Łukaszenka nie wpuści polskich dziennikarzy?
Rzecznik MSZ Paweł Dobrowolski powiedział, że ma informacje, z których wynika, iż władze białoruskie będą odmawiać przyznania akredytacji polskim dziennikarzom, którzy obecnie się o nie starają. Zaznaczył, że MSZ "niewiele może w tej sprawie zrobić".
Jak poinformowała redakcja "Tygodnika Powszechnego", białoruskie MSZ odmówiło akredytacji dwójce dziennikarzy pisma: Małgorzacie Nocuń i Andrzejowi Brzezieckiemu. Mieli oni relacjonować wybory prezydenckie, które odbędą się na Białorusi 19 marca. Przyczyn tej decyzji nie podano.
Dobrowolski nie potrafił powiedzieć, czy odmowy będą dotyczyć wszystkich polskich dziennikarzy, czy tylko tych, którzy reprezentują konkretne tytuły prasowe.
Rzecznik MSZ dodał, że choć strona polska mogłaby - na zasadzie retorsji - odmawiać akredytacji białoruskim dziennikarzom, to jednak nie zamierza podjąć takiej decyzji.
Strona polska nie powinna działać w myśl zasady "oko za oko, ząb za ząb". To jest zasada kontrproduktywna w stosunkach międzynarodowych i być może nasza powściągliwość będzie lekcją dla strony białoruskiej, że nie tak się postępuje z mediami - argumentował Dobrowolski.
Obecnie - ocenił - białoruski reżim nie potrafi tego zrozumieć, ponieważ przed wyborami "jest zapatrzony w to, aby utrzymać istniejącą władzę tak, jak ona funkcjonuje". Mamy w Unii Europejskiej problem polityczny - co zrobić z państwem, które jest ostoją reżimu typu sowieckiego - zaznaczył.
Zdaniem Dobrowolskiego, "pewnym sukcesem i wyłącznie polską zasługą" jest to, że działania podejmowane przez białoruskie władze stały się obecnie "problemem europejskim".