Łukaszenka wysłał żołnierzy na całą granicę z Ukrainą

Prawie jedna trzecia białoruskiej armii została wysłana na granicę z Ukrainą - oświadczył Alaksandr Łukaszenka, cytowany przez agencję Reutera. W ten sposób Mińsk miał odpowiedzieć na "wysłanie przez Kijów ponad 120 tysięcy żołnierzy na granicę z Białorusią".

Alaksandr Łukaszenka i Władimir Putin
Alaksandr Łukaszenka i Władimir Putin
Źródło zdjęć: © East News | MIKHAIL KLIMENTYEV

18.08.2024 | aktual.: 18.08.2024 16:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Widząc ich agresywną politykę, wprowadziliśmy tam i rozmieściliśmy w pewnych punktach nasze wojsko wzdłuż całej granicy - powiedział w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji państwowej białoruski dyktator, cytowany przez agencję Reutera.

Jak dodał, "w razie wojny, to oni będą bronić" Białorusi. Łukaszenka podkreślił, że "granica białorusko-ukraińska jest zaminowana jak nigdy dotąd i że ukraińskie wojska poniosłyby ogromne straty, gdyby próbowały ją przekroczyć".

Łukaszenka nie powiedział dokładnie, ilu dokładnie żołnierzy Mińsk rozmieścił wzdłuż granicy z Ukrainą. Białoruska armia liczy około 48 000 żołnierzy plus około 12 000 żołnierzy na granicy państwowej - podaje Reuters.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kijów z kolei nie odpowiedział na prośbę agencji Reuters o komentarz.

- Państwowa Służba Graniczna Ukrainy nie odnotowała wzrostu liczby sprzętu lub personelu białoruskich wojsk w pobliżu granicy z Ukrainą - przekazał w niedzielę rzecznik Służby Granicznej, Andrij Demczenko w komentarzu dla Ukraińskiej Prawdy po wypowiedzi białoruskiego dyktatora Alaksandra Łukaszenki.

Czytaj także:

Źródło: Reuters, PAP

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiebiałoruśaleksandr łukaszenka
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski