20.03.2008 13:31
Biologiczna matka dziecka, Białorusinka, nie chce wracać do swojego kraju. A w tej decyzji - jak mówi reporterowi RMF FM - utwierdza ją jej matka. Trzeba robić wszystko by tu zostać, bo tam dla nas nie ma szans - mówi matka Pawła Iwanowa, 11-miesięcznego dziecka przez polskie media nazwanego "Jasiem".
Kilka dni temu kobieta zadeklarowała, że chce zająć się synem. Złożyła już w sądzie oświadczenie o cofnięciu swej wcześniejszej zgody na adopcję dziecka.
Matka Jasia zwróciła się również do wojewody lubelskiego z prośbą o zalegalizowanie swojego pobytu w naszym kraju. W piśmie do wojewody napisała m.in., że w Polsce przebywa od 1996 r. Ma troje dzieci, z których dwójka urodziła się w Lublinie i zna tylko język polski, chodzi do lubelskich szkół. Kobieta nie chce wracać na Białoruś w obawie przed szykanami.
Kobieta przyznała, że otrzymała już konkretną ofertę pomocy: jedna z firm zobowiązała się płacić za leczenie i utrzymanie chłopca.
Białoruska opozycja ostrzega, że prezydent Łukaszenko zrobi wszystko, żeby sprowadzić chłopca na Białoruś. W Mińsku Jaś staje się bowiem sprawą narodową. O zakusach Łukaszenki reporterowi RMF FM mówił białoruski uchodźca opozycjonista. Mężczyzna chce jednak pozostać anonimowy. Rząd uruchomił już machinę propagandową – opowiada. Na Białorusi o sprawie chorego chłopca mówi się i pisze coraz głośniej. Władze będą na matkę dziecka wywierać presję - podkreśla.
Matka "Jasia" po porodzie zrzekła się praw rodzicielskich. Dlatego właśnie o dziecko upomniała się Białoruś. Na początku marca ojciec dziecka, Polak, uznał go w Urzędzie Stanu Cywilnego w Lublinie. Dzięki temu chłopcu przyznano polskie obywatelstwo. Oddaliło to groźbę deportacji dziecka.
Polskie media opisujące historię dziecka wyrażały obawy, że chłopczyk na Białorusi nie będzie miał należytej opieki wymaganej przy mukowiscydozie.