Łukaszenka się przeliczył. "Jest zdezorientowany"
- Białoruski dyktator się przeliczył - uważa Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jego zdaniem Alaksandr Łukaszenka postawił na szybkie zwycięstwo Rosji w wojnie z Ukrainą, a gdy do tego nie doszło, "chce przetrwać i ma nadzieję na przynajmniej częściowe powodzenie Moskwy".
Jak mówi Kłysiński, przebieg wojny na Ukrainie "zupełnie Łukaszenkę zaskoczył". - Jest w trudnej sytuacji. Poparł agresję i stał się współagresorem. Jedynym jego "sukcesem" było to, że udało mu się uniknąć bezpośredniego wkroczenia do działań zbrojnych armii białoruskiej. Moim zdaniem wynika on nie tyle z jego "heroicznego" oporu, ale raczej z tego, że Putin nie widział w tym większej zasadności - uważa analityk OSW.
- Wiosną 2022 roku Łukaszenka zakładał, że będzie to krótka, szybka wojna. Trzy-cztery dni, może tydzień, Ukraina w rozsypce, armia się poddaje, a ludność z kwiatami - mniej lub bardziej entuzjastycznie - wita rosyjską armię. I, być może, białoruską, która skromnie za nią maszeruje - mówi Kłysiński.
- Myślę, że można przyjąć, że właśnie takie było podejście białoruskiego polityka, sądząc po tym, co wówczas mówił i robił - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Półtora roku wojny. "Łukaszenka trzyma się na Putinie"
Jak dodaje ekspert z OSW, być może Łukaszenka myślał wówczas, że po takiej "zwycięskiej akcji" Zachód będzie gotów zacząć z nim rozmawiać, tak samo jak z Rosją, bo nie będzie miał wyjścia.
- Jak jest dzisiaj, po półtora roku trwania wojny? Łukaszenka chce przetrwać. Jest zdezorientowany, zmęczony, choć oczywiście inaczej niż my wszyscy. On chciałby, żeby wojna rozstrzygnęła się możliwie korzystnie dla Rosji, ponieważ "trzyma się na Putinie". Liczy na jakiś, może zgniły, połowiczny pokój, przerwanie działań zbrojnych. Na sytuację, która otworzy mu jakieś pole do działania w relacjach z Zachodem, która pozwoli być może stopniowo znosić sankcje. I odsunie ciągle jednak wiszącą nad Białorusią groźbę, że jej granica z Ukrainą może się stać granicą wojenną - ocenia analityk.
"Największa porażka Łukaszenki"
Zdaniem eksperta OSW "największą porażką Łukaszenki w tym okresie było to, że dał się wciągnąć w tę wojnę, której - jak z czasem zapewne zrozumiał - Rosja nie jest w stanie jednoznacznie wygrać".
- W efekcie spalił wszystkie te nieliczne i kruche mosty z Zachodem, które jeszcze istniały do początku pełnoskalowej wojny - zaznacza rozmówca PAP.