Łukaszenka: Białoruś chce zostać wysoko rozwiniętym krajem europejskim
Prezydent Aleksander Łukaszenka oświadczył, że celem Białorusi jest wejście do grona wysoko rozwiniętych państw europejskich. Zapowiedział, że nie stworzy odgórnie proprezydenckiej partii, ale nie sprzeciwi się, jeśli powstanie ona z inicjatywy oddolnej.
Białoruś konsekwentnie posuwa się naprzód. Dziś stawiamy sobie nowy, ambitny cel: wprowadzić nasz kraj do grona wysoko rozwiniętych państw europejskich. Mamy po temu wszelkie możliwości - powiedział prezydent w wygłoszonym w parlamencie dorocznym orędziu do narodu.
Łukaszenka ocenił, że "nieźle byłoby", gdyby na Białorusi istniało ugrupowanie lub ruch społeczny w rodzaju tych, które "w sąsiednich państwach nazywają partią władzy". Przyznał, że brakuje mu takiej siły politycznej, jaką była niegdyś partia komunistyczna, która "niestety, została zniszczona".
W najlepszych swoich latach partia komunistyczna wypełniała bardzo poważne funkcje w naszym społeczeństwie. Wiele z nich wzięły na siebie organy państwowe, ale to nie zawsze daje rezultaty - zaznaczył.
Obiecał, że nie będzie tworzyć odgórnie partii czy ruchu społecznego bez oddolnej inicjatywy, gdyż nie uzyskałyby poparcia większości społeczeństwa. Nie będę jednak hamować procesów, które doprowadziłyby do utworzenia takiego ruchu społecznego lub partii. Jeśli zdarzy się tak, że się pojawią, nie będziemy temu przeszkadzać - oświadczył.
Prezydent podkreślił, że opozycja przygotowuje się do walki w wyborach samorządowych, które powinny się odbyć na początku przyszłego roku. Nasi oponenci szykują się do ostrego starcia, marząc o rewanżu za niedawną klęskę, mają nadzieję stworzyć przyczółek na przyszłość - zaznaczył.
Uznał, że na Białorusi istnieje już społeczeństwo obywatelskie. Ocenił, że większość powinna należeć do oficjalnej organizacji młodzieżowej BRSM. Zaznaczył, że związki zawodowe winny bronić interesów ludzi, nie sprzeciwiając się pracodawcom i państwu, lecz koncentrując się m.in. na naruszaniu praw pracowniczych w prywatnych firmach.
Prezydent ocenił, że na rozwój Białorusi negatywnie wpływają "bezprecedensowy nacisk ze strony Zachodu" i wzrost cen na nośniki energii na rynkach światowych. Według niego, wybory prezydenckie dowiodły, że te okoliczności tylko jednoczą naród.
Łukaszenka zaznaczył, że obecnie głównym zadaniem jest integracja ze światową gospodarką, a rynek powinno się regulować nie wznoszeniem barier na granicach, lecz podnoszeniem jakości. Jakość to kwestia naszego życia i przetrwania - oznajmił.
Zapowiedział, że państwo będzie teraz pomagać małym i średnim przedsiębiorstwom, a nie jak dotąd gigantom. Od 1 stycznia po subsydia nie przychodźcie. Macie czas, to myślcie - ostrzegł sztandarowe zakłady. Zabronił powoływania się na ekspansję chińskich towarów: Tę gadaninę trzeba zakończyć. A płakać jak UE, że Chiny zarzucają cały świat - to nie nasza droga - oświadczył.
Na scenie międzynarodowej Łukaszenka zapowiedział kontynuowanie polityki tworzenia związku z Rosją i współpracy w ramach Wspólnoty Niepodległych Państw. Jako priorytetowy kierunek polityki zagranicznej wymienił Chiny. Zaznaczył, że Białoruś opowiada się za pełną współpracą z USA i UE.
Jeśli zaś jest zainteresowana równoprawną współpracą z wiodącymi krajami świata, to powinna odpowiadać ich poziomowi we wszystkim - i w sferze ekonomicznej, i wojskowej - zadeklarował, zapowiadając dalszy rozwój kompleksu przemysłowo-wojskowego. Zastrzegł, że "nie należy dopatrywać się w tym tendencji do militaryzacji kraju".
Prezydent nie wykluczył światowego kryzysu międzynarodowego oraz krachu światowej gospodarki i systemu finansowego z powodu wzrostu cen na nośniki energii.
Bożena Kuzawińska