ŚwiatŁukaszenka: białoruscy Polacy nie będą "mięsem armatnim"

Łukaszenka: białoruscy Polacy nie będą "mięsem armatnim"

Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka oświadczył, że białoruscy Polacy "nie będą mięsem armatnim Waszyngtonu czy Warszawy" - poinformowała agencja Interfax-Zapad.

Łukaszenka: białoruscy Polacy nie będą "mięsem armatnim"
Źródło zdjęć: © AFP

26.07.2005 | aktual.: 26.07.2005 15:23

Według Łukaszenki, kryzys wokół władz Związku Polaków na Białorusi (ZPB) jest wynikiem starań Zachodu, który dąży do zdestabilizowania sytuacji w tym kraju, "aż do interwencji". Polska zaś "na polecenie zza oceanu próbuje poderwać białoruskich Polaków".

"Wszyscy żyjemy dobrze"

Polska powinna zrozumieć: białoruscy Polacy - to obywatele Białorusi. Nie chcą żyć w Polsce, chcą żyć tu, u nas - oznajmił prezydent na naradzie poświęconej polityce zagranicznej i wewnętrznej, która odbyła się w Mińsku. Tutaj nigdy nie dzieliło się ludzi według narodowości - kontynuował. - My jesteśmy internacjonalistycznym krajem i wszyscy żyjemy dobrze. Jeśli źle, to też wszyscy.

Komentując "sztucznie rozdmuchany przez polską stronę skandal" wokół (ZPB), Łukaszenka zaznaczył, że "Białoruś nie pozwoli ingerować w swoje wewnętrzne sprawy". Sami jesteśmy w stanie bronić interesów naszych obywateli, w tym Polaków. Nie pozwolimy robić marionetek z białoruskim Polaków - powiedział.

Łukaszenka przypomniał, że według oficjalnych statystyk w Białorusi żyje 395 tys. "etnicznych Polaków", a do ZPB należy zaledwie ok. 20 tys. osób. W tym kontekście prezydent wyraził wątpliwość, czy Związek Polaków wyraża wspólne stanowisko wszystkich obywateli polskiej narodowości, mieszkających na Białorusi - relacjonuje Interfax-Zapad.

Dywersja na Białorusi?

Łukaszenka oznajmił też, że aktywizują się wywiady Polski i Litwy, a podejmowanych przez nie działań wobec Białorusi nie można zaliczyć do przyjacielskich. Prezydent mówił o tworzeniu za granicą specjalnych grup, które mogą prowadzić działalność dywersyjną na Białorusi, "łącznie z organizowaniem rewolucji na placach".

Uprzedzam: narodu białoruskiego będę bronić wszelkimi dostępnymi, konstytucyjnymi metodami - oświadczył Łukaszenka. Zapewnił, że ani na Białorusi, ani w Rosji "żadnych rewolucji nie będzie". Łukaszenka wspomniał o "nieprzyjaznych krokach" ze strony krajów bałtyckich, zwłaszcza Litwy oraz Polaków i części władz Ukrainy. Szczególnie świerzbi ich, żeby powtórzyć u nas jakieś rewolucje - powiedział.

Prezydent podkreślił, że wszelkie wydarzenia na Białorusi, w tym "kolorowe rewolucje", oznaczałyby także rewolucję w Moskwie. Białoruś jest bowiem "forpocztą Rosji" i Moskwa zdaje sobie z tego sprawę. Mińsk jednak "nie wciąga Rosji w procesy wewnątrzpolityczne" - zapewnił Łukaszenka. Mówiąc o stosunkach z USA, ocenił, że problemy Białorusi w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi wynikają z rozszerzenia wpływów Ameryki w Europie, która wcale nie jest tym zachwycona. Jedno imperium, jedno centrum chce mieć w ręku swoich rywali - Chiny, Europę i Rosję - zaznaczył prezydent Białorusi.

W jego ocenie, powodem problemów na linii Mińsk-Waszyngton są "geopolityczne ambicje Ameryki, a nie to, że tutaj jest jakaś dyktatura". Jesteśmy w strefie ich (amerykańskich) interesów, ale prowadzimy samodzielną, dumną politykę - zaakcentował Łukaszenka.

Ameryka rozszerza swoje wpływy na kontynencie europejskim przez kraje bałtyckie i Polskę, która prowadząc aktywną proamerykańską politykę, stoi już Europie kością w gardle - oświadczył. Wyraził także przekonanie, że USA dążą do tego, by "wziąć pod kontrolę te półtora tysiąca kilometrów", które rozdzielają Rosję i Europę. Jeśli Amerykanie zdołają prowadzić swój porządek na Białorusi, to będą mieć w ręku strumienie środków przepływających między Rosją i Europą - podkreślił Łukaszenka.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)